Doczytali się
Rząd pracuje i nawet czyta ustawy. Ostatnio w rządzie doczytali się, że Biuro Ochrony Rządu nie musi chronić prezesa Narodowego Banku Polskiego Leszka Balcerowicza. I ochronę Balcerowiczowi zdjęto. Sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu. Pisał nawet o tym Reuters w korespondencji z Warszawy. Na zamieszaniu skorzystał Andrzej Lepper, który poprosił o osobistą ochronę BOR-u. Minister Krzysztof Janik orzekł, że prośbę rozpatrzy.
Następca Andrew
My mamy lepszy pomysł na wykorzystanie zwolnionych oficerów
BOR-u.
Apelujemy, aby chronili posła Samoobrony Waldemara Borczyka.
Chłop ma po prostu pecha. Już drugi raz skarży się na sposób potraktowania
go w Sejmie. Jednego razu, jak precyzyjnie tłumaczył opinii publicznej, "
ktoś dmuchnął mu z główki". Teraz z kolei żalił się, że poseł z PSL
uderzył go w twarz. To dopiero początek kadencji, a pan poseł uczestniczył
już w dwóch starciach. Obydwa przegrał, ale porażki można zrzucić
na karb niedoświadczenia. Nasuwa się nam taka myśl, że poseł Borczyk
to może wielkim politykiem nie zostanie, bo o to w polskim parlamencie
trudno, ale nie bagatelizowalibyśmy zdobywanych żmudnie doświadczeń
w walce wręcz. Może zostanie następcą Andrew Gołoty?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Musimy być zdrowi
Reklama
Lud drży na myśl o reformie reformy systemu opieki zdrowotnej przygotowywanej przez nową ekipę. A ta zbliża się szybkimi krokami, a z każdym odsłania się kolejny rąbek tajemnicy. Teraz to nawet odsłonił się już rąb, a nie tylko rąbek. Wyszło, że na reformę reformy potrzeba nie 95 milionów zł, jak zapowiadał minister zdrowia, ale - bagatelka - trzy miliardy nowych złociszów (Rzeczpospolita, 7 czerwca). Jak to wydadzą, to chorować już nie będzie za co. No, chyba że w dalekiej przyszłości. Do tego czasu musimy być zdrowym narodem i być może taki był cel nowej reformy systemu opieki zdrowotnej.
Im reforma niestraszna
Na chorobę będą sobie za to mogły pozwolić Bardzo Ważne Osoby, czyli VIP-y. W sumie jest ich w Polsce blisko pięć tysięcy. Ci nie muszą się martwić pomysłami ministra zdrowia, bo za ich leczenie płaci - i wszystkie znaki na niebie wskazują, że będzie płacił - budżet.
Pracowite wakacje
Wakacje dopiero się zaczynają, ale nie wszędzie. Dla czterech obywateli słowackich już się zakończyły wczasy pod pięknym polskim niebem. Wydaliła ich z kraju polska straż graniczna, bo pracowali na czarno w firmie należącej do żony wicewojewody śląskiego. Na wywczas zaprosił Słowaków właśnie wicewojewoda, ale ponieważ nie chciał, aby ciążył im garb długu wdzięczności, bo przecież wypoczynek w takim paskudnym stanie emocjonalnym to nie wypoczynek, dał im szansę na spłatę długu wdzięczności przez pracę na rzecz firmy żony (Trybuna Śląska, 5 czerwca). Niestety, prawie nikt nie wierzy w szczytną motywację wojewody, za to niemalże wszyscy podejrzewają, że tolerował łamanie prawa. Istnieje duża szansa, że wicewojewoda uda się na wakacje zgodnie z terminem i wcale nie będzie musiał mieć poczucia wdzięczności za ten prezent w postaci dymisji.