W 4. niedzielę po Wielkanocy liturgia ukazuje nam Jezusa Chrystusa jako Dobrego Pasterza, bowiem On sam tak siebie nazwał, mówiąc: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce (...).
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić
i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz" (J 10, 11-16).
Z obrazem dobrego pasterza związana jest wzruszająca przypowieść o zagubionej owcy, kiedy to pasterz mający olbrzymie stado zostawia je, a sam idzie szukać tej jednej zagubionej gdzieś w rozpadlinach
skalnych. Gdy ją znajduje, jego radość jest wielka. Jakże bardzo ta opowieść pasuje do Chrystusa, który szuka zagubionego grzesznika i raduje się z jego nawrócenia.
Ten wzruszający obraz upodobała sobie ikonografia chrześcijańska. Od niepamiętnych czasów, bo już w katakumbach i na starożytnych mozaikach sztuka kościelna przedstawia Zbawiciela jako Dobrego Pasterza.
On to bowiem upadły rodzaj ludzki znalazł i wziął na swoje miłosierne ramiona. On każdego z nas z miłością do swojego Serca przygarnia. On nas prowadzi po pustyni i bezdrożach życia do niebieskiej ojczyzny.
Niedziela 11 maja jest szczególnym dniem modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Kościół mobilizuje nas w tym dniu do modlitw o to, aby Chrystusowa owczarnia miała wystarczającą liczbę dobrych pasterzy,
inaczej ucierpi na tym, gdyż będzie zaniedbana, a może nawet się rozproszy.
Chrystus dobrze wiedział, że Jego zbawcze dzieło musi ktoś dalej prowadzić, i dlatego tak starannie dobierał sobie pierwszych kapłanów, a Ewangeliści zostawili nam Jego słowa: "Jak Ojciec Mnie posłał,
tak i Ja was posyłam" (J 20, 21). "Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi" (Mk 10, 16). Dał też Jezus kapłanom swoim moc dawania życia Bożego ludziom i decydowania o ich wiecznym losie:
"Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28, 19). "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony" (Mk 16, 16). Dał im również władzę
odpuszczania grzechów. "Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20, 23).
Wreszcie dał kapłanom władzę sprawowania Ofiary, w której Jego Ciało i Krew będą składane w darze Ojcu Niebieskiemu: "To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!"
(Łk 22, 19).
Jak choćby z tych powyższych słów wynika, kapłaństwo to wielka rzecz, trzeba być człowiekiem silnym w wierze, by przyjąć Boże powołanie. Ks. Jan Twardowski pisał:
Własnego kapłaństwa się boję
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam
i przed kapłaństwem klękam...
Powołanie kapłańskie jest darem Bożym, a w jego formowaniu bierze udział rodzina i wspólnota parafialna. A nade wszystko konieczne jest osobiste zaangażowanie powołanego. W domu rodzinnym, a następnie
w życiu parafialnym wspólnoty przyszły kapłan winien ćwiczyć praktycznie miłość do ludzi. Umiejętność prowadzenia dialogu i uczynki miłości są znakiem prawdziwego powołania do kapłaństwa. Pracownik cywilny,
świecki, poza godzinami pracy ma swoje życie osobiste. Kapłan jest zawsze na służbie, zawsze dyspozycyjny. Żyje życiem wspólnoty, której służy. Nigdy nie jest zwolniony od dawania dobrego przykładu, bo
wszyscy, patrząc na niego, mają widzieć Tego, którego reprezentuje - Chrystusa.
W Polsce mamy jeszcze dużą liczbę kapłanów, możemy nimi obdzielać nawet inne kraje. Jednak na Zachodzie jest ich coraz mniej, seminaria świecą pustkami, wiele kościołów nie ma duszpasterzy. Trzeba
świętych rodzin, trzeba dobrych kapłanów, aby tak kiedyś nie stało się i u nas. Pamiętajmy o tym i módlmy się, by Chrystusowi nie zabrakło robotników do winnicy Pańskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu