"Ewangelia nie tłumaczy od razu tego, czego naucza, oddziaływa tajemnicą..." - mówi ks. Jan Twardowski.
Właściwie możemy wciąż zaczytywać się w Ewangelii, nosić ją w plecaku, trzymać na biurku, zasypiać z ulubionym słowem Jezusa.
W tym serdecznym dialogu musimy zobaczyć Twarz Jezusa i niemal odczuć moc Jego słów i spojrzenia, by się odnaleźć w Jego poszukiwaniach i czytać także Jego
osobisty wysiłek; byśmy mogli usłyszeć swoje imię w Jego ustach i przyjąć wezwanie, bo w swoją Ewangelię Miłość wpisuje nasze miłosierdzie, aby była całość...
Matka Teresa z Kalkuty przerzuciła Ewangelię Miłosierdzia w swoje inicjatywy, w swoje dłonie. Otwarła bramy swojego oddania i serca na przedłużanie misji
Jezusa na ziemi, wydłużyła obszar dla swoich prawie bosych stóp, aby zdążyć do wyrzuconych na śmietnisko świata i dotknąć ich, aby choć na chwilę poczuli się kochani.
Sama mówiła, że z Jezusa na codziennej adoracji czerpie siłę i zapał, aby iść dalej. "Tak jak widzę Jezusa pod postacią chleba, tak widzę Go w cierpiących ciałach
chorych, opuszczonych".
Można to świadectwo kontemplacji i czynu określić następująco: zanim poszła się pochylać nad niezauważonymi przez innych, najpierw sama doświadczała Jego pochylenia. Nie uciekała, nie zamykała
uszu na problemy świata, słyszała Kościół, słyszała jęki poranionych i spieszyła się, była zwarta i stanowcza, aby ci porzuceni przez świat poczuli się królewskimi dziećmi - i ta
Ewangelia Jezusa bez teoretycznych mądrości przebiega przez życie osieroconych i przydeptanych przez systemy przemocy synów - dzieci samego Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu