"Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jakiego SLD potrzebuje Polska, jak możemy jej służyć i co w sobie zmienić, by robić to najlepiej" - mówił na kongresie nowy-stary szef Sojuszu
Lewicy Demokratycznej Leszek Miller, wybrany na następne cztery lata. Poparło go 80 procent delegatów. Nie miał kontrkandydata, a kongres - jak w PRL-u zjazd partii - był medialnie
wyreżyserowany i sterowany. Miller starał się stworzyć wrażenie, że ma program dla Polski, że rozpoczynają się rządy nowego przełomu, nowego otwarcia. W tym celu złożył samokrytykę,
wspominał jakieś błędy i wypaczenia, ale ich czas już minął. Jakbyśmy słyszeli późnego Gierka.
Czy kongres SLD coś rzeczywiście "otworzył"? Miało być dużo o gospodarce, ale jak się okazuje, chodzi jak zwykle o "gruszki na wierzbie", w tym obietnicę trzykrotnego
wzrostu gospodarczego, ograniczenie bezrobocia, poprawę sytuacji wszystkich obywateli. Jednak zanim ten wzrost nadejdzie, premier namawiał terenowych działaczy SLD, by zajęli się uruchomieniem bezpłatnych
noclegowni w każdym powiecie. Ponadto obiecał walczyć o równe prawa dla kobiet oraz pełną realizację tzw. ustawy antyaborcyjnej, czyli dopuszczenia zabijania dzieci poczętych z tzw.
wskazań społecznych, a także o wprowadzenie środków antykoncepcyjnych na listę leków refundowanych i zwiększenie dostępności badań prenatalnych. Oto i cały
lewicowy premier.
Nieco ciekawiej wypadło wystąpienie wicepremiera Jerzego Hausnera, który ujawnił nieco szczegółów nowego programu gospodarczego, m.in.: uproszczenie systemu podatkowego, z wprowadzeniem
podatku liniowego włącznie, liberalizację przepisów związanych z rozpoczynaniem i prowadzeniem działalności gospodarczej, konieczność zwiększenia deficytu budżetowego, a także
niezbędnych cięć wydatków państwa. Zapowiedział likwidację automatycznej indeksacji świadczeń wypłacanych z budżetu, oprócz emerytur i rent. Zdaniem wicepremiera, konieczna jest
także reforma KRUS, zmiana w orzecznictwie inwalidzkim i świadczeniach przedemerytalnych i w ogóle zmniejszenie obciążeń socjalnych budżetu. Hausner zapowiedział też przedstawienie
przez rząd projektu nowej ustawy o finansach publicznych, aby dokładniej kontrolować wydatki agencji i funduszy celowych. Czy to ma być nowy program czy tylko zmiana opakowania?
Tak naprawdę nie ma już znaczenia, co obiecuje rząd Millera. Przez 2 lata nie uczyniono niczego dla poprawy sytuacji Polski. I teraz nie ma w tym programie niczego z myślą
o rodzinie. Tylko gospodarka i przedsiębiorczość - przerabiamy to kilkanaście lat. Dlatego najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że w dalszym ciągu premierem
pozostaje Miller, a SLD, partia skorumpowana i słaba, nadal rządzi. Jednym słowem - nie da się uwierzyć w obietnice uzdrowienia Polski rękoma SLD, mając w pamięci
bilans dotychczasowych rządów i afer.
Jak SLD chce trzymać się władzy, widać po rządowym projekcie ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Podczas jego prezentacji na posiedzeniu sejmowej Komisji Europejskiej posłowie zarzucali
mu dopasowanie do interesów politycznych lewicy, co prowadzi do pozbawienia prawa do reprezentacji większości społeczeństwa. Przypomnę, że projekt ustawy przewiduje wybór 50 deputowanych do Parlamentu
Europejskiego z terenu Polski. Jak stwierdza jeden z pierwszych jej artykułów, członkowie Parlamentu mają być przedstawicielami społeczności obywateli Unii Europejskiej, a nie
państwa i narodu polskiego. Prawo wyborcze ma przysługiwać obywatelom polskim oraz obywatelom państw UE stale zamieszkującym na terenie kraju. Z głosowania ma być wyłączona dość
liczna Polonia. Prawo kandydowania będzie przysługiwało osobom po ukończeniu 21 lat. W przypadku obywatela UE, aby ubiegać się o to stanowisko, musi on mieszkać na terenie Polski
od 5 lat. Kandydatów na deputowanych będą mogły zgłaszać komitety wyborcze partii, koalicji oraz wyborców. Ilość wymaganych podpisów na listę okręgową ustawa ustala na poziomie 20 tys. Polska ma zostać
podzielona na 13 okręgów wyborczych. Większość z nich pokrywa się z województwami. Są jednak wyjątki, bowiem połączono województwa: małopolskie ze świętokrzyskim, dolnośląskie
z opolskim oraz zachodniopomorskie z lubuskim. Ponadto z województwa mazowieckiego wyłączono Warszawę. Istotnym novum jest uzależnienie ilości zdobytych mandatów od frekwencji
w danym okręgu wyborczym. Projekt ordynacji ma trafić w najbliższym czasie pod obrady Sejmu. Wybory do Parlamentu Europejskiego są przewidziane na 13 czerwca 2004 r. Można dodać,
że także prezydent Aleksander Kwaśniewski zamierza w wyborach do Parlamentu Europejskiego wystawić własną listę wskazanych przez siebie kandydatów. Mają być niezależni i nieskompromitowani.
Przewodzić ma liście prof. Bronisław Geremek. 10 tys. euro miesięcznej pensji - jest o co powalczyć.
I wracając jeszcze myślą do kongresu SLD, warto przywołać słowa Marka Dyducha, sekretarza generalnego SLD, który powiedział: "Część z nas pomyliła partię władzy z partią pełnej
miski!". Święte słowa. Tym bardziej naglące jest pytanie: Czy Polska potrzebuje SLD? Rzekomo tak, ponieważ na prawicy nie ma alternatywy. Czy to, że nie ma jednej partii prawicowej, tak betonowej i zakłamanej
jak SLD, oznacza, iż nie ma w Polsce ludzi prawych, uczciwych i kompetentnych? Jak długo pozostanie u władzy eseldowska nomenklatura, tak długo trwać będzie zawłaszczanie
państwa i jego majątku. Polska na pewno nie potrzebuje SLD. To Sojuszowi potrzebny jest interes, który nazywa się Polska.
Pomóż w rozwoju naszego portalu