4. Dlaczego "wszyscy" ?
Reklama
Odpowiedź na to pytanie wymaga szerszego wyjaśnienia. Pamiętamy,
że pierwszą społecznością, jaką Bóg stworzył, jest rodzina. I rozumiemy,
że jak z małych cegiełek wznosi się wielka świątynia, tak z kolejnego "
nakładania się" rodzin powstaje państwo, a jego zwornikiem jest Dobro
Wspólne. Rola każdej cegiełki jest ważna dla całości, w tej całości
każda cegiełka ma swe zabezpieczenie. Stąd Civitas jako Państwo nie
jest dziełem człowieka, jest dziełem Opatrzności wiodącej ludzkość
przez wieki i epoki. W to dzieło Boże wkracza człowiek. Od niego
zależy ustrój, jaki będzie sprzyjał Dobru Wspólnemu. Ten wkład stanowi
dzieło człowieka. Zatem, gdy ten człowiek uchwala ustawy, Dobro Wspólne
nadaje ustawom moc obowiązującą, regulując życie zbiorowe obywateli.
Ci zaś mają swe prawa, a wraz z nimi mają określone obowiązki. Jeżeli
obywatel swoje obowiązki wypełnia źle, postępuje niezgodnie z swoim
sumieniem, niezależnie od tego, czy posiada świadomość, iż głos sumienia
jest mu udzielony przez Stwórcę, popełnia grzech. Grzech jest zawsze
aktem jednostki.
Jeżeli jednak ustawy państwowe naruszają Dobro Wspólne i
w życie społeczne wprowadzają Wspólne Zło, mamy do czynienia nie
tylko z samą sumą grzechów, lecz z naruszeniem planów Stwórcy, który
zaplanował Civitas dla wspólnego dobra, a nie zła. Nie jest to grzech
wspólny, gdyż w zbiorowości nie można ustalić odpowiedzialności poszczególnych
członków, jest to wykroczenie przeciw odwiecznym planom Opatrzności.
Na wzór Lucyfera należy to określić jako bunt, bunt skierowany przeciw
Bogu samemu.
Bunt narodów
Tego jesteśmy świadkami. Bóg powiedział "Nie zabijaj", a obłudnicy nazywają nienarodzonego człowieka "płodem" i legalizują aborcję. Wynajdują serię uwarunkowań dla eutanazji, choć są świadomi, że nie da się tego dopilnować w egoistycznej atmosferze konsumpcjonizmu. Bóg tulił do siebie małe dzieci, a malec kształtowany przez nieludzkie instynkty rośnie na następnego mordercę i samobójcę z Erfurtu. Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, a prezydent supermocarstwa zaraz po spotkaniu z Papieżem podpisuje dekret zezwalający na eksperymenty genetyczne. Widzimy, jak prasa codzienna donosi o ciągle nowych bluźnierstwach, jak media serwują nam z arogancją lucyferowy satanizm. Instytucje państwowe otwierają drzwi grzechowi nie tylko poszczególnych obywateli, lecz wprowadzają struktury grzechu w życie społeczne. Legalizacja zła przekształca Bonum Commune na Malum Commune, przekreśla rację stanu danej państwowości. Ludzkość zaczyna się staczać na tory dekadencji, degradacji i barbarzyństwa. Dotychczas usypialiśmy się literacką, symboliczną egzegezą Apokalipsy, że to będzie raz kiedyś, że to jeszcze nie dla nas, kto to wie, jak to będzie naprawdę?... Szok z 11 września 2001 r. był potrzebny, by się obudzić. Usłyszeliśmy, że "biada, biada, wielka stolico, purpurę i szkarłat, cała zdobna w złoto, drogi kamień i perłę, bo w jednej godzinie przepadło tak wielkie bogactwo!" (Ap 18, 16-17a). Apokalipsa się rzeczywiście zaczęła. W jednej dokładnie godzinie.
Co teraz będzie?
Wszyscy są zgodni co do jednego: historia ludzkości już nigdy
nie będzie taka, jaka była przed zamachem na Amerykę. Centrum organizacji
świata mieściło się na "najbezpieczniejszych", bo na najwyższych
piętrach drapaczy chmur. Ten mózg kosmiczny został uśmiercony. W
pół roku po katastrofie prezydent amerykański zamknął szerokie dyskusje:
o odbudowie już nie ma mowy (11 marca 2002).
Komentatorzy roztrząsają aspekty polityczne i ekonomiczne,
społeczne i militarne zaistniałej sytuacji. Meteorolodzy sygnalizują
niespotykane dotąd kataklizmy wstrząsające narodami na całej ziemi.
I uspakajają się, znalazłszy odpowiednie hasło dla encyklopedii: "
zjawiska ekstremalne". Dalej już nie myślą. Owszem, pocieszają się
tym, że zwiększył się popyt na Biblię, i że wydawnictwa notują większe
obroty w handlu dewocjonaliami. Mówią nawet o zwiększonej pobożności
w kościołach, gdzie wzywanie Miłosierdzia mniej przecież kosztuje...
Tylko Słowa do ludzkości przemawiającego - jeszcze nie odczytali.
Więc co teraz będzie? Chrystus odpowiada pytaniem: "Wygląd
nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie? Plemię przewrotne
i wiarołomne żąda znaku" (Mt 16, 3b-4a). Znaki czasu... Znaki apokaliptyczne.
Skoro ich nie mogą odczytać, albo raczej mogą, a nie chcą, zostanie
Ziemia napiętnowana, jak Kain piętnem zastraszenia.
Pierścień wielkiego lęku objął całą kulę ziemską. Dziecko
na widok samolotu tuli się do ojca, pytając, czy to w ich dom uderzy.
Listonosz boi się roznosić paczki, bo może być w nich ukryta bomba,
boi się ukrytego być może w liście wąglika lub jakiejś innej epidemii.
Staruszek nie chce iść do szpitala, bo lęka się nocnego zastrzyku,
skoro w tym kraju zalegalizowano eutanazję. Co krok na ulicy strach,
lęk i obawa nie tylko
przed bandytami, ale przed niewiadomymi niebezpieczeństwami,
wyprodukowanymi przez człowieka: przeciw człowiekowi. Świat zastraszony.
I tak już zostanie.
Nie łudźmy się, myśląc, że ten strach wraz z upływem czasu
jak dym na wietrze się rozwieje. To nie pesymizm, to dramatyczny
realizm, w jakim się znaleźliśmy. Ta trwoga będzie się wcielać w
życie dalszych pokoleń. Psychoza ogólnej beznadziejności (cf. Erfurt)
sprawi, że ludzie bez rzeczywistego powodu zaczną się sami zabijać.
Perspektywa to straszna, o której nie chcielibyśmy raczej słyszeć,
ale niestety, tak jest. Apokalipsa się zaczęła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu