Z głęboką wdzięcznością przyjąłem wieść, że moich rodziców,
którzy mieszkają na terenie diecezji sosnowieckiej, odwiedził biskup
sosnowiecki Adam Śmigielski, odbywający wizytację kanoniczną w tamtejszej
parafii. Rodzice nie są już młodzi i trudno im się poruszać, dlatego
bardzo się cieszą, gdy ktoś do nich zawita, a już wizytę Księdza
Biskupa będą z pewnością przeżywali długo.
Sam odczuwam potrzebę częstych odwiedzin mojego rodzinnego
domu i jeśli tylko czas mi na to pozwala - jadę do rodziców. Spotkanie
z nimi stanowi dla mnie swoisty bodziec energetyczny, uspokaja mój
niepokój o ich zdrowie, a po drodze mogę też przemyśleć wiele ważnych
spraw. Rodzice zaś modlą się za mnie i innych kapłanów, cieszą się
z Bożego błogosławieństwa i - ciągle na mnie czekają. Podobnie -
myślę - jest z rodzicami innych kapłanów. Toteż kapłani mają wielką
świadomość tego rodzicielskiego czekania, tej troski o syna i sprawy
mu powierzone i starają się być synami wszystkich rodziców kapłanów,
jak św. Jan stał się synem dla Matki Jezusa.
Trzeba, by w sercach nas wszystkich panowała miłość do
rodziców, szacunek i poczucie wdzięczności. Jest to przykazanie Boże
- pierwsze po przykazaniach dotyczących czci Boga, i w wielu miejscach
w Piśmie Świętym możemy o tym przeczytać (Syr 3, 1-16; Mk 7, 10;
Mt 15, 4; 19, 19; Łk 18, 20; Ef 6, 4; Kol 3, 21 i in.). Mówi o tym
Kościół - np. w Konstytucji soborowej Gaudium et spes (52), w Katechizmie
Kościoła Katolickiego (2217-2218), podkreśla to często Jan Paweł
II, stanowi to temat dla poezji i literatury. A więc troska o ludzi
starszych jest obowiązkiem wszystkich nas - młodszych, którzy kiedyś
również ten etap życia będziemy przeżywać. Wydaje się jednak, że
dziś nieco inaczej podchodzi się do starszych, niż to było kiedyś.
Dzisiejszy świat zdominowany jest mitem wydajności i sprawności fizycznej
i nawet nie stara się zrozumieć "tajemnych zamysłów Opatrzności"
- jak to pięknie ujmuje Jan Paweł II - która stawia na drodze ludzkiego
życia człowieka starszego, niejednokrotnie potrzebującego pomocy.
Tymczasem, jak pisze Ojciec Święty, "duch ludzki (...),
choć odczuwa skutki starzenia się ciała, jest stale otwarty ku wieczności
i dlatego pozostaje poniekąd zawsze młody; doświadcza tej nieprzemijającej
młodości szczególnie mocno, kiedy (...) zaznaje troskliwej opieki
i wdzięczności ze strony bliskich" (List Ojca Świętego do ludzi w
podeszłym wieku, 12). I pisze dalej Jan Paweł II: "Wzywam Was, młodzi
przyjaciele, byście traktowali (starszych - przyp. I. S.) wielkodusznie
i z miłością. Starsi potrafią dać Wam znacznie więcej, niż możecie
sobie wyobrazić" (tamże).
Prawie wszyscy doświadczyliśmy ciepła domu rodzinnego
i zasadniczej w nim roli rodziców. Można powiedzieć, że dom rodzinny
to miniatura państwa, Kościoła, każdej wspólnoty, to pierwsze seminarium
duchowne każdego księdza, prototyp przyszłej rodziny dziecka. Powinien
więc być przedmiotem wychowania tak ze strony państwa, jak i Kościoła.
Bo jakie są te nasze domy rodzinne, tacy i obywatele, i katolicy.
Widzimy, że jest na tym polu wiele do zrobienia.
Dziś jednak chciałbym zachęcić wszystkich do głębokiej
troski o swoich rodziców, zwłaszcza wtedy, gdy są starsi lub przeżyli
dramat odejścia jednego z nich. Powiedziane jest w Starym Testamencie: "
Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów
zamieszka u ciebie", czyli będzie ofiarą zadośćuczynienia za nasze
grzechy (Syr 3, 14), a w Nowym Testamencie m.in. św. Paweł zaznacza: "
Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe
w Panu" (Kol 3, 20). Rodzice - a zwłaszcza matka - ogromnie dużo
wysiłku włożyli w to, byśmy byli zdrowi, byśmy mogli się kształcić.
To oni ponieśli nas do chrztu św. i zaszczepili w nas miłość Pana
Boga. Oni uczyli języka ojczystego i podstawowych zasad moralnych.
Dom rodzinny to szkoła człowieczeństwa - najważniejsza szkoła w naszym
życiu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu