O czym zapominają Żydzi
Reklama
W Tygodniku Solidarność z 26 lipca zamieszczony jest świetny
artykuł Teresy Kuczyńskiej Jeśli pamiętać, to wszystko. Autorka komentuje
reakcje dużej części środowisk żydowskich na komunikat Instytutu
Pamięci Narodowej w sprawie zbrodni w Jedwabnem, pisząc m.in.: "(
...) śledztwo potwierdziło aktywny udział Niemców w zbrodni, ich
inspiratorską rolę, nie precyzując jednak siły przymusu wobec polskich
wykonawców ich zaleceń. Ogłoszenie wyników śledztwa (...) wyzwoliło
na nowo lawinę kipiącego nienawiścią antypolonizmu ze strony żydowskich
lub filosemickich publicystów oraz takich osobistości żydowskich,
jak rabin Schudrich czy Kalman Sultanik ze Światowego Kongresu Żydów.
Ten ostatni woła gromko o ukaranie sprawców zbrodni, zapominając,
że jej bezpośredni polscy wykonawcy zostali już dziesiątki lat temu
ukarani przez polskie sądy. Nie zostali ukarani niemieccy rozkazodawcy
w tej zbrodni, ale wobec win niemieckich opanowała Żydów zadziwiająca
amnezja. W ten sposób zdobywają oni przychylność Niemców wobec masowej
imigracji swoich braci do Niemiec z państw byłego Związku Sowieckiego.
W ostatnich dniach nutą przewodnią w komentarzach stało
się żądanie - zainicjowane przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie
zmiany napisu na pomniku ofiar w Jedwabnem. Ma zostać wyraźnie napisane,
że mordercami byli Polacy.
Jeśli tak, to bądźmy konsekwentni. Żydów wyłapywali w
gettach i ładowali do pociągów, udających się do obozów zagłady Żydzi.
Byli to często sąsiedzi ofiar, znajomi, czasem nawet członkowie rodzin.
W Auschwitz Żydów uśmiercały żydowskie Gaskommanda. W getcie Theresienstadt
w Czechach to starszyzna żydowska wyznaczała tych, którzy mieli jechać
do obozów zagłady. Choć czynili to z inspiracji lub rozkazu niemieckiego,
to przecież współuczestniczyli w ich mordowaniu. Hanna Arendt, wielka
żydowska filozof, obserwująca cały przebieg procesu Eichmanna w Jerozolimie,
sformułowała w jego następstwie straszliwe oskarżenie, mianowicie,
że ´Niemcy wymordowali Żydów rękami Żydów´. Nie zawsze byli oni do
tego zmuszani, często podejmowali się tego ochotniczo, nawet brutalnie
walczyli między sobą o możliwość uczestniczenia w mordowaniu braci.
Jednak żadna tablica w gettach czy Auschwitz lub Theresienstadt
nie wspomina o tym. I słusznie. Bo inspiratorami zbrodni lub rozkazodawcami
byli Niemcy. Gdyby nie oni, tych zbrodni nie byłoby. Podobnie nie
byłoby zbrodni w Jedwabnem. Dlatego - apeluję do Żydów - bądźcie
konsekwentni. Obciążamy zbrodniami inspiratorów i rozkazodawców czy
wykonawców? A jeśli pamiętać wykonawców, to wszystkich. Nie tylko
polskich, których zresztą było najmniej, zważywszy liczebność narodu
polskiego, ale także żydowskich. I pamiętać także te zbrodnie przedstawicieli
narodu żydowskiego, jakich dokonali oni na Polakach w czasie wojny
na terenach okupowanych przez Związek Sowiecki oraz w stalinowskich
czasach w Polsce. Jeśli upamiętniać ´po narodowości´, to wszystko.
Konsekwentnie. Bo w tej chwili chce się uczynić Polaków jedynymi
zbrodniarzami wojennymi".
W pełni zgadzając się z konkluzjami tego tak ważnego
tekstu czołowej publicystyki Tygodnika Solidarność Teresy Kuczyńskiej,
myślę, że najwyższy czas, by Polacy solidarnie wystąpili przeciwko
sterowanej ogromnej fali antypolonizmu. Znany od dawna jest jej cel
- przez maksymalne oczernienie Polaków jako rzekomych "katów" wobec
Żydów w czasie wojny wymusić na nas ogromne odszkodowania dla Żydów
za mienie na sumę 65 mld dolarów (co tak ostro piętnuje uczciwy żydowski
naukowiec - prof. Norman G. Finkelsztejn w książce Przedsiębiorstwo
Holocaust). Jeśli próbuje się ciągle nas, Polaków, zasypywać oszczerczymi
zarzutami, to odpowiedzmy na nie po prostu zwykłym przypomnieniem
bolesnych prawd o przemilczanej roli żydowskich kolaborantów doby
wojny. Począwszy od strasznej żydowskiej "hańby domowej" - roli Judenratów (
rad żydowskich) i policji żydowskiej w umożliwieniu przyśpieszonej
likwidacji swych współrodaków przez Niemców. Przecież w samej tylko
Warszawie pod kierownictwem Judenratów i pod nader brutalną eskortą
żydowskiej policji wysłano na Umschlagplatz i stąd do obozów zagłady
pół miliona warszawskich Żydów. Częstokroć okrutnicy z żydowskiej
policji, by wykonać narzuconą im przez Niemców normę wysyłali na
śmierć nawet członków swoich rodzin, nawet własnych rodziców. Jak
pisał b. organizator bojówek Bundu Baruch Goldstein: "Z poczuciem
bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona
nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie. (...) Żydowska policja
kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda
dzikich zwierząt (...). Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych
własnych wiekowych rodziców, z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko
umrą" (B. Goldstein: The Star bear Witness, New York, s. 66, 129)
. Policjant Calel Perechodnik w książce Czy ja jestem mordercą? (
Warszawa 1993, s. 42, 150) przyznał, że zaprowadził własną żonę na
plac, skąd powieziono ją na śmierć. Bił się za to później mocno w
piersi, ale zrobił wpierw rzecz haniebną.
W chwili gdy Światowy Kongres Żydów domaga się pokazania
jak najszerzej "innych zbrodni polskich na Żydach" najwyższy czas,
by przypomnieć szerzej wspomniane przez Kuczyńską zbrodnie zbolszewizowanych
Żydów na Polakach. Począwszy od zbrodni na Kresach, o których pisałem
już kilka lat temu w książce Przemilczane zbrodnie. Przez zbrodnie
doby wojny, zwłaszcza najpotworniejszą - wymordowanie przez żydowskich
partyznatów sowieckich całej ludności wioski Koniuchy (około 300
osób, mężczyzn, kobiet i dzieci) 29 stycznia 1944 r. Przecież w tej
sprawie nawet nie potrzeba ekshumacji, ponieważ kilku żydowskich
autorów (Chaim Lazar w książce Destruction and Resistance, New York
1985, s. 174-175, i Isaac Kowalski) potwierdziło fakt wymordowania
polskich wieśniaków przez żydowskich partyzantów. Tłumaczyli to tym,
że była to polska wieś "reakcyjna". Rzeczywiście bardzo "reakcyjna"
. Wśród wymordowanych przez żydowskich partyznatów "reakcjonistów"
były m.in. półtoraroczna N. Molisówna, 4-letnia Tubinówna, 8-letni
Zygmunt Bandalewicz, 9-letni Mieczysław Bandalewicz. (Według wileńskiej
Naszej Gazety z 29 marca 2001 r.). Przypomnę tu, że Kongres Polonii
Kanadyjskiej kilkakrotnie bezskutecznie ponaglał IPN o przyspieszenie
śledztwa w tej sprawie.
Przypomnę tu również inny okrutny mord popełniony na
Polakach w czasie wojny - wymordowanie 128 polskich mieszkańców wsi
Naliboki w powiecie Stołpce przez żydowskich partyzantów sowieckich.
Przypomnijmy, że o roli żydowskiego dowódcy partyzanckiego Tuwii
Bielskiego jako sprawcy rzezi pisano nawet w publikowanym w Magazynie
Gazety Wyborczej, z 15 listopada 1996 r., tekście Jacka Hugo Badera:
A rewolucja to miała być przyjemność. Kiedy wreszcie zostanie wyjawiona
cała prawda o tej zbrodni? Kiedy wreszcie w pełni zostaną odsłonięte
również zbrodnie na Polakach popełnione przez takich sadystycznych
żydowskich komunistów, jak Berman, Fejgin, Różański (Goldberg), Swiatło,
Romkowski, prof. Wolińska, sędzina Gurowska, S. Morel (odpowiedzialny
za wymordowanie w 1945 r. ponad 1500 osób w obozie w Świętochłowicach)
czy morderca sądowy Stefan Michnik? W najbliższym miesiącu ukażą
się moje dwa kolejne tomiki z serii "Biblioteka książek niepoprawnych
politycznie", poświęcone opisanym wyżej zbrodniom. Jeden z nich pt.
Jak mordowano Polaków omówi zbrodnie popełnione na Polakach przez
żydowskich komunistów od 1939 r. do 1956 r., a drugi - Żydowską hańbę
domową (zbrodnie popełnione na rodakach przez Judenraty i policję
żydowską).
"Gdzie nasza godność starej daty?"
Coraz bardziej Polskę zaczyna się traktować na arenie międzynarodowej
jak "popychadło", uzależnione od decyzji podejmowanych za nią, ponad
polskimi głowami. Szczególnie jaskrawy wyraz takiemu zachowaniu dał
prezydent Francji Jacques Chirac, który aby przypochlebić się Rosji
ogłosił, że wymóg wiz "dla mieszkańców Królewca (Kaliningradu)" przy
przejeździe przez Polskę jest "nie do przyjęcia" dla Rosji. Nasz
Dziennik z 20-21 lipca komentował w tekście Wokół enklawy królewieckiej,
iż: "Zachętą do poparcia Rosji przez Francję może być kontrakt na
zakup przez rosyjskie linie lotnicze Aeroflot 18 samolotów airbus"
. Amerykański publicysta w tekście Jałta Chiraca, publikowanym na
łamach The Wall Street Journal Europe stwierdził, iż: "Polacy czerpać
mogą smutną pociechę z faktu, że słowa Chiraca nie zawsze sprawdzają
się" (cyt. za Rzeczpospolitą z 25 lipca).
Premier Leszek Miller nie zdobył się na tak konieczne
ostre publiczne skrytykowanie brutalnego mieszania się do suwerennych
spraw Polski. Miller ograniczył się jedynie do ostrożniutkiego stwierdzenia: "
Wydaje się zatem, że deklaracja, którą wczoraj słyszeliśmy (słowa
Chiraca o wymogu wiz - J.R.N.) ma wymiar bardziej propagandowy niż
rzeczywisty". Wyobraźmy sobie na tle tego tak miałkiego oświadczenia,
jak stanowcza byłaby w takiej sytuacji reakcja polityków II Rzeczypospolitej,
od Marszałka Józefa Piłsudskiego do ministra Józefa Becka. Ale cóż...,
dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek jest posępne pytanie z tytułu
dawnej pieśni Jana Pietrzaka: Gdzie nasza godność starej daty?.
Złośliwcy o Kołodce
Joanna Podgórska w Polityce z 27 lipca kreśli barwny portret
nowego wicepremiera Grzegorza Kołodki pt. Tajger, okraszony różnymi
złośliwymi anegdotami. Przypomina między innymi, że Kołodko za swego
poprzedniego wicepremierostwa ofiarował piosenkarzowi Michaelowi
Jacksonowi prawdziwie wiekopomny dar - swoje dzieło ekonomiczne Polska
2000. Według Podgórskiej: "Złośliwi twierdzą, że wtedy zaczął się
u Jacksona kryzys twórczy, bo nie może oderwać się od lektury". Znany
z niechęci do Balcerowicza, Kołodko nazwał kiedyś Gazetę Wyborczą
- gazetą koszerną, później tłumacząc się, że źle go usłyszano, bo
nazwał ją tylko "gazetą koszmarną". W czasie sporu z prezes Narodowego
Banku Polskiego Hanną Gronkiewicz-Waltz Kołodko powiedział: "Trzeba
jej ukręcić łeb. Mam na myśli inflację, nie panią prezes".
Kiedyś nader ostro zaatakował profesora Wacława Wilczyńskiego,
mając dość ciągłych godzących w niego docinków profesora w felietonach
na łamach Wprost. Podgórska opisuje, cytując jedną z relacji: "Profesora (
Wilczyńskiego - J.R.N.) zaproszono do Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej.
Posiedzenia mają uświęcony tryb, a tym razem Kołodko wpadł jak bomba
i burząc porządek obrad, rugał profesora przez trzy kwadranse. Skończył
i wybiegł, nie czekając na odpowiedź. Wszystkich zatkało, zapanowała
martwa cisza. Tylko prof. Wilczyński się uśmiechał. To jest starszy
człowiek i prawdę mówiąc rzetelnie głuchy. Sądzę, że tego dnia miał
zepsuty aparat. Dopiero, gdy ktoś mu powiedział, co się stało, podał
się do dymisji". Podobno odtąd reaguje skrajnie alergicznie na samo
nazwisko Kołodki. Inni ekonomiści wyzłośliwiają się na temat Kołodkowych
metod poszukiwania "dziwnych dróg na skróty". Opowiadają na ten temat
swoistą anegdotę: "- Zobacz, Kołodko chodzi po wodzie! - A nie mógłby
nauczyć się pływać?".
Pomóż w rozwoju naszego portalu