Jakkolwiek życie powstawało tylko z życia i tylko poprzez płeć, człowiek już w zamierzchłych czasach marzył o stworzeniu go drogą pozanaturalną. Znamy mit o Pigmalionie, który wcielił swe marzenia w kamień,
rzeźbiąc kobietę tak piękną, jakiej nie było na ziemi. Zakochał się w niej i cierpiał, albowiem marmur nie mógł doń przemówić ani się uśmiechnąć, ni podać dłoni. Posąg łaską Afrodyty zmieniony został
w żywą kobietę. Pigmalion uczynił ją swoją żoną i królową, a ona dała mu syna. Czyż stary grecki mit nie zawiera odwiecznego pragnienia ludzkości, by stworzyć sztucznego człowieka?
Toteż sztucznych ludzi pełno jest w podaniach i legendach wszystkich narodów. Wiara w strzygi, wampiry i różnego rodzaju upiory wzięła się z mitologii ludów słowiańskich. Natomiast golemy, homunkulusy
i androidy zrodziły się z autentycznego przeświadczenia, że człowieka można wyprodukować, powtarzając w retorcie procesy zachodzące w organizmie.
Sztuczny człowiek, jako efekt bluźnierczej konkurencji z Bogiem w naśladowaniu procesu stworzenia, jest najczęściej w podaniach i w literaturze odstręczający. Ale nie zawsze. Bywają imitacje prawie
doskonałe, podobne do żywych ludzi jak dwie krople wody. Zawsze są jednak tylko tworami - ludźmi zniekształconymi przez niedomiar cech człowieczych, przez ich przerost lub przez pojawienie się właściwości
nieludzkich. Sztuczny człowiek jako bohater literacki jedną nogą stoi więc na terenie opowieści grozy, drugą wkracza na obszar science fiction. A bohaterami podań o twórcach sztucznych ludzi są czasem
rzemieślnicy, ale najczęściej uczeni, zwłaszcza alchemicy i medycy.
W naszej epoce, w której oszałamiające odkrycia biologiczne i nowe techniki medyczne wyleciały jak z puszki Pandory, science fiction poniekąd zmaterializowała się. Dzięki współdziałaniu takich współczesnych
dyscyplin nauki, jak: biochemia, mikroelektronika i chemia polimerów, możliwe stało się wyprodukowanie sztucznej skóry, krwi i kości. Także elektronicznie poruszanych kończyn, soczewek do wnętrza oka,
miniaturowej trzustki, naczyń krwionośnych i sztucznej nerki. Obecnie prowadzi się badania nad sztucznym sercem. Tysiące pacjentów nosi wszczepione regulatory pracy serca. Liczba wynalazków jest ogromna.
W latach 70. XX wieku przyszło na świat pierwsze dziecko z probówki i dzieci tych, w tym także bliźniąt, rodzi się coraz więcej. Do zapłodnienia dochodzi poza organizmem matki, a następnie przenosi
się zapłodnione jajeczko z powrotem do jej organizmu. Niestety, metoda in vitro powoduje niszczenie wielu zarodków - a więc ludzkiego życia. Niesie także ryzyko innych nadużyć. Oto pewien przedsiębiorczy
Kalifornijczyk - Robert Graham wpadł na pomysł zapładniania jajeczek kobiet o nieprzeciętnej inteligencji nasieniem laureatów Nagrody Nobla.
Z chwilą gdy rozszyfrowano kod genetyczny, czyli poznano sposób, w jaki geny wysyłają "sygnały" sterujące rozwojem organizmu, powstała możliwość manipulowania życiem.
W lutym 1977 r. naukowcy brytyjscy z komórek dorosłej owcy odtworzyli identyczne jagnię. Ian Wilmut z Instytutu Roślin w Edynburgu, w Szkocji, pobrał materiał genetyczny z sutka dorosłej owcy. Z komórki
sutka wyciągnął jądro komórkowe, w którym zawarta jest większość informacji genetycznej. Jądro zostało wprowadzone do komórki zarodka innej owcy, czyli implantowane zastępczej matce. Tak przyszła na świat
doskonała genetycznie kopia dorosłego osobnika - słynna owca Dolly.
I. Wilmutowi udało się też wyhodować i taką owcę, w której mleku znajdowały się białka pomocne w terapii antyrakowej u ludzi. Nowa technika miała pozwolić na hodowanie nie jednej repliki, ale całych
stad lekodajnych owiec. Niestety, u Dolly stwierdzono zbyt szybki proces starzenia się i liczne choroby.
Wkrótce potem, w marcu 1977 r., naukowcy z Centrum Badań Naczelnych w Beaverton, w stanie Oregon, "stworzyli" dorosłe małpki, klonując ich embriony. Po raz pierwszy przeprowadzono tego typu eksperyment
na gatunku, który podobnie jak ludzie należy do tego samego rzędu - naczelnych.
Wskutek zastosowania tych samych technik, dzięki którym przyszła na świat owca Dolly, przed końcem minionego roku sekta zwana ruchem realiańskim (Ruch dla Przyjęcia Istot Pozaziemskich) podała niepotwierdzoną
informację, że urodziło się pierwsze sklonowane dziecko, dziewczynka.
Wraz z narodzinami pierwszego sklonowanego dziecka moraliści i ustawodawcy wkroczyli w złożoną sferę stosunków człowiek - klon. Człowiek przestał być kimś niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju.
Wróciły na nowo pytania o początek człowieka, o odpowiedzialność uczonych i granice, których przekraczać nie wolno.
W senacie amerykańskim pojawił się projekt ustawy, która miałaby zezwolić na klonowanie, lecz zabronić implantacji uzyskanego w ten sposób dziecka do łona kobiety. Jak uważają niektórzy senatorzy,
jeśli zapłodnienie w jego naturalnej postaci jest koniecznym warunkiem człowieczeństwa, to "takie dziecko nie będzie człowiekiem". Po cóż więc tworzyć istoty skazane na zgubę? O poddaniu problematyki
życia, płodności i śmierci totalnej administracji państwowej obszernie pisał ks. Jerzy Bajda w artykule: Pokusa stwarzania człowieka (Nasz Dziennik, 24 lutego 2003 r.).
Nadzieja, gdy chodzi o losy rodzaju ludzkiego, nie może przesłonić ponurej prawdy, że nie brakuje entuzjastów klonowania, planowania genetycznego czy też "ulepszania rasy".
"Stolica Apostolska zdecydowanie opowiada się za wprowadzeniem powszechnego i całkowitego zakazu klonowania istot ludzkich, zarówno w celach reprodukcyjnych, jak i dla potrzeb nauk. Klonowanie istot
ludzkich, nawet wtedy, gdy podejmowane jest z myślą o poprawienie bytu ludzkości, stanowi pogwałcenie godności osoby ludzkiej. Klonowanie embrionów prowadzi do uprzedmiotowienia ludzkiej płciowości i
komercjalności ludzkiego życia" (z wystąpienia abp. Renato Raffaele Martino na sesji ONZ, 23 września 2002 r.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu