Przysięga gwardzistów
Reklama
W pierwszych dniach maja 1527 r. żołdacy Karola V, oddziały niemieckich lancknechtów i wrodzy papieżowi uzbrojeni Włosi stanęli u bram Rzymu. Rankiem 6 maja rozpoczął się szturm miasta
- najpierw zaatakowano Watykan, lecz był on otoczony murem obronnym i dlatego dwa pierwsze ataki nie powiodły się. Dopiero za trzecim razem żołnierzom udało się wtargnąć do miasta, które było
bronione przez milicję rzymską, dowodzoną przez gen. Renzo da Ceri, oraz 189-osobowy oddział Gwardii Szwajcarskiej. Gwardziści broniący dostępu do Bazyliki św. Piotra i Pałacu Apostolskiego starli
się z atakującymi na placu na południe od Bazyliki. Pomimo ich heroicznej postawy nie mogli odeprzeć nieporównywalnie większych sił przeciwnika - zginęło ich wówczas 147 wraz z komendantem Gasparem
Roistem. Ocalało jedynie 42 gwardzistów, którzy eskortowali papieża Klemensa VII do zamku św. Anioła.
Dzień tragedii, w którym gwardziści szwajcarscy dali świadectwo swej bezgranicznej wierności papieżowi, stał się dniem historycznym. Z tego też powodu rekruci składają przysięgę właśnie
6 maja. W tym roku na pałacowym dziedzińcu św. Damazego przysięgę składało 32 nowych gwardzistów. Każdy z nich maszerował na środek placu, obejmował sztandar Gwardii Szwajcarskiej lewą ręką,
podnosił prawą rękę z trzema palcami dłoni uniesionymi do góry (symbolizują one Trójcę Świętą) i wypowiadał słowa przysięgi w kilku językach, których używa się w Szwajcarii.
Uwagę mediów przyciągał szczególnie komendant Gwardii - płk Elmar Theodor Mäder, który na uroczystość przywdział metalową zbroję (komendanci nie używali tej zbroi od kilkudziesięciu lat!), oraz rekrut
Dhani Bachmann - Hindus z pochodzenia. Został on jako dziecko zaadoptowany przez parę Szwajcarów z niemieckojęzycznego kantonu Lucerna. Wychował się i wykształcił w Szwajcarii i jako
dorosły już młodzieniec postanowił skorzystać z przywileju, który przysługuje tylko młodym katolikom pochodzącym z tego właśnie kraju - służenia papieżowi w jego osobistej gwardii.
Warto jednak wspomnieć przy okazji o akcentach polskich w Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Polskie siostry albertynki w kuchni koszarowej
Od lutego br. koszarową kuchnią Gwardii zajmują się polskie siostry. Wspólnota składa się z pięciu sióstr, które przyjechały do Watykanu z Polski. Przez wiele lat pracowały tu szwajcarskie siostry Opatrzności Bożej z Baldegg, jednak brak nowych powołań spowodował, że zgromadzenie musiało zrezygnować z tej misji.
Polskie żony gwardzistów
Oficerowie Gwardii, którzy decydują się na dłuższą służbę (dla zwykłych gwardzistów służba trwa dwa lata), mogą sprowadzić do Watykanu rodzinę. Mało kto wie jednak, że dwaj z nich - sierżant Andreas Walpen i Marcel Riedi - mają żony Polki. Ślub Magdaleny Wolińskiej i Marcela Riedi odbył się w przeddzień przysięgi gwardzistów w watykańskim kościele św. Szczepana Abisyńczyków, natomiast Anna Rzepiel i Andreas Walpen są małżeństwem już od 6 lat.
Gwardzista mówiący po polsku
Wśród gwardzistów odbywających obecnie służbę w Watykanie jest młody halabardzista, który mówi po polsku. Nazywa się Dominik Landert. Urodził się w Szwajcarii i jest obywatelem tego kraju, lecz jego matka jest Polką, dlatego zna nasz język i kraj. Z okazji święta Gwardii przeprowadziłem z tym "polskim" gwardzistą krótki wywiad.
Włodzimierz Rędzioch: - W jaki sposób trafił Pan do Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej?
Reklama
Dominik Landert: - Urodziłem się w Szwajcarii i pochodzę z miasta Uster, które znajduje się niedaleko Zurychu. Mój ojciec jest rodowitym Szwajcarem, a matka Polką z Warszawy. Czuję się więc Szwajcarem z polskimi korzeniami. Polskę odwiedzałem często, szczególnie w czasie wakacji jeździliśmy na Mazury. Tradycyjnie nasz kanton uchodzi za protestancki, lecz dziś społeczeństwo jest bardzo zlaicyzowane i mało kto chodzi do kościoła. Ludzie nie interesują się ani Papieżem, ani Watykanem, jak ma to miejsce w "katolickich" kantonach kraju, a często nawet nastawieni są bardzo antypapiesko. Zdarza się, że praktykujących, wiernych Papieżowi katolików określa się ironicznie mianem "papistów". Śledziłem działalność Papieża za pośrednictwem telewizji, ale wyznam, że było to zainteresowanie dosyć powierzchowne. Wszystko zmieniło się w Roku Jubileuszowym 2000, gdy z rodzicami udałem się na pielgrzymkę rodzin do Rzymu, którą zorganizował dawny gwardzista. Dzięki niemu odwiedziłem koszary, gdzie spotkałem moich rówieśników pełniących służbę w Gwardii Szwajcarskiej. Wtedy podjąłem decyzję, że po zdaniu matury wstąpię do Gwardii.
- Czy fakt, że Papieżem jest Polak, miał wpływ na Pańską decyzję?
- Fakt ten nie wpłynął na moją decyzję, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że moja znajomość języka polskiego może być pomocna w wykonywaniu służby.
- Kiedy wstąpił Pan do Gwardii?
- W czerwcu 2001 r., co oznacza, że służę już prawie dwa lata.
- Jakie wrażenia wynosi Pan po dwóch latach służby "polskiemu" Papieżowi?
- Nigdy nie żałowałem swojej decyzji i prawdę mówiąc, nie znam nikogo, kto wracałby do Szwajcarii rozczarowany. Wszyscy z pewnym sentymentem wspominają służbę Papieżowi, a dawni gwardziści, gdy tylko mają okazję, wracają do Rzymu i Watykanu. Ostatnio pełniłem służbę na Placu św. Piotra w czasie spotkania Jana Pawła II z młodzieżą Rzymu. Przez całą uroczystość razem z trzema kolegami byliśmy tuż obok Papieża. Gdy po służbie rozmawiałem z nimi, zgodnie stwierdziliśmy, że są to chwile, dla których warto być gwardzistą.
- Pańska służba dobiega końca. Jakie ma Pan plany na przyszłość?
- Chciałbym pozostać na służbie do końca sierpnia, by później podjąć studia na Politechnice w Zurychu.
- Życzę więc powodzenia i dziękuję za spotkanie.