Prezydent RP zawetował ustawę o biopaliwach, a tym samym zablokował możliwość rozwoju produkcji rzepaku, a także żyta i ziemniaków, z których robi się spirytus. Nie chce polepszenia warunków życia na
wsi, nie zależy mu na tworzeniu nowych miejsc pracy (70 tys.), na ożywieniu gospodarczym, wykorzystaniu polskich surowców, a nawet na ochronie środowiska, na co pozwala ekologiczne paliwo. 4,5-procentowy
udział biopaliw - co zakwestionował A. Kwaśniewski w ustawie - odpowiada polskim normom i nie stawia wymogu zapewnienia drugiego dystrybutora. Co dziwne, największe zastrzeżenia Kwaśniewskiego wzbudził
zapis, że nasiona mają pochodzić wyłącznie z polskich plantacji. Zarzucił także, że w tej chwili brakuje odpowiedniej infrastruktury do rozprowadzania paliwa z biokomponentami, a także to, że ma ono szkodliwe
działanie na silniki starszych aut. Jednym słowem - argumenty użyte przez prezydenta bronią importerów i dotychczasowego kapitału prywatno-państwowego. Przy okazji prezydent uderzył także w rząd, ponieważ
ustawa o biopaliwie była wpisana w umowę koalicyjną. PSL powinien wyjść z rządu.
Nasuwa się pytanie: Czy prezydent tylko ugiął się pod wpływem lobby importerów paliwa, czy też od lat wetuje wszystko, co mogłoby przynieść zysk Polakom? Przypomnę, że zawetował 20 ustaw AWS-u korzystnych
dla narodu i polskiej gospodarki. Podobnie ustawa o biopaliwach dawała szansę zagospodarowania wielu milionów hektarów ziemi na polskiej wsi. Nawet jeśli po poprawkach wejdzie ona w życie za rok czy później,
może wykluczyć polskich rolników z możliwości zarobienia na biopaliwach. Po ewentualnym wejściu do Unii Europejskiej nastąpi liberalizacja handlu, będziemy musieli otworzyć swój rynek na żyto z Niemiec,
rzepak z Francji czy inne biokomponenty z całego Zachodu. A więc zysk z tego wszystkiego trafi do zachodnich koncernów. Czy o to chodziło prezydentowi?
Nie jest prawdą, że biokomponenty są szkodliwe. Wyniki badań renomowanych instytutów naukowych pokazują, że stosowanie biopaliwa jest zupełnie bezpieczne dla silników aut. Pozytywne wyniki eksperymentów
na biopaliwie z rzepaku potwierdzili m.in. inżynierowie z Wyższej Oficerskiej Szkoły Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Co więcej, paliwa z udziałem np. bioetanolu produkowane są w Polsce od 1993 r. Dobrze
wiedzieć, że już w 1996 r. 36 proc. sprzedawanych benzyn zawierało 4,5 proc. bioetanolu. W USA od lat dopuszcza się nawet 10-procentową zawartość dodatku bioetanolu w benzynie silnikowej. W ubiegłym roku
prawie 50 proc. benzyny produkowanej na polski rynek przez Rafinerię Gdańską zawierało 4,5-5 proc. biokomponentów. PKN Orlen - największy krajowy producent paliw - do każdego litra swojej benzyny dodawał
3 proc. eteru (co odpowiada mniej więcej 1,5 proc. bioetanolu). Naukowcy twierdzą, że biopaliwo ma lepszą smarowność, zmniejsza emisję związków toksycznych i zadymienia, jest bardziej odporne na niskie
temperatury - to tylko niektóre korzyści dla środowiska płynące ze stosowania ekologicznego paliwa.
Dlatego zupełnie niezrozumiała jest wywołana sztucznie kampania strachu w mediach, ukazywanie biopaliwa jako źródła kłopotów dla użytkowników aut. Jak się wydaje, ukrywają się za tym bogaci producenci
i dystrybutorzy paliw, którzy nie chcą dopuścić do rynku nowych udziałowców, a także nie chcą dzielić się zyskiem z polskimi rolnikami. Tymczasem polską branżę paliwową czeka ogromnie ważne zadanie, jakim
będzie połączenie Orlenu i Rafinerii Gdańskiej. Byłoby wskazane, aby tego giganta paliwowego pozostawić w polskich rękach. Taki koncern mógłby konkurować z innymi firmami z Europy Środkowej, byłby regionalnym
liderem. Taka konsolidacja przyniosłaby też stabilizację rynku i cen. Chodzi jednak o to, aby większość udziałów tego koncernu miał Skarb Państwa, a nie spoczywały one w rękach któregoś z zagranicznych
koncernów naftowych, który nabywszy połączony Orlen i RG, będzie ograniczał w nich produkcję, aby zrobić miejsce dla wyrobów pochodzących ze swoich zakładów na Zachodzie.
Wiem, że orędownicy prywatyzacji mają i na to kontrargument, mianowicie uważają, że po całkowitym otwarciu naszego rynku paliwowego, co nastąpi po ewentualnym wejściu Polski do UE, zachodnie rafinerie,
mając ogromne rezerwy produkcyjne, rzucą na polski rynek tanie paliwa, aby nasz rynek zdestabilizować. Dlatego lepiej - tak myślą zwolennicy prywatyzacji - aby zagraniczny koncern przejął sektor paliwowy
w Polsce, a będziemy mieli i pieniądze ze sprzedaży, i spokój cenowy.
Nic bardziej błędnego, czego dowodem jest godna pożałowania sytuacja sprzedanych obcemu kapitałowi innych ważnych dawniej zakładów. Ustawa o biokomponentach dawała szansę pomnożenia majątku naszych
producentów paliw, tworzyła nowe miejsca pracy, przynosiła konkretne pieniądze rolnikom. Sejm powinien odrzucić weto prezydenta o biopaliwach. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że wówczas premier
stanąłby na przeszkodzie jakimś interesom prezydenta. Lepsza byłaby wojna na górze niż szkodząca Polsce ugoda.
Pomóż w rozwoju naszego portalu