Z wystawy "Orzeł i Trzy Korony" na Zamku Królewskim w Warszawie (
czynnej do 7 lipca br.) wyszedłem co najmniej zdziwiony. Tematem
wystawy ma być "sąsiedztwo polsko-szwedzkie nad Bałtykiem" (XVI-XVIII
wiek). Przyznaję, wystawa jest piękna i prezentuje wiele cennych
dzieł sztuki, tuszuje natomiast nasze odczucie prawdy historycznej.
Stosunki polsko-szwedzkie w prezentowanej epoce były
wyjątkowo dramatyczne, natomiast na wystawie wojny szwedzkie pokazane
zostały jedynie w sposób śladowy i niejasny dla widza w Sali Senatorskiej,
i to w atmosferze pozbawionej akcentów dramatyzmu. A przecież to
on właśnie był prawdą historii. Kolczuga Jana Kazimierza, chorągiew
szwedzka zdobyta przez Czarnieckiego, parę portretów władców i wodzów
oraz rysunków Dahlbergha, chorągwie zrabowane przez Szwedów - to
zbyt mało, by przemówiło do naszej wyobraźni. I do tego pominięcie
obrony Jasnej Góry!
Potop szwedzki, poprzedzony wojnami o hegemonię Szwecji
nad południowym Bałtykiem (np. Kircholm), był jedną z największych
katastrof w dziejach Polski. Z bardzo wielu zamków i pałaców zostały
na zawsze ruiny i zgliszcza - częsty temat w grafice polskiej aż
po koniec XIX wieku. Kościoły odbudowywano. Sami Szwedzi w rysunkach
i grafikach (Dahlbergh, Puffendorf) zostawili wyjątkowo szczegółową
dokumentację bitew i widoków. Zginęło wtedy ok. 35% ludności Polski.
Równie straszliwą katastrofą była wojna północna w początkach XVIII
wieku, która w olbrzymim stopniu zniszczyła zwłaszcza miasta polskie (
wiele z nich nie podniosło się już nigdy). Wojna ta nazywana była
drugim potopem. Tymczasem wystawa została "wyczyszczona" z aspektów
wojennych, w każdym razie w wyraźnie odczuwalnym stopniu. W imię
czego?
Wystawa koncentruje się na genealogiach ostatnich Jagiellonów
i Wazów - na wzajemnych związkach dynastycznych. Zygmunt III Waza
był po matce Katarzynie Jagiellonem, a synem Jana III Wazy. Przez
siedem lat był jednocześnie królem Szwecji. Fakt ten był w polskiej
gałęzi Wazów ciągłym pretekstem do roszczeń, które historia konfrontowała
ze stałym szwedzkim imperializmem.
Wystawa ukazuje cenne zabytki zarówno ze zbiorów szwedzkich,
jak i polskich. Polonika znajdujące się w Szwecji pochodzą w dużym
stopniu z grabieży wojennych. Wystawę otwiera przepięknej roboty
norymberskiej zbroja paradna Zygmunta Augusta (dla człowieka i konia),
ofiarowana przez Annę Jagiellonkę swej siostrze Katarzynie jako dar
ślubny, szczególnie cenny. Niezwykłym zabytkiem jest tzw. Rolka Sztokholmska,
zrabowana z Polski w czasie potopu. Był to pas wielometrowej długości,
zwrócony Polsce w 1974 r. dla odbudowywanego Zamku i tu barbarzyńsko
pocięty na części. Jest to malarskie przedstawienie ceremonialnego
scenariusza wjazdu orszaku ślubnego Zygmunta III i Katarzyny Austriaczki
do Krakowa w 1605 r.
Wśród eksponatów wystawy dominują portrety królów szwedzkich
i polskich, często znakomitego pędzla, a także arcydzieła sztuki
zdobniczej.
Jest tu spora ilość znakomitego złotnictwa, które bardzo
podoba się publiczności i odciąga uwagę od innych spraw. Jest też
wiele chorągwi zrabowanych w Polsce, zarówno wojskowych, jak i kościelnych,
cechowych i miejskich. Militariów jest, niestety, mało, lecz są one
wysokiej klasy; jest trochę husarszczyzny. Są też dokumenty.
Smutnym dowodem stanu świadomości historycznej Polaków
jest fakt (o którym słyszałem od przewodników), że wystawa bardzo
się podoba i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń, o których pisałem. A przecież
wystawę można odebrać jako swego rodzaju manipulację działającą na
świadomość i podświadomość odbiorców w celu zatarcia pamięci ogromu
krzywd odniesionych przez Polaków od Szwedów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu