Jakże przedziwny jest udział Polaków w losach świata. Gdy 11 września
2001 r. cios został wymierzony w serce Stanów Zjednoczonych, gdzie
tylu Polaków znalazło swój dom, pierwszą osobą, która oddała swoje
życie, był właśnie Polak, potomek w czwartym pokoleniu, po mieczu
i po kądzieli, rodziny Hallerczyków kapitan John Ogonowski, pilot
samolotu pasażerskiego American Airlines na trasie Boston Los Angeles,
który został uprowadzony i jako pierwszy uderzył w wieżę World Trade
Center...
11 września 2002 r., rocznica tragicznego poranka, gdy huk
samolotów wbijających się w ściany biurowców i odgłos walących się
wież World Trade Center ogłuszyły zastygłą w bólu Amerykę. Gdy po
roku wracamy myślą do tamtej tragedii i wraca zmącone poczucie nienaruszalnej
potęgi Stanów Zjednoczonych, trzeba przypomnieć postać tego, który
był pierwszą ofiarą terrorystów. Uczcić jego pamięć nie tylko wspomnieniem,
ale zadumą, jak podjąć spuściznę, którą nam pozostawił.
Kapitan John Ogonowski żył 52 lata. Umiłował ziemię i niebo.
Z zawodu był pilotem i przez 22 lata pracował dla American Airlines,
wiele lat latał na trasie do Los Angeles. Osierocił trzy córki: Marię,
Karolinę i Laurę w wieku 11, 14 i 16 lat. Pozostawił żonę i rodziców
oraz wielu podopiecznych, którym od lat pomagał rozpocząć w Stanach
Zjednoczonych nowe życie.
Z zamiłowania był rolnikiem. Po powrocie z pracy zajmował
się swoim 200-akrowym gospodarstwem. Umiłowanie ziemi i pracy na
roli przekazywał nie tylko swoim córkom. Syn polskich emigrantów
ofiarował 50 akrów ze swojego gospodarstwa emigrantom z Kambodży.
Uczył ich pracy na roli, nawożenia, nawadniania, uprawy ziemi. Ofiarował
swoją przyjaźń i wsparcie, by z dala od rodzinnej Azji mogli rozpocząć
godne życie. Jakże paradoksalny splot wydarzeń: ten, który tak ciężko
pracował, by pomagać emigrantom z Kambodży ofiarom terroru, zginął
jako ofiara ataku terrorystycznego.
I jeszcze jeden fakt szczególnie godny podkreślenia. W ostatnich
chwilach życia Kapitan Ogonowski wykazał niezwykłe bohaterstwo: podczas
swego ostatniego lotu, gdy terroryści byli już w kabinie pilotów,
zanim samolot uderzył w wieżę World Trade Center, włączył przycisk: "nadawanie", aby pracownicy kontroli lotów mogli słyszeć, co dzieje
się na pokładzie samolotu... Oddał swoje życie... Nabożeństwo żałobne
zostało odprawione w jego parafialnym kościele w Dracut, wybudowanym
niegdyś na terenie przez niego ofiarowanym Kościołowi.
Kapitan Ogonowski został odznaczony pośmiertnie przez władze
Stanów Zjednoczonych. Jego rodzina odebrała wiele dowodów pamięci
i czci, każdy z nich bardzo szczególny, jak choćby para obrączek
ślubnych, które żonie zmarłego ofiarowała żona pilota linii Delta
Airlines z Navarry... Na jakie gesty zdobędziemy się my, Polacy,
w kraju i poza jego granicami?
Warto podjąć refleksję, co każdy znas może ofiarować dla
uczczenia pamięci wielkiego Polaka, oddanego męża i ojca, prawego
obywatela, który jako pierwszy oddał życie 11 września 2001 r. Potrafił
on dostrzec potrzebujących. Dawał im pracę, starał się, by na obcej
ziemi przywrócić im godność.
Potrzeba, by w Polsce w czasie przemian, które dla wielu
są zbyt trudne, w czasie rosnącego bezrobocia, mnożących się frustracji,
beznadziei i moralnego spustoszenia wśród ludzi biednych i często
pozostawionych samym sobie, swojej własnej nieporadności podjąć
dzieło podobne do tego, które tworzył kapitan Ogonowski.
Jestem księdzem, ocalałem z masakry w Lesie Katyńskim. To
też był atak terrorystyczny, kiedy tysiące sowieckich terrorystów
podstępnie napadło na Polskę, uprowadziło i w bestialski sposób zamordowało
ponad 24 tys. polskich oficerów, nauczycieli, lekarzy, przedstawicieli
władz, duchowieństwa, odwracając na dziesiątki lat historię Polski
i Europy. Jako kapelan Rodzin Katyńskich, rodzin ofiar sowieckiego
terroru, proszę wszystkich, którym bliskie są ideały Johna Ogonowskiego,
wszystkich, którzy chcą oddać hołd ofiarom tragedii z 11 września
2001 r.: zjednoczcie Wasze wysiłki, tworząc w Polsce i poza jej granicami
organizację, a może fundację im. Johna Ogonowskiego, by wspierać
potrzebujących.
Jakże trudna jest sytuacja rolników w Polsce, sytuacja rodzin
na terenach popegeerowskich, gdzie wciąż potrzeba pomocy, by nasi
Rodacy mogli godnie żyć. Jakże potrzeba pomocy dla tych, którzy nie
z własnego wyboru pozostali poza Polską w Kazachstanie. Nie potrzeba
dyskusji, debat, ale konkretnego działania.
Kapitan John Ogonowski wskazuje nam drogę bezinteresownej
pomocy, ofiarności, umiłowania ziemi i pracy na roli, umiłowania
rodziny i ogromnej otwartości na los potrzebujących. Nie oglądajmy
się na innych. Niech każdy z nas pomyśli, co może ofiarować. Połączmy
nasze wysiłki, by oddać hołd ofiarom ataku terrorystycznego z 11
września 2001 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu