Dajcie mi waszych udręczonych,
waszych nędzarzy, waszą zgnębioną ciżbę,
tęskniącą do swobodnego oddechu,
dajcie mi rozbitków waszych sztormów,
dajcie mi nieszczęsne odpadki ludzkie,
rojące się na waszych brzegach....
(Emma Lazarus)
Na arenie świata XXI wieku
Reklama
Przytoczony obok fragment wiersza został umieszczony 28 października
1886 r. na cokole Statuy Wolności. Przez 115 lat witał bezgłośnie
przybywających do nowojorskiego portu. Pewnie tylko ci, którzy przypływali
tu po raz pierwszy, czytali ten tekst. Emigranci, którym udało się
otrzymać wizę do tego przedsionka raju, czuli się tymi "odnalezionymi"
rozbitkami, których szczęśliwy los wydobył z głębin nieszczęścia
życiowego.
Z czasem, bogacąc się coraz bardziej zapominali słowa wiersza,
który witał ich, a może i ich przodków, i popadali w nałóg gromadzenia
kolejnych dóbr. Jako wspólnota niezliczonych narodowości, rosła potęga
gospodarcza, polityczna i militarna Stanów Zjednoczonych. Trzeba
przyznać, że ludność tamtejsza zachowała wrażliwość na dzieła miłosierdzia
i szczodrze odpowiadała akcjami charytatywnymi na zgłaszane biedy.
Normą jednak oficjalnych rządów stawało się przysłowiowe już topienie
nadwyżek zboża w jeziorach, byle utrzymać korzystną cenę produktów.
11 września 2001 r. ujawnił tragedię świata, który zapomniał
o etycznych podstawach życia politycznego. W rok po tamtej tragedii
prasa rozpisuje się na temat tego amerykańskiego nieszczęścia. Analizy,
wywiady koncentrują się na problemach terroryzmu i sposobach coraz
skuteczniejszego zwalczania tego nowotworu XXI wieku. Z drugiej strony
szerzy się lękliwy przesąd i na dzień rocznicy odwołano tysiące lotów,
niebo przez kilka dni patrolowały wojskowe myśliwce. Gdy ten numer
Niedzieli dotrze do rąk Czytelników, będziemy wiedzieli, jaki przebieg
miały uroczystości upamiętniające tragedię i ogarniające modlitwą
ofiary tamtego wrześniowego dnia.
Nawet największy splendor tych obchodów nie przysłoni realiów
minionego roku, znaczonego tysiącami ofiar i permanentnie trwającej
tragedii Bliskiego Wschodu. Potęgują się zamachy terrorystyczne w
Afganistanie i Czeczenii. Świat z obojętnością patrzy, jak codziennie
na scenie świata umierają z głodu tysiące ludzi.
Zwielokrotniona liczba samolotów przecina swym, zwiastującym
kolejne cierpienia, lotem niebo nad Irakiem.
Korupcja i nieuczciwość rządzących sieją zniechęcenie przez
decyzje, które mają zubożyć najsłabszych nowe kasy fiskalne dla
taksówkarzy, winiety drogowe. Ostatnio ujawniono, że mocno zadłużonej
firmie turecko-polskiej ma się sprzedać 500 ha lasu w okolicach Białej
Podlaskiej na centrum handlowo-rozrywkowe. Już kilka lat temu taka
próba nabierała realnych kształtów. Na szczęście rozsądny głos opinii
publicznej postawił tamę temu niezbyt przemyślanemu pomysłowi. Teraz
trudno powiedzieć, jak skończy się ten zamach na resztki uroczych
zakątków polskiej przyrody. Rachunek jest prosty: 1 ha lasu kosztuje
100 tys. zł, 1 ha ziemi, w zależności od klasy 2-3 tys. zł. A nieużytków
mamy sporo. Aż za wiele. Tłumaczenie, że pieniądze uzyskane ze sprzedaży
pięknego rezerwuaru przyrody pozwolą zalesić lasy zniszczone przez
huragany, przypomina logikę myślenia, nakazującą spalić dom, by za
odszkodowania wybudować nowy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wołanie o Boże Miłosierdzie
W takim kontekście wydarzeń wypada nam dziś pochylić się nad
homilią Jana Pawła II wygłoszoną podczas konsekracji Sanktuarium
Bożego Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach.
"Jezu, ufam Tobie! modlił się Jana Paweł II i kontynuował:
To wyznanie, w którym wyraża się ufność we wszechmocną miłość Boga,
jest szczególnie potrzebne w naszych czasach, w których człowiek
doznaje zagubienia w obliczu wielorakich przejawów zła. Trzeba, aby
wołanie o Boże Miłosierdzie płynęło z głębi ludzkich serc, pełnych
cierpienia, niepokoju i zwątpienia, poszukujących niezawodnego źródła
nadziei".
W świetle przytoczonych powyżej przejawów zła w świecie
słowa papieskie wydają się homiletyczną figurą retoryczną, niezdolną
do przemienienia nocy cierpienia na jutrzenkę pokoju i radości.
To pokusa, która towarzyszy nie tylko sceptykom, ale nie
jest obca i nam, wierzącym, niosącym w sercu wielki ładunek zawierzenia
Bogu. Pytamy czy mój mały mikroświat wiary jest w stanie zrodzić
ową iskrę, o której mówił Miłosierny Jezus do św. Faustyny, by mogła
ona zapalić płomień Miłosierdzia, którym zapłonie świat?
Cud jest możliwy!
Nie należy go pojmować w sposób statyczny, jako nadzwyczajną ingerencję
Boga w umysły i serca możnych tego świata.
Ufność w Miłosierdzie Boże zanurza nas w Tajemnicę Wszechmocnego
Boga i potrzebna jest w czasach zagubienia w obliczu wielorakich
przejawów zła. To zło globalne jest pewnie czymś więcej niż sumą
zła dręczącego poszczególne serca ludzkie. Nie wysycha jednak zdrój
Miłosierdzia, dopóki człowiek ma pragnienie. "Daj mi pić" prosił
Jezus Samarytankę przy studni Jakubowej. Daj mi pić musi wołać
człowiek zniewolony grzechem. Dopóki zachowamy w sobie to duchowe
łaknienie łaski, Bóg nie odejmie nam swego Miłosierdzia. To nie światu,
ale nam, poszczególnym ludziom, grozi abulia pragnienia. Utytłani
w grzechu, zamiast dążyć do zdroju Miłosierdzia, zaspokajamy pragnienie
ducha skażonymi płynami, produkowanymi przez chorą cywilizację. Zanik
praktyki sakramentu pojednania w krajach zachodnich, a niekiedy i
wśród naszych bliskich, jest tego bolesnym przykładem. Ludzie zapomnieli
formuły spowiedzi.
Podczas Spotkania Młodych we Francji, Hiszpanii i gdzie
indziej prowadziłem katechezy dla młodych. Wiele było tam rozważań
o pojednaniu, o konieczności oczyszczenia serca. Proponowano młodym
ludziom przystąpienie do spowiedzi. Posługiwałem w konfesjonale.
I młodzi chętnie przychodzili. Z niepokojem zauważyłem, że niejednokrotnie
tęskniąc za łaską Bożego przebaczenia nie umieją się spowiadać.
Nie wiedzą, jak się zabrać do wyznania grzechów i jak sprawuje się
ten sakrament od strony formalnej. Jednocześnie ci sami młodzi ludzie
przystępują do Eucharystii. Bez pojednania, bez oczyszczenia. A przecież
scena Wieczernika przed śmiercią Jezusa jasno pokazuje, że najpierw
trzeba było dokonać aktu obmycia serca przez symboliczny gest obmycia
nóg. Nie rozumiejący sceny Piotr omal nie pozbawił się radości uczty.
Pomagajmy przeto ludziom wrócić do zaleceń katechizmowych.
Przed laty opowiadano mi o małżeństwie, które było przykładem
miłości, jednak był czas, kiedy ta rodzinna wspólnota stała na krawędzi
rozpadu. Niby porządni, dobrze wychowujący dzieci, a jednak ciągle
kłócący się, obwiniający nawzajem. Wydawało się, że związek musi
się rozpaść. I wtedy dorastająca córka, nie mogąc znieść klimatu
zimna w domu, zaproponowała bez wiary, jak przyznała: A może
byśmy wszyscy poszli do spowiedzi. Potem były kolejne spotkania przy
zdroju Miłosierdzia i powoli zaczynały się w domu dni radosne, pełne
pokoju i łaski. Teraz każdy moment słabości leczony jest tym darem
Zmartwychwstałego, a droga życiowa umacniana częstym przyjmowaniem
Eucharystii.
Oto nasz mikroświat, od którego zacząć się może cud zapalania
iskry.
Wiele tytułów prasowych nie omieszkało przy okazji konsekracji
Sanktuarium obliczać, jak wielkie koszty poniesiono przy tej inwestycji.
Niemałe. Patrząc jednak na koszty, jakie pochłania rzeczywistość
zrodzona z pogardy tego, co nic nie kosztuje korzystania z sakramentu
Miłosierdzia, to wydatki na Łagiewniki są znikome.
Dar pielgrzymki papieskiej
Ostatnio byłem wraz z delegacją biskupów polskich z krótką wizytą
w Rzymie, by podziękować Ojcu Świętemu za dar pielgrzymki do Ojczyzny.
Jan Paweł II w czasie spotkania chętnie wrócił do atmosfery wizyty.
Dopowiedział też, że są jeszcze dwa miejsca w Polsce, które chciałby
ponownie zobaczyć...
Mówiliśmy wiele o treściach papieskiego przesłania z Krakowa
i o wielkim świadectwie miłości Polaków do Papieża, który trudem
każdego metra przebytej drogi zdobywa zaufanie na przyjęcie z wiarą
Jego słów. Mówiliśmy o atmosferze życzliwości i kultury ze strony
uczciwych mediów na całym świecie wobec tej niezwykłej podróży Papieża
do kraju jego lat młodzieńczych, do ziemi jego miłości.
Zdumiewające są drogi Boże, które pozwoliły "człowiekowi
w drewniakach" niegdyś codziennie przechodzącemu w pobliżu Łagiewnik,
dziś Następcy św. Piotra zawierzyć z tego miejsca świat cały Miłosierdziu
Boga. Usłyszeliśmy, że "to Duch Święty Pocieszyciel i Duch Prawdy
wprowadza nas na drogi Bożego Miłosierdzia". Posłanie o Bożym Miłosierdziu
jest jednak szczególnym wyrazem wiary w człowieka "nowego", odradzającego
się nieustannie dzięki przebaczającej miłości Boga. Czy wystarczy
ludziom pokory, aby uznać swój grzech i przyjąć Boże przebaczenie?
Sięgnijmy w tę niedzielę po papieskie przesłanie z Łagiewnik.
W swoim sercu rozważmy nasz "głód" Bożego przebaczenia. Może uczyńmy
postanowienia duchowego daru wdzięczności za pielgrzymkę w postaci
praktyki pierwszych piątków miesiąca. Może rodzinne rocznice staną
się inspiracją do wspólnej rodzinnej Komunii św. poprzedzonej spotkaniem
z Miłosiernym. To możemy zrobić wszyscy. Z tego zrodzą się kolejne
akty Miłosierdzia i tak wiersz sprzed 115 lat zacznie nabierać realnych
kształtów prawdziwego cudu. Wszak, jak powiedział George Weigel: "Sensem wiary w Boże Miłosierdzie jest to, abyśmy nigdy nie rezygnowali
z ideału, ponieważ Bóg nigdy nie zrezygnował z człowieka".