Reklama

Wiadomości

Moim ludzkim obowiązkiem było im pomóc. Historia bohatera ukrywającego Żydów w warszawskim zoo.

„Moim ludzkim obowiązkiem było im pomóc. Zwyczajna przyzwoitość” – podkreślał dyrektor warszawskiego ZOO Jan Żabiński, który wraz z żoną Antoniną w czasie okupacji niemieckiej uratował około 300 Żydów. Nieprzypadkowo Żabiński był nazywany przez uratowanych „opiekunem” z willi Pod Zwariowaną Gwiazdą.

[ TEMATY ]

ZOO

pomoc Żydom

okupacja niemiecka

Żabińscy

Wikipedia

Zachowane wejście do tunelu dla ukrywających się Żydów przy willi Żabińskich

Zachowane wejście do tunelu dla ukrywających się Żydów przy willi Żabińskich

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na ekranach amerykańskich kin pojawił się film dokumentalny „O zwierzętach i ludziach”, który opowiada o historii Żabińskich. Dyrektor warszawskiego ogrodu zoologicznego i jego żona w czasie II wojny światowej uratowali blisko 300 Żydów, zagrożonych zamordowaniem przez niemieckich okupantów. Reżyserem filmu jest Łukasz Czajka, który w rozmowie z PAP podkreślił, że w historii Żabińskich zafascynowała go ich potrzeba pomagania innym.

„Punktem wyjścia w moim filmie była przyzwoitość. To, że należy pomagać oraz, że miłość i przyzwoitość spowodują, że świat jest lepszy” – podkreślił. Jak dodał, historia o której opowiada jego film była mu zupełnie nieznana, aż do roku 2013. Dopiero wówczas historia Żabińskich zaczęła pojawiać się w masowej wyobraźni. Polscy widzowie będą mogli zobaczyć film już 6 września.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Warszawa była jednym z ostatnich wielkich miast Europy, która doczekała się stałego ogrodu zoologicznego. Dopiero w 1928 roku ZOO na warszawskiej Pradze otworzyło swoje bramy dla zwiedzających. W 1929 roku, po śmierci pierwszego dyrektora na jego czele stanął Jan Żabiński, ceniony biolog, wykładowca Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, weteran wojny z bolszewikami. Funkcję tę pełnił przez kolejne dwie dekady. Wraz z żoną mieszkał na terenie ZOO w willi nazywanej Domem pod Zwariowaną Gwiazdą.

Reklama

3 września 1939 roku Żabiński wraz ze swoimi współpracownikami stanął przed pierwszym z serii dramatycznych wyborów. Ogród został zbombardowany przez Niemców. Dyrektor wydał decyzję o odstrzale części zwierząt drapieżnych, które wydostały się z klatek. Część zwierząt zginęła w kolejnych dniach, niektóre zjedzono podczas oblężenia, inne uciekły i jeszcze przez wiele miesięcy żyły w zaroślach nad Wisłą. Wiele z pozostałych okupanci wywieźli do ogrodów zoologicznych w Rzeszy.

Niemcy postanowili wykorzystać ogromny teren i częściowo zachowane budynki dla potrzeb gospodarki wojennej. Już wiosną 1940 roku na terenie ZOO otwarto hodowlę świń. Później na terenie ZOO hodowano również inne zwierzęta gospodarcze i uprawiano warzywa. Niemieckie gospodarstwo dało zatrudnienie Żabińskiemu oraz wielu innym pozbawionym zajęcia pracownikom ZOO.

W tym czasie Żabiński zaangażował się także w działalność konspiracyjną. Udawało mu się organizować szmugiel żywności poza ZOO oraz do warszawskiego getta. Niemcy wydali mu specjalną przepustkę, która pozwalała na zbieranie odpadków potrzebnych do tuczenia zwierząt. Dokument posłużył mu do pomocy warszawskim Żydom, wśród których było wielu jego przyjaciół. Początkowo w swoją działalność nie wtajemniczał żony Antoniny, która przypadkowo odkryła jego zaangażowanie w działalność Polskiego Państwa Podziemnego. Już w październiku 1940 roku również ona rozpoczęła pomoc Żydom. Pomagały im dzieci – córka Teresa i syn Ryszard.

Reklama

Jedną z pierwszych osób, która została uratowana dzięki ich pomocy była rzeźbiarka Magdalena Gross. Nieco później Żabiński pomógł w ucieczce z getta żonie swojego przyjaciela Leonii Tenenbaum i jego córce Irenie. Niestety światowej sławy entomolog Szymon Tenenbaum zmarł w getcie w 1941 roku. W rozmowie z Żabińskim argumentował, że najważniejsze jest życie jego żony i dzieci, a on pozostanie w getcie, aby nie narażać innych.

W kolejnych miesiącach do pomocy Żabińscy zaangażowali również wielu swoich przyjaciół oraz „Żegotę”, specjalną komórkę Polskiego Państwa Podziemnego do spraw pomocy Żydom. Ukrywaniu Żydów sprzyjała specyfika willi Żabińskich. Bywało tam wielu pracowników ZOO, dostawców i odbiorców różnych produktów. Gdy w pobliże willi zbliżali się Niemcy, Antonina grała na fortepianie melodię z operetki "Piękna Helena" Offenbacha – „Jedź, jedź, jedź na Kretę!”. To był sygnał dla uciekinierów do ucieczki. Chowali się na stryszku, w szafach ściennych, czy ewakuowali do bażanciarni tunelem, którego wejście znajdowało się w piwnicy.

Willa stała na terenie często odwiedzanym przez Niemców - nie przypuszczali, by działo się tam coś nielegalnego. „Dla psychiki niemieckiej było rzeczą nieprawdopodobną, żeby jakakolwiek konspiracja mogła odbywać się w miejscu tak wystawionym na publiczny widok” – wspominała po latach Antonina Żabińska. Zdarzały się jednak niebezpieczne incydenty - w pewną niedzielę przez okno willi wyskoczyła jedna z ukrywających się, która przeżywała załamanie nerwowe.

Reklama

„Wypadek ten miał miejsce latem, po południu i na terenie ogrodu było mnóstwo ludzi. Nie muszę nadmieniać, jakie to mogło mieć groźne następstwa dla pozostałych podopiecznych znajdujących się wówczas w mieszkaniu, już nie mówiąc o rodzinie doktora, gdyby ktokolwiek ze spacerowiczów zainteresował się powstałym zamieszaniem” – pisała jedna z uratowanych w relacji sporządzonej dla Instytutu Yad Vashem.

Innym razem pijany niemiecki oficer przerwał Antoninie granie Offenbacha i zaczął grać zakazaną „Etiudę Rewolucyjną” Chopina.

Część ukrywających się przebywała w opustoszałych pomieszczeniach dla zwierząt. Niektórzy byli zmuszeni przebywać cały dzień w zamknięciu. Wśród nich był bokser Szmul Kenigswein z warszawskiego klubu sportowego Makabi, który tuż przed likwidacją getta znalazł się poza jego murami. Został ukryty w dawnej bażanciarni. Jego żona i dzieci znaleźli miejsce w willi Żabińskich. Niestety nieostrożność Reginy Kenigswein sprawiła, że rodzina musiała opuścić kryjówkę. Po przefarbowaniu przez całą rodzinę włosów na „mniej podejrzany” dla Niemców blond znaleźli nowe miejsce na warszawskiej Pradze.

W relacjach sporządzanych przez uratowanych, którzy po wojnie wyjechali do Izraela podkreślano, iż Żabiński zajmował się ratowanymi „absolutnie bezinteresownie”, a jego pomoc nie ograniczała się tylko do ich ukrywania i żywienia. „Przeprowadzał ich na aryjską stronę, zaopatrywał w niezbędne dowody osobiste, wyszukiwał pomieszczenia, a w razie konieczności przechowywał ich bądź u siebie w willi, bądź na terenie ZOO. Ludzie Ci nie zawsze mieli +dobry wygląd+, ale to bynajmniej nie miało wpływu na decyzję Opiekuna” – podkreślała jedna z uratowanych przez Żabińskich.

Reklama

Żabińscy ukrywali nie tylko Żydów, ale również wielu żołnierzy Armii Krajowej, szczególnie zagrożonych aresztowaniem harcerzy Szarych Szeregów. W powojennej relacji na temat swojej działalności Żabiński łączył te dwa przejawy służby Polskiemu Państwu Podziemnemu. "W tym czasie nie myślałem o grożących nam wszystkim konsekwencjach. Te same motywy, jakie mnie skłaniały do udzielania czynnej pomocy Żydom – to uczucie musu i poczucie obowiązku – równocześnie zaprowadziły mnie do czynnej dywersji w AK” – zapisał Żabiński w relacji przekazanej Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu w Warszawie.

Podczas Powstania Warszawskiego Jan Żabiński, żołnierz Armii Krajowej, dowodził plutonem, został ranny i trafił do oflagu. W pierwszych latach po wojnie Żabińscy zaangażowali się w odbudowę ZOO, ale w 1951 roku Jan został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska dyrektora ze względu na działalność w AK. W latach 1952–1954 wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Warszawie, pisał książki o życiu zwierząt, wygłaszał pogadanki w Polskim Radiu. Od 1947 roku był członkiem Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Popularyzował pionierską w skali świata akcję przywracania żubra przyrodzie.

W 1965 roku Jan i Antonina odznaczeni zostali medalem „Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata”. Z okazji przyznania wyróżnienia Żabiński stwierdził: „Ryzykowałem i dałem schronienie nie dlatego, że byli Żydami, lecz dlatego, że byli prześladowani. Gdyby prześladowani byli Niemcy, postępowałbym tak samo. Mowa bowiem o ludziach, którzy zostali skazani, choć niczego złego nie zrobili. To było przerażające. Moim ludzkim obowiązkiem było im pomóc. Zwyczajna przyzwoitość”. Trzy lata później Antonina Żabińska opublikowała wspomnienia z czasów dramatycznej misji ratowania Żydów zatytułowaną „Zwierzęta i ludzie”.

Jan Żabiński zmarł w 1974 roku, trzy lata po swojej żonie.

Reklama

Przez wiele dziesięcioleci dramatyczna historia małżeństwa Żabińskich była niemal całkowicie zapomniana. W 2007 roku amerykańska pisarka Diane Ackerman wydała książkę „The Zookeeper's Wife” opartą na pamiętnikach Antoniny Żabińskiej „Ludzie i zwierzęta”. W 2009 roku ukazał się polski przekład pod tytułem "Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim zoo". Książka stałą się podstawą filmu, który premierę miał w 2017 roku.

17 listopada 2008 roku Jan Żabiński został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski z gwiazdą, a Antonina - Krzyżem Komandorskim. Jeszcze kilkanaście lat temu na terenie ZOO nie było jakiekolwiek upamiętnienia misji Żabińskich. Otwarcie muzeum w willi Żabińskich nastąpiło dopiero w 2015 roku. Dopiero w 2021 roku w Narodowym Dniu Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką, z inicjatywy IPN odsłonięto tablicę upamiętniającą Jana i Antoninę Żabińskich. Zostało na niej wymienionych kilkanaście nazwisk uratowanych, spośród około 300 ocalonych, którzy w dużej części pozostają anonimowi.

Michał Szukała (PAP)

ap/ tgo/

2021-06-24 19:08

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uratowali tysiące istnień

Niedziela sosnowiecka 15/2021, str. VI

[ TEMATY ]

tablica pamiątkowa

II wojna światowa

pomoc Żydom

Piotr Lorenc/Niedziela

Tablicę odsłonięto w miejscu odprawiania transportów do Auschwitz

Tablicę odsłonięto w miejscu odprawiania transportów do Auschwitz

Na murach stacji kolejowej Będzin – Miasto zawisła tablica upamiętniająca grupę Ładosia, która podczas wojny ratowała Żydów.

Grupę tworzyli polscy dyplomaci oraz działacze żydowscy. Jest ona nazywana grupą Ładosia – od nazwiska jej nieformalnego lidera, ambasadora RP w Bernie Aleksandra Ładosia, albo grupą berneńską, gdyż działała w Bernie w Szwajcarii. Jej członkowie w czasie II wojny światowej zorganizowali system wytwarzania fałszywych paszportów z krajów latynoamerykańskich, które przekazywali europejskim Żydom. Dzięki posiadaniu w ten sposób fikcyjnego obywatelstwa innych państw, Żydzi ratowali się przed Holokaustem. Wielu uratowanych pochodziło z Zagłębia Dąbrowskiego, m.in. z Sosnowca, Dąbrowy Górniczej i Będzina.
CZYTAJ DALEJ

Panie, rozbudzaj we mnie miłość do Twoich przykazań, które dają życie!

2024-08-29 10:27

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Dobre słowo jest niczym dobre ziarno, czyn zaś jest jego dojrzałym owocem. Trzeba zabiegać o jedno i drugie, o dobre słowa i żyzne plony naszych czynów. Niedzielna liturgia eucharystyczna, w której biorę udział z miłością ma mnie w tym umocnić.

Ewangelia Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23
CZYTAJ DALEJ

50 lat parafii w Ligocie Małej

2024-08-31 23:30

Piękny, złoty jubileusz obchodziła dzisiaj parafia pw. NMP Matki Bożej Częstochowskiej w Ligocie Małej. Do świętującej wspólnoty dołączył bp Maciej Małyga, który przewodniczył Eucharystii.

Do wspólnego dziękczynienia i modlitwy zaprosił ks. Tomasz Bagiński, proboszcz parafii: - Do naszej wspólnoty parafialnej należą miejscowości: Ligota Mała, Ligota Wielka, Smolna, Krzeczyn, Zimnica. W czterech z nich znajdują się kościoły Parafia liczy ok. 3000 tys. wiernych. Posługiwało 8 kapłanów, 3 odeszło do wieczności ks. Stanisław Majda, ks. Jan Korczyński, ks. Andrzej Walów. Dziś w kościele w Ligocie Małej przy pięknym wizerunku MB Częstochowskiej obchodzimy 3 uroczystości: 50-lecie parafii, odpust parafialny oraz dożynki parafialne - mówił proboszcz, dodając: - Jubileusz to jest ważny dzień, dlatego wyrażamy wdzięczność w tak licznym, gronie i chcemy przez wstawiennictwo Maryi dziękować za wszelkie dobre. Dziękuję wszystkim kapłanom, którzy posługiwali w naszej parafii. Jako obecny proboszcz zbieram tylko owoce pracy swoich poprzedników - zaznaczył ks. Bagiński, wskazując, że sam obchodzi w roku 2024 - 50 lat, 10 lat posługi w Ligocie Małej i 20 lat kapłaństwa. - 50 lat dla małego dziecka to wieczność, dla człowieka kończącego 50 lat to jak jeden dzień. Chcemy dzisiaj Panu Bogu za te wszelkie łaski podziękować.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję