Pod koniec nowicjatu spowiednik powiedział mi te słowa: Idź
przez życie czyniąc dobrze, abym mógł na kartach twego życia napisać:
Przeszła przez życie czyniąc dobrze, niech Bóg w siostrze to sprawi.
Innym razem powiedział mi spowiednik: Postępuj wobec
Boga jak wdowa ewangeliczna, która chociaż drobny pieniądz włożyła
do skarbony - zaważył więcej u Boga niż innych wielkie ofiary.
Innym razem otrzymałam taką naukę: Staraj [się] o to,
ażeby ktokolwiek się zetknie z tobą, odchodził uszczęśliwiony. Rozsiewaj
wokół siebie woń szczęścia, boś od Boga wzięła wiele, a więc i dawaj
innym wiele. Niech odchodzą wszyscy szczęśliwi od ciebie, chociażby
się tylko dotknęli skraju szaty twojej. Zapamiętaj te słowa dobrze,
które w tej chwili mówię do ciebie.
Innym razem powiedział mi te słowa: Pozwól, niech Bóg
odsunie łódź twego życia na głębię, na toń niezgłębioną życia wewnętrznego.
Parę słów z konferencji z matką mistrzynią pod koniec
nowicjatu: Szczególną cechą siostry duszy niech będzie prostota i
pokora. Niech siostra idzie przez życie jak dziecko, zawsze ufna,
zawsze pełna prostoty i pokory, ze wszystkiego zadowolona, ze wszystkiego
szczęśliwa; tam, gdzie inne dusze się trwożą, [niech] siostra przechodzi
spokojnie, dzięki prostocie i pokorze. Niech siostra sobie na całe
życie to zapamięta, że jak wody spływają z gór na doliny, tak też
i łaski Boże spływają tylko na dusze pokorne.
O Boże mój, rozumiem to dobrze, że żądasz ode mnie tego
dziecięctwa duchowego, bo wciąż przez zastępców swoich żądasz tego
ode mnie.
Cierpienia i przeciwności w początkach życia zakonnego
przerażały mnie i odbierały mi odwagę. Toteż modliłam się nieustannie,
aby mnie Jezus wzmocnił i dał mi moc Ducha swojego Świętego, żebym
mogła spełnić we wszystkim Jego świętą wolę, bo od początku znałam
i znam słabość swoją. Wiem dobrze, czym jestem sama z siebie, dlatego
Jezus odsłonił oczom duszy mojej całą przepaść nędzy, jaką jestem,
a przez to rozumiem dobrze, że cokolwiek w duszy mojej jest dobrego,
jest to tylko łaska Jego święta. To poznanie nędzy mojej daje mi
zarazem poznać przepaść miłosierdzia Twojego. W życiu swoim wewnętrznym
patrzę jednym okiem w przepaść swej nędzy i nikczemności, jaką jestem,
a drugim okiem patrzę w przepaść miłosierdzia Twego, Boże.
O Jezu mój, Tyś życiem życia mojego, Ty wiesz dobrze,
że nie pragnę niczego prócz chwały imienia Twego i aby dusze poznały
dobroć Twoją. Czemu stronią dusze od Ciebie, Jezu - nie rozumiem
tego. O, gdybym mogła serce moje posiekać na najdrobniejsze części
i w ten sposób ofiarować Ci, Jezu, każdą cząstkę jakoby serce całe,
aby Ci choć w cząstce wynagrodzić za serca, które Cię nie kochają.
Kocham Cię, Jezu, każdą kroplą krwi mojej i przelałabym chętnie za
Ciebie, aby Ci dać dowód szczerej swej miłości. O Boże, im więcej
Cię poznaję, tym więcej Cię pojąć nie mogę, ale to niepojęcie daje
mi poznać, jak wielki jesteś, Boże. A to niepojęcie Ciebie zapala
nowym płomieniem serce moje ku Tobie, Panie. Od chwili, w której
pozwoliłeś, Jezu, zatopić wzrok mej duszy w Tobie, odpoczywam i nie
pragnę niczego. Znalazłam przeznaczenie swoje w chwili, w której
utonęła dusza moja w Tobie, w jedynym przedmiocie miłości mojej.
Niczym jest wszystko w porównaniu z Tobą. Cierpienia, przeciwności,
upokorzenia, niepowodzenia, posądzenia, jakie mnie spotykają, są
drzazgami, które rozpalają miłość moją ku Tobie, Jezu.
Szalone i niedościgłe są pragnienia moje. Pragnę zataić
przed Tobą, że cierpię. Pragnę za swoje wysiłki i dobre uczynki nigdy
nie być wynagradzana. O Jezu, Ty sam mi jesteś nagrodą, Ty mi wystarczasz,
Skarbie serca mego. Pragnę współczuć z cierpieniem bliźnich, swoje
cierpienia taić w sercu, nie tylko przed bliźnimi, ale i przed Tobą,
Jezu.
Cierpienie jest wielką łaską. Przez cierpienie dusza
upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość.
Im większe cierpienie, tym miłość staje się czystsza.
W pewnej chwili w nocy przyszła jedna z naszych sióstr
do mnie, która umarła przed dwoma miesiącami. Była to siostra pierwszego
chóru. Ujrzałam ją w strasznym stanie. Cała w płomieniach, twarz
boleśnie wykrzywiona. Trwało to krótką chwilę i znikła. Dreszcz przeszył
moją duszę, bo nie wiedząc gdzie by cierpiała, czy w czyśćcu, czy
w piekle, jednak podwoiłam modlitwy moje za nią. Na drugą noc przyszła
znowu, ale ujrzałam ją w straszniejszym stanie, w straszniejszych
płomieniach, na twarzy malowała się rozpacz. Zdziwiło mnie to bardzo,
że po modlitwach, które za nią ofiarowałam, ujrzałam ją w straszniejszym
stanie, i zapytałam: Czy ci nic nie pomogły modlitwy moje? - I odpowiedziała
mi, że nic jej nie pomogła modlitwa moja i nic nie pomoże. - Zapytałam:
A czy modlitwy, które całe Zgromadzenie ofiarowało za ciebie, czy
też ci nic nie przyniosły pomocy? - Odpowiedziała mi, że nic. Modlitwy
te poszły na korzyść dusz innych. - I odpowiedziałam jej: Jeżeli
modlitwy moje nic siostrze nie pomagają, to proszę do mnie nie przychodzić.
I znikła natychmiast. Jednak w modlitwach nie ustawałam. Po jakimś
czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już
nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona,
oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość
bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęcała
mnie, żebym nie ustawała w [modlitwach] za duszami w czyśćcu cierpiącymi,
i powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać.
Jednak dziwne są wyroki Boże.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu