Niebezpieczeństwa stanu wojennego
Reklama
W niewielkiej części mediów zwrócono uwagę na wiele poważnych
niebezpieczeństw, jakie oferuje narodowi "zafundowana" mu świeżo
przez Sejm ustawa o stanie wyjątkowym. Jak pisze Żaneta Semprich
w tekście Będzie można użyć wojska przeciw obywatelom. Sąd uchwalił
ustawę o stanie wyjątkowym (Rzeczpospolita z 29 kwietnia): "Uchwalona
w piątek przez Sejm ustawa o stanie wyjątkowym pozwala użyć wojska
w charakterze policji. Przewiduje możliwość internowania, wprowadzenia
cenzury. Dopuszcza zakaz organizowania demonstracji i strajków oraz
zawieszenie działalności partii politycznych (...) Przewidziano również
zagłuszanie przekazów radiowych, telewizyjnych i w sieciach telekomunikacyjnych.
Przedsiębiorcom mógłby grozić tymczasowy zakaz prowadzenia działalności
gospodarczej. Dopuszczalne byłyby także: reglamentacja zaopatrzenia
ludności, ograniczanie obrotu pieniędzmi i dewizami, zawieszenie
zajęć w szkole, wprowadzenie ograniczeń transportowych, zobowiązanie
do oddania odbiorników, nadajników radiowych i telewizyjnych".
W osobnym komentarzu pt. Stan wyjątkowy do poprawki,
drukowanym w tymże numerze Rzeczpospolitej z 29 kwietnia, Żaneta
Semprich pisała: "Niektóre przepisy uchwalonej ustawy o stanie wyjątkowym
przywodzą na myśl dni stanu wojennego: pozwalają na internowanie,
wprowadzenie cenzury, zakazanie działalności partii i związków zawodowych.
Sejm przyjął też rozwiązania, które budzić mogą wątpliwości w odniesieniu
do konstytucji. Konstytucja przesądza na przykład, że siły zbrojne
RP służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium,
wykorzystuje się je zatem wyłącznie w razie zagrożenia zewnętrznego.
Ustawa tymczasem dopuszcza przyznanie im uprawnień policji i skierowanie
przeciw obywatelom. (...) Sprzeciw budzi też enigmatyczne określenie
sytuacji uzasadniających wprowadzenie stanu wyjątkowego. Ustawa pozwala
na to w razie szczególnego zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa,
bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego. W jakiej konkretnie
sytuacji? Nie wiadomo. Wymieniono przykładowo tylko zagrożenie akcjami
terrorystycznymi.
Istota wszystkich stanów nadzwyczajnych polega nie tylko
na odmiennym funkcjonowaniu państwa, lecz także na drastycznym ograniczeniu
praw człowieka. Regulacje w takich sprawach muszą więc być klarowne
i nie dawać pola do nadużyć. Przyjęte przez Sejm są rozciągliwe jak
guma".
Zakompleksieni Polacy
Pisałem kiedyś obszernie w książce Zagrożenia dla Polski i polskości o skutkach konsekwentnego obrzydzania patriotyzmu i polskości w licznych bardzo wpływowych mediach, sączenia przekonania, że "Polak nic nie potrafi". Dziś zbieramy bardzo gorzkie owoce tej celowej antypatriotycznej "indoktrynacji". Oto, co pisał w Rzeczpospolitej z 30 marca - 1 kwietnia Grzegorz Górny w tekście Kompleks polski o wynikach najnowszych ankiet przeprowadzanych wśród Polaków: "Polacy mają o sobie jako zbiorowości bardzo złe zdanie. Oceniamy siebie dwa razy gorzej niż Żydów czy Niemców - wynika z prowadzonych w ostatnich latach badań socjologicznych. Na przykład cechy negatywne przypisało Żydom 30 procent ankietowanych Polaków, natomiast samym sobie - prawie 60 procent (z innych narodów gorzej od siebie oceniliśmy tylko Cyganów") . Negatywny autostereotyp panuje zwłaszcza wśród polskiej młodzieży. Jeszcze w latach 70. tylko 12 procent młodych wymieniało jako charakteryzujące Polaków same cechy ujemne i żadnej pozytywnej, natomiast w latach 90. tak krytycznie nastawionych do własnego narodu było już 40 procent młodzieży (...). Co ciekawe, Austriacy, którzy ze wszystkich narodów w Europie są nastawieni wobec nas najbardziej krytycznie, przypisali Polakom więcej cech pozytywnych niż Polacy sami sobie".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Brak wychowania
Reklama
patriotycznego
Nawet w wielce kosmopolitycznej Polityce pojawił się,
o dziwo, tekst wyrażający ubolewanie z powodu słabości wychowania
patriotycznego w Polsce artykuł Mariusza Urbanka: Święta odrobione (
Polityka z 4 maja). Autor pisze: "W badaniach TNS OBOP przeprowadzonych
na zamówienie Polityki zapytano Polaków, co jest dziś najważniejszą
rzeczą, jaką rodzice powinni przekazać swoim dzieciom? Patriotyzm
znalazł się na ostatnim miejscu, daleko za wrażliwością - wartościami
moralnymi, wychowaniem religijnym, językami obcymi, nie mówiąc już
o solidnym zapleczu materialnym i wykształceniu (...). Kolejnych
pokoleń nauczycieli nikt nie uczył patriotyzmu. - Ci nauczyciele
sami stali się ofiarami polityki świadomego deformowania ideałów
- mówi Czartoryski. - Następowało samopowielanie tej deformacji.
A jeśli szkole nie można powierzyć wychowania młodzieży dla patriotyzmu,
to jest to tragedia. I tak, niestety, obecnie w Polsce jest".
Dominuje wizja Michnika - Cimoszewicza
Redaktor naczelny dwumiesięcznika Arcana Andrzej Nowak w wywiadzie danym Jerzemu Pawlasowi z Tygodnika Solidarność (nr z 3 maja) ustosunkował się m.in. do sprawy skonfiskowania przez policję książek historycznych w Tychach i Warszawie, mówiąc: "Sądzę, że są to przypadki incydentalne. Nie rozumiem ich logiki. Książki publicystyczno-historyczne, które nie mają nic wspólnego z antysemityzmem, są tropione jako antysemickie. Dlaczego tak jest - nie znam odpowiedzi. Jednak wprowadzenie pełnej cenzury na debaty historyczne nie wydaje się obecnie możliwe. Zresztą i tak fakty niewygodne dla dominującej dzisiaj wizji historycznej Michnika - Cimoszewicza są po prostu eliminowane na zasadzie wyboru przez wiodące media, które kształtują świadomość społeczną, narzucając ją również nauczycielom (...). Teraz, gdy utrwaliło się miejsce postkomunistów w życiu publicznym, a nawet zaczęli w nim dominować, osiągnięcie stanu świadomości historycznej w Polsce, który odzwierciedlałby istotny obraz PRL i jego dorobek - w cudzysłowie - jest niezwykle utrudnione. Stało się tak nie bez parasola ochronnego UW i Gazety Wyborczej, sprzyjających braterskiemu uściskowi komunistów i tak zwanej opozycji demokratycznej, symbolizowanemu przez wspólny artykuł Adama Michnika i Włodzimierza Cimoszewicza, nawołujący do tworzenia politycznej wizji historii eliminującej całe zło komunizmu".
"Prawda górą!"
Reklama
Pod takim tytułem informuje Tygodnik Katolicko-Narodowy Głos
wielkimi czcionkami na pierwszej stronie numeru z 27 kwietnia, akcentując: "
Po interwencjach posłów prawicowych i katolickich mediów oraz amerykańskiej
Polonii prokuratura i policja wycofały się z kampanii oszczerstw
przeciw książkom prof. Jerzego R. Nowaka". W Głosie znalazła się
również moja obszerna przedmowa do nowej książki z serii "Biblioteki
książek niepoprawnych politycznie" (można zamawiać pod numerem 0-608-854-215)
pt. Tyska prowokacja przeciw wolności słowa oraz wystąpienia prezesa
Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala i redaktora naczelnego
polonijnej Zgody - dr. Wojciecha Wierzewskiego w obronie moich książek.
Zgodnie z tym, o czym pisze najnowszy Głos, doszło już do zdezawuowania
działań policyjno-prokuratorskich przeciwko moim książkom. Ich bezprawność
oficjalnie przyznała minister sprawiedliwości Barbara Piwnik, odpowiadając
na interpelację poselską posła Artura Zawiszy w tej sprawie. Tym
mocniej chciałbym więc podziękować teraz redakcji Niedzieli i wszystkim
innym mediom chrześcijańsko-patriotycznym oraz środowiskom patriotycznym
w kraju i pośród Polonii, które wystąpiły przeciwko rozpoczętym w
Tychach próbom wprowadzenia nowej "policyjnej" cenzury. Warto tu
przy okazji podkreślić, że niemałą rolę w fiasku całej prowokacji
policyjnej odegrała postawa
patriotycznej części mieszkańców Tychów. Wielu z nich uczestniczyło
w protestującym przeciw konfiskacie moich książek Marszu w obronie
wolności słowa w Tychach (zob. szerszą informację na ten temat w
Trybunie Śląskiej z 22 kwietnia 2002 r. pt. Treści zakazane i w Dzienniku
Zachodnim z 22 kwietnia pt. Tychy. Wiec w obronie wolności słowa)
. W Dzienniku Zachodnim pisano, że: "Takiej manifestacji nie było
w Tychach od lat". Tym bardziej znamienne jest milczenie o manifestacji
i o całej sprawie konfiskat policyjnych w najbardziej wpływowych
mediach, od telewizji po Gazetę Wyborczą - tę samą Gazetę Wyborczą,
która z taką lubością stroi się w szaty obrońców wolności, występując
w sprawie sankcji wobec odległej gazety Pahonia w Białorusi.
Dlaczego milczą?
Kwestię selektywnego nagłaśniania pewnych spraw przez media
przy równoczesnym całkowitym przemilczaniu innych, uznanych za "niepoprawne
politycznie", podjął Robert Terentiew w tekście Troska Wielkiego
Brata (Tygodnik Solidarność z 19 kwietnia). Pisał tam m.in.: "(...)
przez kraje europejskie i nie tylko przetoczyła się fala antyizraelskich
demonstracji bardziej czy mniej gwałtownych. Każdej towarzyszyły
ekipy telewizyjne i obsługa prasowa. W Warszawie również demonstrowano,
i to bardzo spokojnie, pod Ambasadą Izraela. Ale żadna z warszawskich
gazet nie wysłała tam reportera, żadna ze stacji telewizyjnych nie
wyemitowała relacji spod ambasady. Można odnieść wrażenie, że Polacy,
w przeciwieństwie do reszty obywateli chrześcijańskiego świata, popierają
działania Izraelczyków w Betlejem. Przypomnę też, jak chętnie niezależne
polskie stacje telewizyjne relacjonują wszelkie marsze obrońców uciśnionych
roślin doniczkowych, ekipy telewizyjne towarzyszą demonstracjom ruchu
Hare Krishna, lesbijek i ich męskich odpowiedników".
W podobnej sprawie pisze w tekście: Znowu wstyd w Tygodniku
Solidarność z 19 kwietnia Krystian Brodacki, piętnując bierność polskich
władz i mediów wobec zagrożenia dla Bazyliki w Betlejem, zapytując: "
Co robią wobec tej tak dramatycznej sytuacji Sejm, Senat, rząd RP,
prezydent? Jakie mają stanowiska w tej sprawie? Dlaczego Polska,
ojczyzna Jana Pawła II, milczy? (Wyjątkiem jest głos NSZZ Solidarność
Regionu Mazowsze...). Komu tym razem chcą się przypodobać swym milczeniem
polscy publicyści i polscy politycy?"
Niefortunne przeprosiny
Wiele oburzenia wywołały wystosowane przez obecnego prezydenta
RP Aleksandra Kwaśniewskiego do Ukraińców przeprosiny za wysiedlenia
w ramach "Akcji Wisła". Są one prawdziwym skandalem, wyrazem jednostronnego
kajania się, notabene, za decyzje Moskwy, w czasie gdy dotąd czołowe
postacie ukraińskiego życia politycznego, z prezydentem Ukrainy na
czele, nie zdobyły się na przeproszenie Polaków za ludobójcze wymordowanie
ok. 100 tys. Polaków na Wołyniu przez szowinistów ukraińskich. Tym
bardziej znamienny na tym tle jest fakt, że z ostrą krytyką przeprosin
Kwaśniewskiego wystąpiła tym razem także grupa lewicowych czytelników
Trybuny, co z irytacją komentuje w tekście "Trybuna" przeciw prezydentowi
Marcin Wojciechowski na łamach Gazety Wyborczej z 22 kwietnia. Wśród
osób protestujących przeciw niefortunnym przeprosinom znalazł się
m.in. znany ekonomista lewicowy - prof. Paweł Bożyk. W liście drukowanym
17 kwietnia na łamach Trybuny prof. Bożyk pisał: "Chciałbym
zdecydowanie zaprotestować przeciwko zamiarowi przeproszenia Ukraińców
przez Aleksandra Kwaśniewskiego za "Akcję Wisła". Wśród 600 osób
zamordowanych przez oddziały UPA w latach 1944-47 znalazła się moja
matka: jej jedyną winą było polskie pochodzenie. Wraz z bratem uniknęliśmy
śmierci tylko dlatego, że w tym czasie przebywaliśmy u babci. O bestialstwie
tej i podobnych zbrodni dokonanych na ludności cywilnej nie będę
nawet wspominać. Do tej pory nikt mnie ani mnie podobnych za tę zbrodnię
nie przeprosił i nie życzę sobie, by ktokolwiek przepraszał Ukraińców
w moim imieniu".
Dodajmy, że sprawa oceny "Akcji Wisła" dotąd wywołuje
bardzo wiele kontrowersji - także w środowiskach naukowych. Tym dziwniejsze
jest więc wybieganie p. Kwaśniewskiego przed szereg ze swym ulubionym
kajaniem się w imieniu całego narodu polskiego. (Czy dlatego, że
tego typu kajanie się ułatwia zapomnienie o autentycznych zbrodniach
komunistycznych na Polakach?).
Masochistom skłonnym do bicia się w piersi przy każdej
okazji za Polaków polecam lekturę tekstu słynnego historyka ukraińskiego
Wiktora Poliszczuka o "Akcji Wisła" (Stan wyższej konieczności w
Nowej Myśli Polskiej z 5 maja) i prof. Bronisława Łagowskiego ("Akcja
Wisła" była słuszna, Przegląd z 29 kwietnia).