Szczęść Boże, Pani Aleksandro. Na wstępie chciałbym podziękować za Pani pracę. Jestem wdzięczny, że istnieje rubryka, która umożliwia ludziom poznawanie się, szczególnie w czasach, gdy osoby wartościowe
są spychane na margines. Ja zwróciłem uwagę na Pani rubrykę latem, kiedy 12 sierpnia mieliśmy wspólną Mszę św. przed wejściem na Jasną Górę. Rozdawano też wtedy "Niedzielę". Od sierpnia zabieram się do
napisania tego listu, ponieważ chciałbym nawiązać kontakt z jakimiś osobami lubiącymi góry i sport oraz chcącymi się rozwijać, co dla samotnego czowieka jest raczej trudne. Jeszcze nie trafiłem na osobę,
która by nie chciała mnie zmieniać na siłę - nie podoba się to, że słucham Radia Maryja, że lubię sobie pobiegać po lesie, że jestem za dobry. Albo też, że jestem prostym człowiekiem - tylko po zawodówce.
Czytając takie czasopisma, jak "Miłujcie się", "Niedziela" czy "Nasz Dziennik", człowiek nie odczuwa tej samotności i wie, że jest mnóstwo ludzi myślących podobnie, że życie z Panem Bogiem jest łaską,
a nie ograniczeniem. Jestem wdzięczny, że przedstawia Pani osoby w różnym wieku, również te, które słuchają Radia Maryja.
Mimo że mam już 43 lata, sprawy młodych nie są mi obojętne, udało mi się nawet być na spotkaniu Młodzieżowych Kół Radia Maryja na Jasnej Górze. I byłem zbudowany tą młodzieżą. Tak pięknie się potem
bawili przy dźwiękach muzyki i śpiewie Tomka Kamińskiego. Zobaczyłem, jak Duch Święty działa przez różne wspólnoty.
Pamiętam, że kiedy rok temu byłem trochę zniechęcony do ludzi, którzy mi byli winni pieniądze za prace remontowe, pytałem Ducha Świętego, co mam czynić, ponieważ lubię swoją pracę, mimo że jest
fizycznie ciężka. W końcu dałem ogłoszenie do "Naszego Dziennika" i zaraz miałem i mam do tej pory bardzo dużo pracy. Myślę, że brakuje nam wiary; jest tak, jakby Pan Bóg był tylko w kościele - budynku,
a nie w każdym z nas.
Przepraszam, że zająłem Pani trochę czasu moimi bazgrołami. Jestem wdzięczny, że ma Pani tyle wyrozumiałości, bo ja z kolei nie rozumiem takich osób, które się chwalą, że im samotność odpowiada.
A co ciekawe, piszą to kobiety, które powinny rozumieć, że każdy człowiek jest inny, bo to Pan Bóg nas stworzył z tą innością i taka samotność bywa z bardzo różnych powodów. Gdy ludzie otworzą się na
innych, to na pewno wyjdą z tej samotności, a pewnie większość osób z Pani rubryki nie chce żyć sama dla siebie. Czasami dziękuję Panu Bogu, że nie umiem oceniać innych - wolę tych ludzi tłumaczyć, i
najwyżej jest mi ich żal.
Sam nie wiem, czy jestem tylko prostym człowiekiem, czy prostakiem, ale mam nadzieję, że uda mi się znaleźć kogoś, z kim mógłbym rozmawiać i pogłębiać swoje zbliżanie się do Pana Boga. Bardzo bym
chciał z taką osobą wyruszyć w góry, bo tam zawsze wypoczywam i traktuję to jako rekolekcje. Tak się składa, że należę do Odnowy w Duchu Świętym, gdzie też uczę się pokory.
A teraz kilka słów o sobie. Od 1992 r. jestem na rencie ze względu na wzrok, a wcześniej pracowałem na budowie jako malarz. Kiedyś ktoś powiedział o tym zawodzie, że "to są ci, którzy mają w herbie
pół litra", co mnie wtedy bardzo zabolało, bo ja wcale nie piłem i nawet śmiali się ze mnie w pracy, że powinienem pójść do seminarium. Ja na to odpowiadałem, że aby być człowiekiem, niekoniecznie trzeba
być księdzem.
Na koniec życzę Pani dużo światła od Ducha Świętego, aby Pani Jego słuchała, a nie ludzi, bo to jest naprawdę odpowiedzialna praca. Życzę Pani i całej Redakcji wszystkiego, co dobrem się nazywa.
Z Panem Bogiem.
Andrzej z Wielkopolski
Jakże ja lubię takie listy! Są odpowiedzią dla tych wszystkich, którzy z góry zastrzegają, że mogą zaprzyjaźnić się tylko z osobami "na poziomie". Bo co to znaczy - "na poziomie"? Czy chodzi o wykształcenie,
ogładę, stosunki towarzyskie, kulturalny sposób bycia?...
Pan Andrzej pisze: "Jeszcze nie trafiłem na osobę, która by nie chciała mnie zmieniać na siłę". To wiele mówi nie tyle o Panu Andrzeju, ile o tychże osobach. A może to one powinny się zmienić same,
by umieć przyjąć drugiego człowieka z całą jego różnorodnością i bogactwem duszy...
Kontakt z drugim człowiekiem to dla nas nie tylko rozrywka i urozmaicenie, to także konkretne zadanie, żeby nie powiedzieć, że niejednokrotnie jest to krzyż. Przez taki kontakt możemy sami siebie
zobaczyć w całkiem nowym świetle. Wysłuchując czyichś kilometrowych opowieści, zadajmy sobie pytanie, czy i my czasem nie zanudzamy naszych bliźnich. Czy widząc w drugim człowieku różne wady, sami jesteśmy
doskonali? I wreszcie - czy oczekując od innych czasem tak wiele, sami możemy im w ogóle dać choćby cokolwiek?
Z tymi pytaniami pozostawiam Państwa i siebie - na Wielki Post (w którym piszę te słowa) - jako swoiste rekolekcje dla nas wszystkich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu