W habicie dominikańskim, z monstrancją w jednej ręce, z figurą Matki Bożej w drugiej. I legenda: W czasie najazdu Tatarów na Kijów musiał opuścić miasto. Zabrał ze sobą Najświętszy Sakrament, żeby najeźdźcy nie znieważyli Chrystusa. Wtedy z kamiennej figury Matki Bożej dobiegł go głos: Syna zabierasz, a Matkę zostawiasz? Pomimo wielkości figura okazała się lekka, dzięki czemu mógł uratować i ją. Od tej pory figura jest nazywana Matką Bożą Jackową. Dlaczego Jackową? – Bo mowa tu o św. Jacku Odrowążu. Piątym z kolei Polaku wyniesionym do chwały ołtarza.
A co wiemy o nim naprawdę? Niewiele. Pochodził z możnej rodziny Odrowążów. Urodził się
ok. 1190 r. w Kamieniu Śląskim. Jak źródła wskazują, otrzymał staranne wykształcenie. W Paryżu i Bolonii odbył studia z zakresu prawa kanonicznego i teologii. Duży wpływ na jego życie miał krewny – krakowski biskup Iwo Odrowąż. On zresztą ustanowił go kanonikiem katedralnym. Za jego też sprawą Jacek spotkał w Rzymie św. Dominika – założyciela zgromadzenia dominikanów. To tam był świadkiem cudu zdziałanego przez świętego – wskrzeszenia siostrzeńca kard. Stefana, co ostatecznie wpłynęło na jego decyzję o wstąpieniu do dominikanów. Kiedy Dominik skarżył się polskiemu biskupowi, że nie ma kogo posłać do Polski, podszedł do niego Jacek ze słowami: „Oto ja! Poślij mnie!”. I tak ostateczne jako ostatni zakonnik po pół roku okresu próbnego przyjął z rąk założyciela habit i na jego ręce złożył śluby. Miało to miejsce w 1221 r.
Zaraz potem razem z towarzyszami wyruszył do Polski, by głosić Chrystusa. I po ludzku patrząc – paradoks, jak to zwykle bywa z tymi, względem których Bóg ma szczególne plany. Św. Jacek wyruszył do Rzymu z orszakiem bp. Iwona, a wracał na nogach, często żebrząc o chleb. Ale to właśnie takie życie było mu przeznaczone. Wraz z trzema towarzyszami, na których czele stanął, w drodze powrotnej trwającej kilka miesięcy zdobywał nowych braci do wspólnoty zakonnej. Apostołował w Polsce, Czechach, na Rusi i w Prusach. W Krakowie początkowo zamieszkał na Wawelu, na dworze biskupim, później przeniósł się w pobliże kościółka Świętej Trójcy. Pewnie również dzięki św. Jackowi powstawały na terenie naszego kraju nowe klasztory dominikańskie, wydzielono wreszcie prowincję polską, której głową został towarzysz św. Jacka – bł. Czesław. Jacek zakładał w tym czasie kolejne placówki, niósł Chrystusa innym, głosił Ewangelię. Za jego przyczyną Bóg działał cuda. Prawdziwie spotykał się z tymi, do których On go posyłał. A co dawało mu siłę i zapał do głoszenia Ewangelii? Wielkie nabożeństwo do Matki Bożej, umiłowanie Eucharystii i indywidualna spowiedź.
Biograf św. Jacka – dominikanin o. Stanisław podaje, że święty zmarł w Krakowie 1257 r. w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W 1594 r. został kanonizowany przez papieża Klemensa VIII. W liturgii wspominamy go 17 sierpnia.
Za wstawiennictwem św. Jacka módlmy się o ducha nowej ewangelizacji dla kaznodziejów, ale też dla nas o otwarte serca na wolę Pana Boga w każdej sytuacji naszego życia. O otwarte serca na tych, których Bóg stawia w naszym życiu: „Święty Jacku, / Odnowicielu życia chrześcijańskiego w narodzie, / Miłośniku czystości i umartwienia, / Trawiony pragnieniem zbawienia dusz, / Wierny stróżu Przenajświętszej Eucharystii, / Gorliwy czcicielu Najświętszej Maryi Panny, / Krzewicielu Różańca św. na naszych ziemiach – módl się za nami!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu