Natychmiast po zakończeniu pielgrzymki Ojca Świętego przez media w Polsce przetoczyła się olbrzymia fala nerwowych wypowiedzi, w których różne znane osobistości próbowały odwrócić naszą uwagę od zdecydowanych i pełnych mocy słów Jana Pawła II, jednoznacznie oceniającego liberalizm jako system eliminujący Boga z życia narodów, wywołujący cierpienia milionów ludzi, odcinający nas od nadziei. W jaki sposób dokonywano i nadal w licznych komentarzach dokonuje się tego zabiegu?
Przez próbę udowodnienia, że Ojciec Święty tak naprawdę uznaje
liberalizm, krytykuje jedynie "ten zły" liberalizm. A więc powrót
słynnej formuły komunistów z okresu przeróżnych partyjnych "wiosen":
Socjalizm tak, wypaczenia nie. Nikt jakoś nie zauważył śmieszności
tej linii obrony. Zresztą obliczona jest ona na powszechną ignorancję.
Tym wszystkim zatem, którzy bronią po pielgrzymce papieskiej liberalizmu
jako największej świętości, jako niepodważalnego dogmatu, oraz przyjmują
nauczanie Ojca Świętego o tyle tylko, o ile mogą je do swojej obrony
liberalizmu wykorzystać, a także tym, którzy ulegają tej propagandzie,
warto zadedykować garść informacji.
Krytyka liberalizmu dokonana przez Jana Pawła II nie jest
pierwszym głosem Kościoła nauczającego w tej sprawie. Jedną z pierwszych
była wypowiedź Piusa VI potępiającego Deklarację Praw Człowieka i
Obywatela wykwit umysłów twórców rewolucji francuskiej, zaczadzonych
pseudowolnością (ten sam papież wypowiedział się z aprobatą o polskiej
Konstytucji 3 Maja). W encyklice Mirari vos Grzegorza XVI znajduje
się jednoznaczne potępienie tzw. wolności opinii (pojawia się tam
znamienne sformułowanie o "delirium wolności opinii"). Encyklika
ta była odpowiedzią na idee ks. Lammenais, który postulował społeczną
wolność bez ograniczeń; Kościół w "wolnym państwie", na "wolnym rynku
idei", ma być jedną z wielu propozycji, po które można sięgnąć lub
nie. Bł. Pius IX w encyklice Quanta cura zawarł opis zasad liberalizmu.
Potępił szczególnie dwie z nich: liberalny stosunek do religii (wolność
przekonań godzi w jedną religię prawdziwą) oraz przekonanie liberalizmu,
że o wszystkim decyduje wola większości. Nie ma w tym systemie żadnego
umocowania w prawdzie i sprawiedliwości. Prowadzi to do chorób społecznych
o nieobliczalnych skutkach. Jedną z nich jest podporządkowanie całości
organizacji życia narodów żądzy zysku. Widzimy to dziś czarno na
białym w postaci szalejącego globalizmu gospodarczego, gdzie silniejszy
pożera słabszego, gdzie nie ma żadnej mowy o dobru społecznym, ochronie
najsłabszych, najuboższych, o racjonalnym korzystaniu z zasobów ziemi.
Do Quanta cura dołączony był wykaz błędów liberalizmu, słynny Syllabus,
do dziś będący przedmiotem nieprawdopodobnie zajadłych ataków liberałów,
ponieważ w sposób praktyczny, na poglądowych przykładach, pokazuje
sedno zagrożeń. Z kolei w encyklice Immortale Dei Leon XIII przeciwstawia
wizji liberalnej wizję państwa chrześcijańskiego, które korzysta,
ku dobru wspólnemu, z mechanizmu demokracji (demokracja nie jest
celem samym w sobie, lecz instrumentem).
Tak więc wszędzie tam, gdzie Jan Paweł II mówi o "hałaśliwej
propagandzie liberalizmu", o powszechnym zjawisku życia "tak jakby
Boga nie było", o odrzucaniu "Bożych praw i zasad moralnych", otwartym
występowaniu przeciw rodzinie, o próbach zagłuszenia głosu Boga w
ludzkich sercach, by Jego samego uczynić "Wielkim Nieobecnym" w kulturze
i społecznej świadomości narodów, odwołuje się do doświadczenia narodów
w dzisiejszych czasach także do doświadczenia Polski oraz wpisuje
się w myśl swoich poprzedników na Stolicy Piotrowej, w ich wnikliwe
rozpoznanie istoty, w ich prorocze przewidywanie następstw tego kolejnego
szaleństwa idei, które świat usiłuje urządzić po swojemu, nie zważając
na Boże prawa, szaleństwa otwarcie występującego przeciw zwierzchności
Chrystusa w życiu narodów.
Otwieramy tymczasem największy dziennik ukazujący się w Polsce
w dwa dni po pożegnaniu Ojca Świętego w Krakowie i widzimy tam
trzy wypowiedzi znanych osobistości życia publicznego. Wypowiedź
pierwsza. Pytanie: "Czy liberalizm jest największym zagrożeniem dla
współczesnego świata?". Odpowiedź: "Chyba nie. Chodzi głównie o to,
by nie przesadzać i nie tworzyć z liberalizmu ideologii". (A czymże
jest liberalizm, jeśli nie ideologią! Czy naprawdę autor wypowiedzi
uważa Polaków za ciężkich durniów? E. P.-P.). Wypowiedź druga strony
prawicowej (znanego polityka): "Ostre, choć jednozdaniowe było papieskie
potępienie liberalizmu. Trochę żałuję, że ta myśl nie została szerzej
rozwinięta, bo będzie zapewne wykorzystywana przez przeciwników gospodarki
wolnorynkowej z lewa i z prawa w bieżącej walce politycznej...".
Wypowiedź trzecia. Pytanie: "Czy Papież na Błoniach ukazał się nam
jako przeciwnik liberalizmu?". Odpowiedź: "Nie. (...) Zwracam uwagę,
jak Papież definiuje zagrożenie, o którym mówi: "wolność bez prawdy
i odpowiedzialności". Jeśli taki miałby być liberalizm, to broń nas
przed nim, Panie Boże. Czy Polsce zagraża taki liberalizm? Myślę,
że jest on trochę u nas obecny, jako że ten nasz wolny rynek jest
jeszcze nieco dziki (...). Tak więc Papież nie mówi o liberalizmie
w ogóle, ale o tego rodzaju liberalizmie". Ciekawe, gdzie czcigodny
rozmówca znanej gazety spotkał liberalizm rządzący się zasadą prawdy
i odpowiedzialności? Swoją wizję "dobrego liberalizmu" (w odróżnieniu
od tego, który jest "nieco dziki") przeznacza zapewne dla tych,
którzy lubią utopie i zawsze wierzyli, że komuniści budują raj na
ziemi. Inne wypowiedzi owej znanej krakowskiej osobistości są równie
kuriozalne. (Papieski apel o "jedność wiary, jedność ducha i myśli"
traktuje jako przynaglenie Episkopatu, by wreszcie rozprawił się
z Radiem Maryja, broni prezydenta Kwaśniewskiego, który nie musiał,
jego zdaniem, przepraszać.). Ale zostawmy to. Istotne jest to, że
ludzie tego pokroju bez żenady pozwalają sobie na "wyjaśnienie tego,
co Papież ma na myśli", bo my, prostaczkowie, swoimi małymi rozumkami
nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Oczywiście, wyjaśnianie to w duchu
liberalnym, jest bez żadnego związku z myślą Ojca Świętego, z jego
precyzyjnym i jasnym wywodem. Tak wygląda w polskim wydaniu owo "
delirium wolności opinii". Nikt już nie chce pamiętać, że w swoim
nauczaniu Jan Paweł II przeciwstawia liberalizm wolności. Że obrona
prawdy Krzyża, prawdy Chrystusa, Pana dziejów i narodów, jest wielkim
wołaniem tego Proroka naszych czasów o wolność człowieka.
I jeszcze jedną rzecz należy podkreślić bez odrobiny satysfakcji,
bowiem chodzi przecież o błędy naszego katolickiego świata środowiska,
które reprezentują autorzy przytoczonych wypowiedzi, uznając za swój
obowiązek i przywilej polemizować z Ojcem Świętym. Jego nauczanie
traktują jako głos w dyskusji, jeszcze jedną z wielu opinii krążących
wśród ludzi naszego czasu. Jako liberałowie uznają, że opinie mogą
być różne, zdania podzielone i w tej gmatwaninie człowiek niech sobie
radzi sam. Blask prawdy nie dociera do nich. Smutne. Zwłaszcza gdy
angażują do takich enuncjacji autorytet Kościoła. Ojciec Święty,
który w tegorocznej swojej pielgrzymce większość nauk skierował właśnie
do pasterzy przypomnijmy sobie homilię na Błoniach, gdzie aż sześć
razy zwrócił się wprost do kapłanów, braci w biskupstwie, osób konsekrowanych,
sióstr zakonnych pełen żarliwości i troski apel do nich sformułował
następująco: "Wspominając o tym (o posłudze bł. ks. Jana Balickiego
E. P.-P.), zwracam się do kapłanów i seminarzystów: proszę Was, Bracia,
nie zapominajcie, że na Was, szafarzach Bożego miłosierdzia, spoczywa
wielka odpowiedzialność".
O tę wielką odpowiedzialność, o stawanie w prawdzie, w imię
miłości i szacunku dla Ojca Świętego, w imię dobra Kościoła, Ojczyzny
i nas wszystkich, wypada prosić już dziś, gdy tak niewiele dni upłynęło
od zakończenia wielkich papieskich rekolekcji narodu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu