Rabindranath Tagore, indyjski poeta, laureat literackiej Nagrody Nobla z 1913 r. apelował do współczesnego sobie człowieka: „jesteś okryty pyłem martwych słów. Wykąp swą duszę w milczeniu”. Słowa te i dziś są aktualne i wysoce pożądane. Współcześni ludzie cierpią na „chorobę słowa”. Wylewają bowiem potoki słów bezmyślnych, bezsensownych, pełnych jadu, cynizmu i kłamstwa. Ta sytuacja stwarza wrażenie, że im kto głupszy i bardziej zdemoralizowany, tym głośniej i częściej mówi, mieniąc się być ekspertem w każdej sprawie. Głupota jednak, to nie tyle brak wiedzy i wykształcenia (bo dziś prawie każdy jest wykształcony i chwali się skończonymi studiami, a nawet posiadaniem stopni i tytułów naukowych), co raczej brak mądrości rozumianej jako umiejętność stosowania teoretycznej wiedzy w życiu oraz poszukiwanie ostatecznego zrozumienia sensu świata i życia.
Reklama
Owe rzekome autorytety i eksperci przekonując do swoich racji, a nie prawdy, która jest zgodnością tego, co się myśli i mówi z tym, co jest w rzeczywistości, nie mając prawdziwych, merytorycznych argumentów (argumentum ad rem) coraz częściej i śmielej posługują się pseudoargumentami (argumentum ad personam) używając przy tym oszczerstw, pomówień oraz języka nienawiści. Taki poziom dyskusji, a właściwie jej brak, coraz częściej staje się udziałem polityków i tzw. ekspertów. W sposób często prymitywny i wulgarny atakują oni tych wszystkich, którzy mają inne zdanie niż oni sami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Być może panosząca się „choroba słowa” jest wynikiem wszechogarniającego hałasu, który jak pokazują badania, powoduje m. in.: zmęczenie, efekty naczyniowo-sercowe i psychofizjologiczne, symptomy psychiatryczne oraz nieracjonalne zachowania. Jednym słowem hałas niekorzystnie wpływa na funkcjonowanie organizmu czlowieka. Dlatego warto chociażby z okazji trwającego adwentu „wykapać swą duszę (a wszyscy ją posiadają, niezależnie od ugrupowania politycznego i wyznawanej religii) w milczeniu”. Potrzeba nam odnaleźć siebie samego i zdrowe relacje z innymi ludźmi w ciszy i w milczeniu.
Pierre Marie Delfieux, założyciel monastycznych Wspólnot Jerozolimskich, pisał w książce pt.: Źródło na pustyni miasta: „w milczeniu warg, unikając zbytecznego mówienia, unikniesz powierzchowności obmowy i lekkomyślności, a przez to grzechu. Kto czuwa nad językiem, zachowa swe życie, a kto mówi wiele, zgubi się. Bo nadmiar słów nigdy nie jest bez winy (...). W milczeniu całej istoty, unikając otaczającego cię hałasu, zachowując spokój wewnętrzny, wiedz, że dobro nie czyni hałasu, a hałas nie czyni dobra. Z miłością więc czuwaj nad sposobem chodzenia, pracowania, przyjmowania gości, rozmawiania. Cisza także jest miłością... przez milczenie naucz się kochać (...). Żyj w milczeniu pelnym ufności, bez wewnętrznego posądzania, bądź powściągliwy, człowiek mądry milczy do właściwej chwili. Mów, kiedy to konieczne, streszczaj się, mów niewielu słowami i umiej zarazem słuchać i milczeć. Im więcej słów, tym więcej próżności (...). Milczenie przywoła cię do porządku, gdy będziesz niespokojny, kuszony, zmęczony, nauczy cię panowania nad sobą i powściągliwości (...). Jeżeli językiem nie grzeszysz, jesteś mężem doskonałym, zdolnym trzymać na wodzy całe swoje ciało. Milczenie pomoże ci porzucić nałogi, wyzbyć się wewnętrznego gadulstwa, znaleźć właściwą postawę i słowa prawdy”.
W poczuciu odpowiedzialności za jakość mowy w życiu publicznym i korzystając z adwentowego namysłu, wykąpmy swe dusze i umysły w milczeniu.