Bardzo dziękuję Panu Bogu i Wam za "Niedzielę" w dzień Pański, gdy spotykamy się na Mszy św. z Panem Jezusem i odpoczywamy po pracy.
Mimo że od około trzech lat jestem prawie codziennym uczestnikiem Mszy św., to każdego dnia Pan Jezus mówi do mnie coś nowego, czego wcześniej nie dostrzegłam lub nie rozumiałam. Wchodząc do kościoła
na Mszę św. przed godz. 16.00, zauważyłam, że wszystkie "Niedziele" znikły ze stolika. Ucieszyło mnie to, a jednocześnie zasmuciło, dlaczego nie jest tak co niedzielę, przecież w każdej "Niedzieli" są
poruszane ważne sprawy i zawsze jest zamieszczone czyjeś świadectwo. Zrozumiałam, że trzeba dorosnąć do potrzeby czytania gazety katolickiej i uświadomienia sobie, jak jest ona dla nas cenna i pouczająca.
Prowadzi nas jak matka kochająca swoje dziecko.
Im jestem bliżej Kościoła i Pana Jezusa, tym wyraźniej widzę i czuję, jak trudno jest świadczyć o Panu Jezusie swoim czynem. Jeśli świadectwo wiary jest w ukryciu, wszystko jest dobrze. A jeśli
wychodzi na światło dzienne, szatan chce wszystko zniszczyć, żeby nie ufać Panu Bogu i Matce Bożej.
Na początku listopada mąż złamał nogę i znalazł się w szpitalu, ale się nie odsunął od Pana Jezusa, lecz jeszcze bardziej przybliżył. Wyspowiadał się i codziennie przyjmuje Komunię św. Bardziej
rozumie drugiego cierpiącego człowieka. Kocham mojego męża i współczuję mu, pomagając jak potrafię. Dostrzegam też, że przez cierpienia Pan Jezus doskonali nas i oczyszcza z naszych grzechów, pychy, pewności
siebie, zarozumiałości i znieczulicy względem naszych braci i sióstr w Panu Jezusie.
Jest z mężem w jednej sali człowiek bezdomny, który w rozmowie ze mną stwierdził, że uważa pieniądz za najważniejszy, gdyż za pieniądze można dostać wszystko, nawet lepszą opiekę. Jak opowiadał
o sobie, miał dom, żonę i dziecko. Lubi alkohol i pali papierosy. Jeśli chodzi o Pismo Święte - to też powtarza różne dziwne rzeczy. Ja jednak jestem przekonana, że uczciwość popłaca, a dociekanie i wymądrzanie
się prowadzi na manowce. Żal mi tego człowieka, chciałabym, aby zrozumiał i odczuł miłość Pana Jezusa przez wiarę. Staram się z uśmiechem wchodzić do sali, z życzliwością nie tylko dla męża, ale dla wszystkich
chorych.
Pani Aleksandro, ma Pani niełatwą pracę. Życzę wielu łask Bożych. Szczęść Boże.
Władysława
Gdy czytam podobne listy, przychodzi mi na myśl św. s. Faustyna. Ludzie uczeni dziwili się, jak prosta kobieta mogła być tak głęboko uduchowiona, jak mogła wyrażać się w tak mądry sposób. Wiele naszych
czytelniczek i czytelników też mogłoby zawstydzić współczesnych mędrców! Pani Władysława opisuje sprawy proste, swoje życie i codzienne spostrzeżenia. A jednak jakaż głębia jest w jej słowach, jak wiele
one mówią "między wierszami", ile jest w nich prawdziwej szczerości i wiary!
Wiele listów przechodzi przez moje ręce. W każdym zawarty jest kawałek czyjegoś życia. Pojedyncze słowo, jakiś zwrot czy zdanie mogą czasem powiedzieć wiele o nadawcy. Czuję się prawdziwie zaszczycona
i uprzywilejowana, że piszą Państwo do mnie o swoich bardzo osobistych problemach, ja zaś staram się, jak potrafię, aby sprostać Państwa zapytaniom i oczekiwaniom. Czasem ktoś wnosi "reklamację" do moich
poprawek - choć zdarza się to na szczęście bardzo rzadko - no cóż, nikt z nas nie jest ideałem...
Ale największą nagrodą są dla mnie listy podobne do powyższego, gdy ktoś otwiera swoje serce i dzieli się nim z nami wszystkimi. Dziękuję Pani, Pani Władysławo!
Pomóż w rozwoju naszego portalu