Droga Pani Aleksandro! Przeczytałem w "Niedzieli" (nr 10/2003) list Pani Ewy, który zamieściła Pani pod tytułem "Kawałek prawdziwego życia". List ten poruszył mnie do tego stopnia, że łzy same popłynęły
mi z oczu. To nie kawałek prawdziwego życia, lecz kawał, ogrom naszego polskiego życia! Życia tak bardzo trudnego, a jednocześnie tak pięknego, autentycznego, tak bardzo zjednoczonego z Bogiem.
Tyle w tym liście głębokiej pokory, wielkiej wiary i autentycznej, prawdziwej Miłości do Boga, Rodziny i Ojczyzny zapomnianej przez "wielkich tego świata", tej Ojczyzny "liczącej kilka
numerów".
Dzisiejszy dzień jest szczególny, gdyż w Częstochowie u stóp Matuchny Bożej biedny i prosty człowiek, skrzywdzony, poniżony i oszukany, odarty z godności, pozbawiony szans
minimum egzystencji - z głęboką wiarą składa swe troski i zawierzenie. Te wioski "liczące kilka numerów" mogą uratować Polskę!
Jedni pławią się w dobrobycie, pomnażając niegodziwie zdobyte majątki, a inni nie mają w Ojczyźnie naszej kawałka chleba! To woła o pomstę do nieba, ale równocześnie nakłada
na wszystkich ludzi dobrej woli ogromny moralny obowiązek otoczenia opieką materialną i duchową naszych braci najmniejszych.
Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem typowym mieszczuchem, lecz mam wielki szacunek dla rolników, którzy żywią i bronią. To ludzie ogromnej, żywej wiary i bardzo ciężkiej pracy,
otwarci, życzliwi i kochający swoją Ojczyznę. Tym ludziom należy się szczególny szacunek za ich prawdziwie chrześcijańską postawę. I tak - jak Pani to określiła - ci ludzie mają bardzo
ciężkie życie, ale są szczęśliwi i tym szczęściem dzielą się z innymi.
Chciałbym Pani Ewie i jej rodzinie pomóc, choć i mnie nie jest łatwo, ale moja sytuacja jest nieporównywalnie lepsza i łatwiej jest mi znosić trudy tego życia. Mam rodzinę na utrzymaniu
i żyjemy dość skromnie, głównie ze względu na bardzo wysokie koszty utrzymania i kształcenia dzieci, ale bardzo chętnie, z wielką radością podzielę się z tymi tak bardzo potrzebującymi
ludźmi i będę się starał im pomóc.
Bardzo Panią proszę o udostępnienie mi adresu Pani Ewy, bym mógł napisać do niej list i zaproponować swoją pomoc. Chciałbym w miarę możliwości otoczyć tę rodzinę stałą pomocą materialną
i duchową, choć w tym ostatnim aspekcie przypuszczam, że to pomoc Pani Ewy i jej bliskich mojej rodzinie byłaby bardziej potrzebna...
Serdecznie pozdrawiam, dziękując za tyle dobra i mądrości, które "zaszczepia" Pani od lat u Czytelników "Niedzieli". Szczęść Boże!
Witold
Jeśli ktoś by chciał zrobić reklamę naszej Niedzielnej akcji pomocy "Rodzina - Rodzinie", to pewnie by nie wymyślił lepszego scenariusza niż te listy! Toteż przesyłając Pani Ewie cały plik listów od naszych
Kochanych Czytelników, jednocześnie nieśmiało podpowiadam, że jeśli Pani Ewa nie będzie w stanie "skonsumować" tej fali pomocy, jaka ją ogarnęła, zapraszamy do udzielania się w ramach tejże
wzajemnej rodzinnej pomocy. Jeden z naszych Czytelników napisał: "Szanowna Pani Redaktor - Aleksandro! Właśnie przeczytałem wzruszający list - «Kawałek prawdziwego życia» z pięknym
Pani komentarzem. Jakież to mamy jeszcze piękne rodziny! Oby Bóg dał nam doczekać lepszej przyszłości, żeby tak dobrym ludziom nie brakowało chleba w naszej Ojczyźnie".
Co do adresu Pani Ewy, to po wielekroć już zaznaczałam, że adresów nie udostępniamy, pośredniczymy tylko w przekazywaniu korespondencji, resztę pozostawiając do uznania osób zainteresowanych.
Oczywiście, nie jesteśmy "skrzynką kontaktową" i nie można się umawiać, że Redakcja będzie przekazywała takie listy w dalszej fazie korespondencji między Czytelnikami. Niestety, wciąż znajdują
się osoby, które podają nasz adres do dalszej korespondencji lub proszą o kolejne pośrednictwo z osobami, od których już otrzymały list, ale był bez nadawcy... itp. itd... Naprawdę nie ma sytuacji,
której nie wymyśliłoby życie i nasi Czytelnicy! A tymczasem przy tak wielkiej liczbie listów musimy trzymać się pewnego ustalonego porządku, by się po prostu nie pogubić. Więc wszystkie zagadkowe
listy, których adresaci są niemożliwi do odnalezienia, niestety, lądują w naszym archiwum. Obecnie powstaje też problem z pocztą elektroniczną. Nie wszyscy mają do niej dostęp, więc podpisywanie
listu tylko takim adresem łączy się z dodatkową pracą redakcyjną związaną z zapytywaniem o adres stacjonarny, pod który ktoś może chciałby przesłać jakąś korespondencję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu