Reklama

Majestat Rzymu

Pijąc z czary południa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Fascynacja Wiecznym Miastem

Maesta di Roma - majestat Rzymu - ta wielka, rozpisana na trzy rzymskie muzea wystawa o XIX-wiecznej fascynacji Wiecznym Miastem została uroczyście zakończona w niedzielę 29 czerwca. Organizatorzy ekspozycji zgromadzili w stolicy Włoch ponad 600 dzieł malarstwa i rzeźby z najważniejszych europejskich muzeów, autorstwa m.in.: Canovy, Turnera, Géricaulta, Ingresa, Corota, Thorvaldsena czy Briułłowa.
Ekspozycja ukazuje dzieła stworzone pod rzymskim niebem w okresie między rządami Napoleona a zjednoczeniem Włoch w 1870 r. i likwidacją państwa papieskiego. Rzym, rządzony wówczas świecką władzą papieży, był celem pielgrzymek nie tylko religijnych, ale i artystycznych. Niekiedy oba cele były realizowane równocześnie - epoka restauracji to w wielu krajach Europy okres ożywienia religijnego, jakże naturalnego po epoce oświecenia i obrazoburczej rewolucji francuskiej. To czas odkrywania urody Włoch przez Brytyjczyków, którzy kontynuowali rozpoczętą nad Tamizą w XVIII wieku fascynację antykiem, a później i włoskim renesansem. To okres wizyt rosyjskich malarzy, którzy stworzyli tu liczną kolonię, i wreszcie Niemców, którzy za wskazaniem Goethego przekonywali się, że "kto zobaczył błękit nieba Italii, już nigdy w życiu nie będzie zupełnie nieszczęśliwy".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Papieski mecenat

Wystawa ukazuje XIX-wieczny Rzym papieski jako miejsce, w którym papieże pełnili rolę mecenasów sztuki i uczynnych gospodarzy dla artystów z całego świata. Symbolem tej dumnej tradycji jest współpraca w zorganizowaniu wystawy między Ministerstwem Kultury Republiki Włoch i Muzeum Watykańskim.
PRL-owskie podręczniki historii sprowadzały dzieje państwa papieskiego w XIX wieku jedynie do tła dla walk Mazziniego czy Garibaldiego o Rzym. Tym ważniejsze jest ukazanie przez te wystawy roli ówczesnych papieży - na czele z Leonem XII, Grzegorzem XVI i Piusem IX - jako mecenasów sztuki. Na pierwszy plan wysuwa się w tym kontekście Akademia Świętego Łukasza, która swą świetność przeżywała w czasach renesansu - została wskrzeszona w 1750 r. przez Benedykta XIV - a w XIX wieku przyjęła m.in. Thorvaldsena i Canovę.
Papieże tamtej epoki przykładali sporą wagę do rozwoju Akademii, słusznie zakładając, iż odrodzenie katolicyzmu po spustoszeniach rewolucji wymagać będzie wysokiego poziomu sztuki religijnej. Odrodzenie religijne we Francji, którego symbolem była publikacja Geniuszu Chrześcijaństwa Chateaubrianda, przyjmowane było w Watykanie jako zwiastun ogólnoeuropejskiego ożywienia duchowego.
W Europie zbiegł się ten proces z modą na romantyczny kult średniowiecza, który nadawał tematom chrześcijańskim atrakcyjną, historyzującą formę. Gdzież lepiej można było odczuć to odrodzenie, jak nie w Rzymie?
"Rzym to miasto dusz. Przemawia językiem zrozumiałym dla każdej duszy, lecz niedostępnym dla oddzielonego od duszy rozumu" - pisał Louis Veuillot, XIX-wieczny francuski pisarz katolicki.
Dowodem na pojawienie się nowej solidarności chrześcijańskiej, którą stać było na wzniesienie się ponad podziały, była międzynarodowa pomoc dla Stolicy Apostolskiej po tragicznym pożarze w 1823 r. bazyliki św. Pawła za Murami. Dary na rzecz odbudowywanej przez kolejnych papieży bazyliki przysyłali zarówno miłośnicy włoskiej kultury z Anglii, jak i np. car Rosji Mikołaj I, który ufundował dwa wspaniałe ołtarze z kosztownego malachitu w bądź co bądź papieskiej bazylice. Ówcześni papieże otwierali podwoje Akademii Świętego Łukasza dla artystów z całego świata, w tym z krajów protestanckich i z Rosji.

Reklama

Od Ingresa do Degasa

W najlepszej sytuacji byli Francuzi, którym już król Ludwik XIII założył w Wiecznym Mieście specjalną Akademię Sztuk Pięknych. Królowie "arcychrześcijańscy" aż do rewolucji opiekowali się artystami z Francji w Wiecznym Mieście. Do tradycji tej powrócono po 1815 r., gdy wskrzeszono monarchię. Napoleon III z kolei aż do 1870 r. był militarnym protektorem Państwa Kościelnego, francuska Akademia istnieje do dziś, wciąż zajmując wyniosłą Villę Medici na wzgórzu Pincio. Nic dziwnego, że tu właśnie zorganizowano wystawę, która ukazuje, jak rzymski majestat uwiecznili francuscy malarze - Od Ingresa do Degasa.
Bohaterem wystawy jest przede wszystkim Ingres, który w Wiecznym Mieście spędził najbardziej płodny okres swojej twórczości, od 1806 do 1824 r., i później w latach (1835-40) zostając nawet szefem Akademii. Ingres nawiązywał do starych tradycji francuskiej fascynacji klasycyzmem - Rzymianami z wyboru byli tacy mistrzowie XVII-wiecznego malarstwa francuskiego, jak Nicolas Poussin czy Claude Gellée -"le Lorraine".
W XIX wieku klasycyzm powrócił z cesarską epoką Napoleona, utrzymując się w łaskach za restauracji i za rządów Napoleona III jako styl silnej władzy, ładu i porządku. Ingres zakochał się w antyku jako konserwatysta. Z dumą deklarował, że będzie obrońcą słusznych doktryn, a nie nowatorem. "Umiem z antyku owocniej korzystać niż moi przeciwnicy są w stanie rozpoznać" - deklarował. Takie obrazy, jak Edyp i sfinks czy Jowisz i Tetyda pokazują, jak prawdziwe były słowa mistrza.
W opozycji do umiaru i spokoju Ingresa - błyszczy romantyzm dzieł Théodore Géricaulta. W Villi Medici przyciągają wzrok jego obrazy berberyjskich jeźdźców szykujących się do gonitw na rzymskich ulicach. Wystawa pokazuje dzieła całego szeregu akademistów z epoki Napoleona III - Verneta, Bouguereau czy Lenepveu - którzy powoli wychodzą z zapomnienia, na jakie skazali ich krytycy z zeszłego wieku. Rzymskie obrazy Edgara Degasa z lat 60. XIX wieku to klamra zapinająca ten okres sztuki francuskiej.

Reklama

Czar ruin

Z kolei w dawnych stajniach Pałacu Kwirynalskiego oglądać można wystawę o Rzymie jako "uniwersalnej i wiecznej" stolicy sztuki. W obrazach artystów ze wszystkich stron Europy i z Ameryki widać, jak magnetycznie wpływała na twórców starożytna przeszłość miasta. Na obrazach portretowano wybranych spośród rzymskiego ludu, szukając w ich rysach dumy i szlachetności antycznych zdobywców Europy.
Na wystawie pokazano, jak tajemnicze ruiny, zarośnięte lub zamieszkałe przez pasterzy, zachwycały malarzy z północy - Niemiec, Danii czy Rosji.
Przedziwny czar Wiecznego Miasta, jaki przykuł setki malarzy z całej Europy do tego miejsca, próbował zdefiniować Gaspard Valette:
"Urok Rzymu nie ogarnia nas ani nagle, ani niespodziewanie. Nie działa na podróżnego od razu, nie razi go jak piorun. Powoli, miarowo, lecz nieustannie sączy się w jego duszę. Drąży ją, wnika coraz głębiej, a wreszcie pochłania na całe życie. Dziś jak dawniej można spotkać w Rzymie wielu malarzy, pisarzy i zwykłych «dilettanti», którzy przybyli przed 20, 30 i 40 laty i od tej chwili nie potrafili się już stąd wyrwać".
Na wystawie zgromadzono obrazy pokazujące życie kolonii cudzoziemskich artystów w Rzymie. Sceny rodzajowe z tawern i osterii rzymskich, wnętrza rzymskich atelier czy wreszcie portrety, jakie wzajemnie malowali sobie twórcy.
Osobny dział wystawy stanowią dwaj giganci neoklasycystycznej rzeźby: Antonio Canova i Bertel Thorvaldsen oraz ich dzieła. Uwagę polskiego widza przyciąga obraz Hansa Martensa ukazujący wizytę papieża Leona XII w pracowni Thorvaldsena. (Na pierwszym planie w pracowni islandzko-duńskiego geniusza - gotowy model pomnika naszego "księcia Pepi").

Miasto świata

Stąd też tytuł trzeciej wystawy ulokowanej w Narodowej Galerii Sztuki Współczesnej: Rzym - stolica sztuki.
Z zazdrością trzeba przyznać, że najbardziej znaczącą grupą na tej ekspozycji są XIX-wieczni malarze rosyjscy. To złota epoka malarstwa rosyjskiego i na wystawie zgromadzono dzieła takich mistrzów, jak Karł Briułłow, Aleksander Iwanow czy Fiodor Bruni. Obraz Ostatni dzień Pompei - Karła Briułłowa wygląda tu zupełnie inaczej niż na albumowej reprodukcji. Płótno wprost hipnotyzuje widzów.
Obok Rosjan - cały szereg Niemców i Austriaków z Johannem Friedrichem Overbeckiem.
Niestety, poloników jest niewiele na tych rzymskich wystawach. Jedynym dziełem wypożyczonym z polskich muzeów są Pielgrzymi w Rzymie z 1842 r. pędzla Francuza Paula Delaroche, którego to obrazu użyczyło Muzeum Narodowe w Poznaniu.
Szczerze mówiąc, Polska żyjąca wówczas pod zaborami nie mogła pochwalić się pod rzymskim niebem żadnym malarzem, którego sława przekroczyłaby nasze krajowe progi. Dopiero w końcu XIX wieku w Rzymie sukces odniesie Henryk Siemiradzki ze swoimi Pochodniami Nerona, co zostanie uczczone przyjęciem polskiego artysty do Akademii Świętego Łukasza, ale to już wykracza poza okres, jakim zajęli się autorzy Maesta di Roma.
Trzy rzymskie wystawy to dobry kontrapunkt dla rozważań nad eksperymentami artystycznymi, często wynaturzonymi, w jakie obfitowało choćby tegoroczne biennale weneckie.
Jeden z bohaterów Majestatu Rzymu - Ingres tak bronił twórczego nawiązywania do klasyków: "Błędem jest sądzić, że uzdrowić sztukę może jedynie absolutna niezależność, że uzdolnienia naturalne mogłyby ucierpieć od rygorów dawnych mistrzów (...) poza naturą nie ma nic nowego, jest tylko dziwaczność".
Powrót do lat, gdy rzemiosło artystyczne wymagało studiowania latami anatomii, rysunku i warsztatu - skłania do głębokiej zadumy nad sensem niegdysiejszego długiego cyklu terminowania w malarskim fachu. Tak wyszydzany w zeszłym wieku akademizm objawił się na rzymskich wystawach w imponującym stylu.
Wystawa pod hasłem Maesta di Roma odbywała się w trzech miejscach Rzymu:
- W Villa Medici - siedzibie Akademii Francuskiej w Rzymie prezentowano ekspozycję Od Ingresa do Degasa - dzieła sztuki francuskich twórców inspirowanych Rzymem.
- W stajniach Pałacu Kwirynalskiego czynna była wystawa Uniwersalne i wieczne.
- W Narodowej Galerii Sztuki Współczesnej - wystawa Rzym - stolica sztuki - prezentowano dzieła artystów zagranicznych tworzących w Rzymie.
Ekspozycje trwały od 5 marca do 29 czerwca.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wielkopolskie lekcje pokory

2024-05-05 13:08

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Jeżdżąc teraz intensywnie po Wielkopolsce zawsze znajduję czas, aby choć na chwilę w różnych miejscowościach znaleźć się tam, gdzie czas płynie inaczej, bo w rytmie wieczności. Katolickie świątynie: niektóre jeszcze z zachowanymi elementami architektury romańskiej czy gotyckiej, inne pamiętające czasy baroku, wreszcie niektóre budowane w wieku XIX i później.

Jednak połączone, powiem niezwykłym w tym miejscu językiem matematycznym: „wspólnym mianownikiem”. Przybywają tu ludzie bardzo bogaci i niezamożni, bardzo wiekowi i na ramionach rodziców, ludzie „różnych stanów” jakby to powiedziano w I Rzeczypospolitej czy też „różnych klas” ,jakby to ujęli „marksiści”. I są tu razem. Być może, a nawet prawie na pewno jest to jedyne miejsce, gdzie mogą spotkać się i być wspólnotą bez uprzedzeń, zawiści, negatywnych emocji. Czy idealizuję? Chyba nie.

CZYTAJ DALEJ

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Za nami doroczna pielgrzymka Przyjaciół Paradyża

2024-05-05 19:17

[ TEMATY ]

Przyjaciele Paradyża

Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu

Karolina Krasowska

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Modlą się o nowe powołania i za powołanych, a także wspierają kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. Dziś przybyli do Wyższego Seminarium Diecezjalnego na doroczną pielgrzymkę.

5 maja odbyła się diecezjalna pielgrzymka „Przyjaciół Paradyża" do Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni Powołań Kapłańskich w Paradyżu. Spotkanie rozpoczęło się od Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP i konferencji rektora diecezjalnego seminarium ks. Mariusza Jagielskiego. Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. – Gromadzimy się przed obliczem Matki Bożej Paradyskiej jako rodzina Przyjaciół Paradyża w klimacie spokoju, wyciszenia, refleksji i modlitwy, ale przede wszystkim w klimacie ofiarowanej miłości, o której tak dużo usłyszeliśmy dzisiaj w słowie Bożym – mówił na początku homilii pasterz diecezji. – Dziękuję wam za pełną ofiary obecność i za to całoroczne towarzyszenie naszym alumnom, kapłanom i tym wszystkim wołającym o rozeznanie drogi życiowej, dla tych, którzy w tym roku podejmą tę decyzję. Nasza modlitwa podczas Eucharystii jest źródłem i znakiem pewności, że jesteśmy we właściwym miejscu, bowiem Pan Jezus jest z nami i gwarantuje owocność tego spotkania swoim słowem, mówiąc „bo, gdzie są zebrani dwaj lub trzej w Imię Moje, tam Jestem pośród nich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję