On ciągle czeka na nas. Na mnie. Tam, za drzwiami.
Jeśli uwierzyć mam w to zmartwychwstanie,
Muszę Go dotknąć. Choć mi nie okaże
Swojej łaski i może już Go nie zobaczę -
Muszę iść i zaglądać wszystkim ludziom w twarze
I szukać. W każdej twarzy Go wypatrzeć.
Budzić Go w ludziach cichych, smutnych, zastrachanych.
Szukać Go w całym kraju. Opukiwać ściany.
Wyznawać zmartwychwstanie nasze w każdym domu.
(Ernest Bryll, "Wieczernik")
Świat czeka na Zmartwychwstanie
Reklama
Po kilkutygodniowej przerwie z radością spotykam się na łamach
Niedzieli z cierpliwymi Czytelnikami. Ta przerwa, spowodowana niegroźną,
ale niestety, uniemożliwiającą pisanie kontuzją ręki, a potem koniecznym
pobytem w Rzymie, przyniosła po raz kolejny dowody wyrozumiałej życzliwości
Czytelników i ujawniła potrzebę wymiany myśli. Niejako dodatkowym
motywem spotkania jest ten najważniejszy w roku liturgicznym dzień
- Dzień Zmartwychwstania naszego Pana Jezusa Chrystusa, który gromadzi
nas przy świątecznym stole, by dzielić radość z Daru Ojca, który
Syna swego dał, abyśmy życie mieli i mieli je w obfitości. Obok radości
pragnę wspólnie wzmacniać się nadzieją płynącą z prawdy Zmartwychwstania.
A tej nadziei potrzeba wszystkim.
Ludzka rzeczywistość świata nie zawsze sprzyja optymizmowi.
Światowe agencje pełne są wiadomości porażających. Trwa istna hekatomba
przemocy w kraju człowieczej egzystencji Syna Bożego. Ziemia Święta,
która jeszcze nie tak dawno zakwitała nadzieją lepszych dni, a inspiratorem
tego optymizmu był Ojciec Święty, z wielkim namaszczeniem kontemplujący
miejsca uświęcone śladami Jezusowej wędrówki, jest świadkiem obojętności
świata nie zainteresowanego tułactwem dwojga ludzi, z których Kobieta
nosiła pod sercem Zbawiciela ludzkości. Zbombardowane Betlejem krwawi
ofiarami niewinnych ludzi i obojętnością wielkiego świata. Tętniące
zwykle krokami pątników uliczki miejsc świętych pogrążone zostały
w krzykach nienawiści i płaczu umierających i ich bliskich. Nienawiść
zamiast miłości napełniła serca jednej i drugiej strony, rodzi przemoc,
ból i łzy.
W innym, równie biednym miejscu świata trwa walka z terroryzmem.
Słuszne skądinąd zmaganie pochłania ludzkie istnienia, w tym dzieci.
Z przerażeniem czyta się doniesienia o przejawach przemocy ze strony
aliantów. Gdzie wieje wiatr, tam nietrudno o burzę.
Świat uporczywie niszczy wartości Krzyża, lekceważy naukę
przebaczenia, co sprawia, że dramat Golgoty nie przemienia serc,
nie rodzi miłości i życia. Przy świątecznym stole spróbujmy ujrzeć
ten wielki dramat świata, który czeka na Zmartwychwstanie. W sposób
wymowny ujawnił światowe zranienia kard. F. X. van ThuaQn podczas
rekolekcji wygłoszonych dla Ojca Świętego i pracowników Kurii Rzymskiej.
Przytoczmy jego słowa: "1,3 miliarda osób żyje poniżej progu absolutnego
ubóstwa; 840 milionów osób, z których 200 milionów to dzieci, cierpi
głód. Wśród nich 13 milionów co roku skazanych jest na zagładę: ok.
36 tysięcy dziennie, 1500 na godzinę, 25 na minutę, 1 na 3 sekundy.
Tylko w okresie lat 1990-97 liczba zakażonych chorobą
AIDS z 15 milionów wzrosła do ponad 33 milionów (...). Miliard trzysta
milionów osób żyje, mając mniej niż 1 dolara na dzień. Wstrząsająca
jest też świadomość, że 20% bogatej ludności na świecie konsumuje
86% wszystkich dóbr" (Świadkowie nadziei, s. 46 nn).
"A to wszystko rozgrywa się - jak przypomina Ojciec Święty
- na rozległym tle tego gigantycznego wyrzutu, którym dla ludzi i
społeczeństw zasobnych, sytych, żyjących w dostatku, hołdujących
konsumpcji i użyciu, musi być fakt, że w tej samej rodzinie ludzkiej
nie brak takich jednostek, takich grup społecznych, które głodują.
Nie brak małych dzieci, które umierają z głodu na oczach swoich matek" (
Dives in misericordia, n.11).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zmartwychwstania potrzebuje Polska
Reklama
Niepokój musi budzić także sytuacja, która ma miejsce w naszym
kraju i wśród państw starających się o przyjęcie do Unii Europejskiej.
Idea jedności jest ewangelijna, piękna i twórcza. Nie wolno o tym
zapominać, ale trzeba też pamiętać, że słabość ludzka niszczy najpiękniejsze
idee. Egoizm jednostek, grup i państw sprawia, że wcześniejsze ustalenia
są niwelowane swoistymi podjazdami poszczególnych rządów, byle z
większą korzyścią dostać się do tego mniemanego raju. Spektakularnym
tego przykładem była kwestia wyprzedaży ziemi i dotacji dla rolników.
Uzgodniony tekst Grupy Wyszehradzkiej nie doczekał się ustalonego
trybu prezentacji i ujawnił istniejące podziały, mające na celu wykorzystanie
współpartnerów.
Żenujący list kobiet podających się za "polskie intelektualistki",
a także wcześniejsze projekty usankcjonowania konkubinatu i związków
homoseksualnych z jednoczesnymi tendencjami i ustawami deprecjonującymi
rodzinę oraz dzietność nie napawają optymizmem, lecz przedstawiają
nasz kraj jako owego przysłowiowego pawia narodów, który za wszelką
cenę pragnie przypodobać się elitom światowego liberalizmu.
Raz po raz po mistrzowsku wywoływane są sensacje w polskich
mediach, co służy odwróceniu uwagi od spraw istotnych. Jest dla mnie
sprawą oczywistą, że trwa akcja "sprzątania" polskiego domu ze świata
wartości. Ta ogólna tendencja ubiera się w różnorakie "izmy", których
celem jest uśpienie naszej uwagi w sprawach, w których społeczeństwo
obywatelskie ma głos, ma możliwości ukierunkowania lub powstrzymania
decyzji.
Globalizm działań, który niekiedy może porażać i siać
zniechęcenie, w rzeczywistości truchleje wobec determinacji jednostki
i nie zwalnia nas od osobistej troski o owoce Zmartwychwstania w
każdym z nas. Słowa pisarza-poety zacytowane na wstępie, a wypowiadane
przez jednego z bohaterów dramatu - św. Tomasza, mogą stać się motywem
życia dla każdego z nas: "Budzić Go w ludziach cichych, smutnych,
zastrachanych. Szukać Go w całym kraju". Tak, nie jest prawdą, że
Bóg umarł. To tylko pozorne, a może dopuszczone przez Boga ciemności
okrywają na chwilę polską golgotę. W tym szaleństwie diabła, który
syci się pozorną klęską Syna Bożego, widać kres jego władzy. Niezależnie
od zwątpienia ludzi już pobłyskuje zorza Zmartwychwstania. Jednak
potrzebne są determinacje Magdaleny, ufna wiara Maryi, a nade wszystko
nieodzowne jest posłuszeństwo Matce Jezusa, która, jak Apostołów
po Wniebowstąpieniu, zaprasza i nas na modlitwę i prowadzi "do sali
na górze", gdzie w ciszy osobistego dialogu z Bogiem dokonuje się
przyjęcie Ducha Świętego, który przestrzega przed zamknięciem się
wewnątrz, przed odgrodzeniem od ludzi. On doda odwagi i pouczy, jak
otworzyć drzwi wieczernika zastrachania i stanąć odważnie wobec świata,
nie ze swoją mądrością, ale z Dobrą Nowiną o Zmartwychwstaniu.
Moc Zmartwychwstałego nadzieją Papieża
Reklama
Ostatni pobyt w Rzymie był dla mnie błogosławioną okazją tygodniowych
rekolekcji 90 biskupów świata zainteresowanych rozwojem współczesnych
ruchów kościelnych, a szczególnie Przyjaciół Focolarynów. Duchowość
Ruchu wyznaczyła przed laty młoda dziewczyna Chiara Lubich, która
przejęła się modlitwą Jezusa o jedność Jego wyznawców, ale droga
do tej jedności prowadziła przez kontemplację zapomnienia, opuszczenia,
samotności i cierpienia Jezusa opuszczonego na krzyżu. Głęboka to
teologia, o której pewnie więcej wiedzą mistycy i warto ich czasami
posłuchać.
Niemniej bogate duchowo były spotkania z Ojcem Świętym.
Zasmucony wydarzeniami, które dotknęły Kościół w Polsce, pewnie pełen
ufności czeka na kolejne spotkanie z rodakami, na których się nie
obraża, ale ufny w moc Zmartwychwstałego, silny darem Jezusa, pragnie
raz jeszcze w swojej kenozie cierpienia, ale młodzieńczości wiary
zapalić nas do owego przez poetę wyrażonego zmartwychwstania w każdym
domu.
Swoje przyszłe "pielgrzymowanie" niejako zapoczątkował
w uroczystościach, które miały miejsce w Rzymie z okazji dziesięciolecia
ustanowienia nowych struktur kościelnych w naszej Ojczyźnie. Mówił: "
Dziękuję za podjęty wysiłek organizacji nowej struktury administracyjnej
Kościoła, ustanowionej bullą Totus Tuus Poloniae Populus".
Niejako "zadaniem domowym" jest ciągła troska, aby nie
pustoszały seminaria i nowe domy rekolekcyjne, a ośrodki duszpasterskie
stawały się miejscem rodzenia nowych wspólnot, które w klimacie wieczernika
pogłębiać będą własną formację i uzdalniać się w ten sposób na przyjęcie
ożywczego powiewu Ducha Świętego, aby zanieść go innym, dostrzec
przez kontemplację ludzkiej twarzy, w której maluje się tęsknota
za prawdą, za wiecznością, czasem przysypana popiołem cierpienia,
lękiem o jutro lub zacieniona ranami grzechu.
Szczególnego wymiaru nabrały mocno wyakcentowane słowa
Piotra naszych czasów: "Trzeba ciągłego zbliżania biskupów do wiernych
i wiernych do swoich biskupów. Niech to zadanie stanie się przedmiotem
modlitwy i refleksji. Kładę to na sercu wszystkim, gdyż są to sprawy
niezmiernie ważne".
Medialne sądy a prawda Zmartwychwstania
Jaki Kościół zastanie Ojciec Święty, gdy po raz kolejny ucałuje
polską ziemię? Trudno w tym miejscu nie poruszyć bolesnej, może najboleśniejszej
rany, jaka dotyka nas, żywy Kościół, przez tzw. prasową promocję
moralności. Chcąc czy nie, dokonano publicznego linczu na żywych
i cierpiących ludziach, bo widać, że tych cierpiących stron było
wiele, teraz ich jeszcze przybyło.
Prawdy trzeba dochodzić niezależnie od trudności. Pomijając
prawdę i dobro, ukrywając zło - szkodzi się Kościołowi i ludziom.
Przy dochodzeniu prawdy trzeba bardziej pamiętać o innych niż o sobie,
jeżeli narażać, to siebie i swoje imię, a nie narażać innych.
Piszę tę refleksję także po doświadczeniach nagonki prasowej,
prowadzonej od jakiegoś czasu wobec księdza rzekomo molestującego
dzieci. Redaktor Gazety Wyborczej, jeszcze niedawno członek redakcji
pisma uważającego się za katolickie, zachowuje się tak, jakby fakty
nie miały dla niego znaczenia albo jakby musiał wykonać zlecone mu
zadanie: oszkalować księdza, a jeszcze bardziej oszkalować broniącego
prawa do prawdy biskupa. Jakże bowiem inaczej wytłumaczyć ataki w
sytuacji, gdy prokuratura umorzyła dochodzenie, stwierdzając brak
dowodów do postawienia księdza w stan oskarżenia? Język zeznających
dzieci, według rzeczoznawców-psychologów, okazał się zbyt "dorosły"
i niewiarygodny, ale i to zda się nie mieć znaczenia. Sprawy moralne
są przede wszystkim testem wrażliwości na dobro (grzech, jeśli kto
woli) i na prawdę.
Doceniam dobrą rolę prasy i ciężką pracę wielu dziennikarzy,
ale niepokoi także krąg ludzi i pism, które zdradzają głębsze "cele"
i szersze "zaplecze". Może kiedyś będzie okazja powiedzieć i o tym.
Dwa dni po wspomnianych artykułach rozpoczął się proces
zabójców pracowników Kredyt Banku w Warszawie. Zabójców szczególnie
okrutnych. Ich obrońcy wystąpili z wnioskiem o zmianę zespołu orzekającego,
bo ten rzekomo uległ presji społecznej i pozwolił pokazać twarze
oskarżonych. Czy przynajmniej taka sama miara nie przysługuje ludziom,
których bez sądu odsądza się od czci i wiary i bez ich zgody, bez
udowodnienia winy publikuje się ich nazwiska, zdjęcia, i to po to,
aby na różne sposoby wzbudzać sensację? Źle jest, jeśli taki jest
cel ujawnienia zła. Zło powinno budzić ból, chęć poprawy, a nie wyzwalać
sensację.
Kościół nie jest instytucją zakłamaną. Paweł, widząc
niejasne zachowanie Piotra, po długich rozmowach i pewnie polemikach,
ujawnił to wobec wspólnot, do których pisał listy. Kościół nie bagatelizuje
spraw, które stają w sprzeczności z prawem Bożym, naruszają ludzką
godność. Nie może jednak niefrasobliwie podejrzanych odzierać z ich
godności.
Wydaje się rzeczą konieczną pewna społeczna dyskusja
nad rolą mediów w społeczeństwie. Są potrzebne społeczeństwu, trzeba,
aby je budowali dobrem i oczyszczali ze zła. Nie jest jednak dobrze,
kiedy uzurpują sobie prawo do ferowania wyroków. Nagłośniona wcześniej
sprawa łódzka na temat "manipulacji" wokół śmierci i pracowników
Pogotowia Ratunkowego pokazuje po miesiącu śledztwa, że w wielu punktach
był to świadomy zabieg socjotechniczny nastawiony na "złapanie" czytelników.
Trwająca przez pewien czas dramatyczna sytuacja lekarzy i pacjentów
była niepotrzebna. Do dziś nie postawiono nikomu zarzutu świadomego
zabójstwa, jak sugerowała prasa i telewizja. Zniszczono dobre imię
wielu lekarzy - uczciwych i zatroskanych o los pacjentów. A sprawa
informowania zakładów pogrzebowych była znana od dawna i nie ma chyba
miasta, gdzie sposób funkcjonowania tych instytucji nie byłby powszechny.
Otwórzmy drzwi...
Tegoroczne Święta Zmartwychwstania projektują w naszych sercach nadzieję na spotkanie z Ojcem Świętym, który dokona konsekracji nowego sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie. Nadzieje ludzi i diecezji ożywiają się coraz bardziej. Nasza diecezja modli się, aby być może stało się radością Kościoła wyniesienie na ołtarze niezwykłego szafarza Bożego miłosierdzia, sługi Bożego ks. Jana Balickiego. Piękna to postać i wielki wzór delikatności w prostowaniu chorych ludzkich sumień. Zdecydowany wobec grzechu, heroiczną miłością kochał tych, których grzech niszczył. W tym heroizmie dźwigał na sobie dusze owych nieszczęśników, często wraz z nimi i za nich podejmując akty ekspiacji. W tym duchu podejmijmy wezwanie Ojca Świętego do wspólnoty ludu z kapłanami i biskupami budowanej na "miłości wymagającej". Jedni drugich brzemiona bierzmy na miarę Bożego uposażenia. Zmartwychwstały "ciągle czeka na nas. Na mnie. Tam, za drzwiami". Wyjdźmy z ciasnych ograniczeń świata, który próbuje budować socjotechnika. Otwórzmy szeroko drzwi wieczernika zastrachanych ludzi, niech wleje się przez nie światło i moc Zmartwychwstałego.