Reklama

Marek Kotański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przesłanie to w pełni realizował przez lata swojego niepowtarzalnego życia Marek Kotański, którego przedwczesna śmierć poruszyła wszystkich ludzi, w sposób szczególny zaś dotknęła tych, z którymi łamał chleb miłości.
Jak większość ludzi, miał w swoim życiu okres zagubienia, miał swego judasza i piłata, ale swoje powołanie życiowe odnalazł w niesieniu pomocy ludziom, w których z różnych powodów zagnieździło się zło, niszczące ich samych i ludzi z ich otoczenia.
Jednym z najtrudniejszych wyzwań współczesnego świata jest przygarnięcie odrzuconych, przegranych, poranionych przez samych siebie, wyrzuconych poza nawias społeczeństwa. Markowi Kotańskiemu w pełni się to udało. Nikomu nie jest obcy widok na ulicach młodych ludzi odurzonych narkotykami, widok bezdomnych w różnym wieku i ludzi naznaczonych piętnem alkoholizmu. Większość z nas przechodzi obojętnie wobec nich, nie zastanawiając się nad skomplikowanym mechanizmem poprzedzającym fakt, iż ludzie ci znaleźli się na marginesie życia.
Marek Kotański potrafił udowodnić im samym i społeczeństwu, że godni są pomocy i że można im pomóc. W każdym bowiem dostrzegał człowieka, który może odnaleźć sens własnego istnienia, o czym świadczą wypowiedzi ludzi, którzy narodzili się na nowo do życia bez narkotyków, alkoholu, bez przepastnej samotności, która była udziałem wielu zarażonych chorobą AIDS.
Jego działalność obejmowała również dzieci i młodzież, które wpadły w sidła sekt. O nich właśnie szef Monaru mówił m.in. tak: "Leczenie dzieci zindoktrynowanych przez sekty wymaga bardzo dobrej wiedzy psychologicznej. Nie może się go podjąć zwykły terapeuta. Ofiary sekt są jak kawałki lodu. Trzeba postępować z nimi ostrożnie. W Monarze staramy się zapewnić im spokój. Jedyna skuteczna metoda - to doprowadzenie do odtajania. Nikt nie narzuca rozmów, nie stosujemy psychodramy. Nie można w ich problem wchodzić z butami".
Charakterystyczne wypowiedzi ludzi, którym Marek Kotański podał swą pomocną dłoń, świadczą o jego skutecznej i spektakularnej wygranej walce ze złem. Oto kilka z nich:
- Uratował mi życie, pomógł mi odrodzić się na nowo.
- On pierwszy dostrzegł we mnie człowieka, który może odbić się skutecznie od samego dna poniżenia.
- Pomógł mi skutecznie na nowo wejść na drogę życia wolnego, bez narkotyków i alkoholu, które to środki z pewnością by mnie zabiły, gdyby nie pomoc Marka Kotańskiego.
- Leżałem w łachmanach pod ławką, mówiąc dosadniej - w rynsztoku, z którego on mnie wyciągnął i przywrócił mi wiarę w sens życia. W ośrodku znajduje się wielu ludzi, którzy zarażeni, tak samo jak ja, dzięki Markowi zrozumieli, że można się podnieść z klęczek przed własnym losem i stawić czoło ludziom, którzy nami gardzili.
- Marek potrafił przełamać wszystkie stereotypy, którymi kierowali się ludzie w stosunku do tych, którzy w swoim życiu upadli na przysłowiowe dno.
Działalność Marka Kotańskiego zostanie podjęta przez jego następców, którym wpoił szczytne idee, inspirujące ich do kontynuowania 25-letniego dzieła miłosierdzia, obejmującego tych ludzi, którym nie udało się samodzielnie wyjść z porażającego świata uzależnień, niszczących ich godność i podmiotowość.
Pogrzeb śp. Marka Kotańskiego był bardzo wymowny. Wielcy tego świata oraz ludzie poranieni przez samych siebie i innych oddawali hołd człowiekowi, który stanowi symbol pełni człowieczeństwa i na zawsze pozostanie w pamięci jako czytelny znak wielkiej wyobraźni miłosierdzia.
Odszedł człowiek wielkiego formatu, o szczególnej charyzmie, którego działania ukierunkowane na tych, którym nikt nie chciał pomóc, przekonały znakomitą większość naszego społeczeństwa o celowości i pragmatycznym znaczeniu jego pracy oraz o potrzebie tolerancji w stosunku do ludzi, których tak łatwo wielu z nas skreśla i spycha na margines życia, stosując wobec nich naznaczanie społeczne i przyklejając etykietę ludzi z tzw. marginesu społecznego.
Marek Kotański pozostanie przede wszystkim w pamięci ludzi, którym udało się dzięki jego dobroci powrócić do życia i na nowo odnaleźć samych siebie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chełm. Powołani do miłości

2024-05-05 12:22

Tadeusz Boniecki

Alumni: Piotr Grzeszczuk z parafii archikatedralnej w Lublinie, Kamil Wąchała z parafii św. Teodora w Wojciechowie, Mateusz Perestaj z parafii Trójcy Przenajświętszej w Krasnymstawie i Cyprian Łuszczyk z parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Chełmie, 4 maja przyjęli święcenia diakonatu z rąk bp. Mieczysława Cisło w bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Chełmie. Uroczystość zgromadziła kapłanów, wychowawców seminaryjnych, rodziny i przyjaciół nowych diakonów.

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 6.): Nie uciekaj, mały!

2024-05-05 21:33

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co nam mówi o Maryi Jan pod krzyżem Jezusa? Czy muszę się martwić, jeśli jestem w czymś najsłabszy? I czego uczy mnie Maryja, jeśli chodzi o towarzyszenie bliskim w ważnych momentach? Zapraszamy na szósty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że warto być z Nią, gdy się jest z innymi.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję