Wiersze współczesne interesują nas, a niekiedy zaskakują dziwną konstrukcją myślową. Wychowani na klasycznej poetyce, przyzwyczajeni do melodyjnego rytmu wierszy sylabotonicznych, z pewnymi
oporami zaczynamy czytanie liryków, w których słowa układają się w architektonicznie uporządkowane słupki, ale nie ma w nich podziału na strofy, a nawet na
zdania.
Do tej awangardowej poezji należy tomik Pejzaż w cierniach Lesława Jana Urbanka, wydany w Rzeszowie na przełomie tysiącleci. Poeta urodził się w 1953 r. w Korczynie
k. Krosna - miejscu urodzenia św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara - i znalazł swoje miejsce w Zakonie Braci Mniejszych Kapucynów. Kiedy przebywał w klasztorze w Stalowej
Woli, pozostawał w kręgu działania poetów podkarpackich. Wydał tomiki: Kto wie (1998), Odpryski cienia i Czerwona plamka w szczelinie świata (1999). Ostatnia pozycja miała
wydanie polsko-włoskie. W tym też roku otrzymał nagrodę literacką Prezydenta Miasta Rzeszowa. Zachęcony uznaniem Poeta Laureatus szybko przygotował do druku prezentowany tomik, a teraz
pracuje nad nowymi tekstami, bo taka jest dusza poety - musi pisać. Ciągle szuka sposobu, by najdoskonalej wyrazić to, co mu "w duszy gra".
Jest to mozolna praca nad tym, jak zamknąć nieuporządkowany strumień myśli w logiczne frazy, spiętrzyć trudności w postaci odległych skojarzeń, zmusić nas do uzupełnienia wyobraźnią
brakujących obrazów i do trudu interpretacji - dotarcia do tajemnicy jego widzenia świata.
Jest wieczór// złote jabłka dojrzewają// w jesiennych wspomnieniach// w cichości witraży// gdzie z uniesionych dłoni// wyfruwają śnieżne gołębie// różna ilość piasku//
w klepsydrach// roznosi rozkosz zapachu// niepozornej maciejki// nie zawsze wyciągamy// właściwy wniosek// z krążenia ćmy wokół lampy (Wołczyn, czerwiec 2000).
Jedyną pomocą w obcowaniu z tą poezją są tytuły nadane utworom: Przymilny szept, Oczekiwanie, Nic nie zmienię, Rozmazany szkic realizmu, Panna jesienna, Ciemna strona jasnej.
Musimy gonić za słowami Poety i własną wyobraźnią uzupełniać urwane myśli. Poeta kryje się tak szczelnie za słowami, nie ujawnia nawet tego, że pisze je duchowny we franciszkańskim
habicie. Warto gonić jego słowa, by dojść do - "mimo wszystko" - optymistycznej puenty: choć już obcy nam żar ogniska // wyjdźmy jednak // odważnie ku nadziei // niech się do nas uśmiechnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu