Halina ma 44 lata, jest przekonana, że zmarnowała życie. Uważa, że wszystko straciła przez swojego męża. Czasem, gdy siedzą wieczorem przed telewizorem, Halina wpada we wściekłość, krzyczy
i wymyśla mu od najgorszych łajdaków. Potem płacze. Bierze leki na uspokojenie, ale to przynosi niewielką ulgę. Sięga po alkohol i pije razem z mężem. 22 lata temu, gdy
zawierali związek małżeński, byli parą, która przede wszystkim pragnęła się dorobić. Gdy Halina zaszła w ciążę, mąż namówił ją, aby usunęła - uznali, że nie mają teraz dla dziecka odpowiednich
warunków. Za rok i za dwa było podobnie, Halina usunęła nieurodzone dzieci jeszcze dwa razy. Gdy w latach 90. zapewnili sobie niezły standard materialny, zapragnęli,
aby urodziło się dziecko. Teraz jednak okazało się, że Halina nie może donosić ciąży, kilkakrotnie samoczynnie poroniła. Halinę co jakiś czas ogarnia depresja, całymi dniami nic nie mówi, patrzy beznamiętnie
w sufit, ma ogromne poczucie winy, wie, że zrobiła coś bardzo złego i nie wie, jak z tym dalej żyć. Przypadek Haliny medycyna określa jako „syndrom poaborcyjny”.
Jeszcze do niedawna propaganda zachęcająca do usuwania dziecka poczętego przekonywała, że aborcja jest zabiegiem nieskomplikowanym i nie pociągającym skutków ubocznych. Potem zmieniono
ton, twierdzono, że jest to zabieg przykry, do którego należy się uciekać rzadko, lecz gdy kobieta zechce usunąć poczęte dziecko, to powinna mieć do tego niezaprzeczalne prawo. Nadal utrzymywano, że jest
to zabieg (słowo „zabieg” już jest eufemizmem) niewiele bardziej niebezpieczny niż wyrwanie zęba. Teraz, po latach, na całym świecie coraz częściej można spotkać badania i statystyki,
które pokazują, jakie skutki przyniosło złe pojmowanie wolności i uleganie proaborcyjnym dogmatom. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie od ponad 20 lat prowadzi się badania
nad następstwami zabiegów aborcyjnych. (W badaniach naukowych przyjmuje się termin „aborcja”, pochodzący od łacińskiego słowa ortus - urodzenie, początek, powstanie. „Aborcja”
oznacza przeciwieństwo terminu ortus). Autorami jednego z takich badań są naukowcy na czele z profesorem psychologii Uniwersytetu Columbia - Kanadyjczykiem Philipem Ney’em.
Jego współpracownikiem jest Marie Peeters - Amerykanka, genetyk i pediatra, związana ze wspólnotą L’Arche. W Polsce podobne badania nad zespołem poaborcyjnym
prowadził Witold Simon - lekarz pracujący w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, który tłumaczył na język polski podręcznik prof. Ney’a Głęboko zranieni.
Raporty opracowane na podstawie tych badań przynoszą przerażające informacje. Nie jest to przyjemna lektura, jednak tylko prawdziwa informacja o konsekwencjach dotykających matki, które
zdecydowały się na aborcję, może zmniejszyć liczbę dzieci zabitych przed porodem.
Dodatkowo raporty pokazują, że aborcja nie tylko zadaje śmierć dziecku, nie tylko ma kolosalne znaczenie dla zdrowia psychicznego i fizycznego kobiety, ale dotyka całego społeczeństwa.
Z badań wynika, że 80 proc. badanych par rozpadło się po dokonaniu aborcji, wśród nich znaczna część to małżeństwa. W tragedii aborcyjnej uczestniczą wcześniejsze lub kolejne dzieci
urodzone przez matki, które dokonały aborcji. Ma to niezwykle duży wpływ na ich rozwój, przecież w ich rodzinie dokonano rzeczy strasznej. Stwierdzono np. także związek między aroganckim odnoszeniem
się lekarzy i pielęgniarek do pacjentów a tym, że dokonywali oni zabijania dzieci nienarodzonych czy asystowali przy tym.
Bez wątpienia jednak największą tragedię przeżywają kobiety, które poddały się aborcji. Jedna z badanych kobiet, Weronika, z zawodu artysta malarz, która dokonała aborcji, przedstawiając
na płótnie swój autoportret, w miejscu, gdzie znajduje się głowa, umieściła macicę, a w niej dziecko. Było ono w kawałkach. Stan Weroniki wskazywał na poważne
zaburzenia psychiczne. Medycyna wyróżnia dwa zespoły rozpaczy poaborcyjnej. Pierwszy - PAD (termin angielski post-abortion distress) - to krótkotrwałe, trwające do 6 miesięcy załamanie psychiczne.
Następuje kilka tygodni po aborcji. Objawia się głównie bólami psychicznymi i fizycznymi. Dużo bardziej groźny jest PAS (post-abortion syndrom). Jest to zaburzenie chroniczne, o wielu
objawach. Najpoważniejszą konsekwencją aborcji jest bezpłodność, nie wyczerpuje ona jednak listy zaburzeń somatycznych. Przy powtórnej ciąży u kobiet dotkniętych PAD i PAS znacznie
częściej niż u kobiet, które nie dokonały aborcji, następują ciąże pozamaciczne (ciążę taką trzeba usunąć), przedwczesne porody, zakażenia bakteryjne, odklejenie łożyska.
Ból fizyczny jest jednak niczym w porównaniu z bólem duszy.
Anna była studentką, gdy pozbyła się niechcianej ciąży. Była z mężczyzną, którego kochała, chcieli dłużej cieszyć się wspólną wolnością. Dzisiaj nie ma dziecka, jej związek się rozpadł.
Najgorzej jest, gdy przychodzą rocznice - ta dokonania zabiegu i dnia spodziewanych narodzin dziecka. Nocami budzą ją koszmarne sny, leczyła się psychiatrycznie, lęki jednak nie mijały.
Przestała jeść, lekarze podejrzewali anoreksję. Reaguje agresją, gdy słyszy płacz niemowląt. Anna, mimo że nie ma jeszcze 30 lat, jest przekonana, że zmarnowała życie.
Wśród kobiet dotkniętych syndromem poaborcyjnym zdarzają się takie, które decydują się na kolejną aborcję w nadziei, że tym razem przezwyciężą lęki. Nic takiego się nie dzieje, przeciwnie
- kobiety te pogrążają się jeszcze bardziej w niepokoju, powiększają jedynie swoją chorobę. Zaobserwowano także częstsze kontakty płciowe z przypadkowymi partnerami, co można
by tłumaczyć podświadomym dążeniem do ponownego zajścia w ciążę, mającego powetować stratę dziecka. Jednak efektem jednej aborcji jest strach przed zajściem w kolejną ciążę. Depresje,
nerwice i stany lękowe są więc na porządku dziennym.
Łagodniejszymi objawami syndromu poaborcyjnego są: brak zaufania do bliskich oraz nieuznawanie żadnych autorytetów moralnych i medycznych. Depresja i zachowania agresywne matek
często dotykają już urodzonych dzieci, codzienne obowiązki rodzicielskie stają się nie do pokonania. Obserwuje się także mechanizm ucieczki od tego, co się wydarzyło - objawia się to wzmożeniem
zajęć, chorobliwym oddawaniem się pracy, podróżowaniem, nadmiernym robieniem zakupów, nadużywaniem alkoholu, narkotyków i leków.
Badania nad syndromem poaborcyjnym pokazują, że częstym skutkiem aborcji są choroby o podłożu psychosomatycznym, jak bulimia i anoreksja.
Leczenie syndromu poaborcyjnego jest długie i trudne. Dotyczy bardzo wielu kobiet, na świecie dokonywanych jest przecież kilka milionów aborcji rocznie.
Mając na myśli kobiety, które usunęły ciążę i cierpią z tego powodu, Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae tak mówi do nich: „Ojciec wszelkiego miłosierdzia
czeka na Was, by ofiarować Wam swoje przebaczenie i pokój w sakramencie pojednania. Odkryjcie, że nic jeszcze nie jest stracone, a będziecie mogły prosić o przebaczenie
także swoje dziecko: ono teraz żyje w Bogu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu