"Na arenie międzynarodowej wciąż utrzymują się niepokojące napięcia. (...) W tym właśnie czasie proszę katolików, by 14 grudnia tego roku uczynili dniem postu i żarliwej modlitwy do Boga, aby udzielił światu trwałego pokoju, opartego na sprawiedliwości, oraz by pozwolił znaleźć właściwe rozwiązanie wielu konfliktów nękających świat. To, czego wyrzekamy się poszcząc, będzie mogło zostać przeznaczone na potrzeby ubogich, w szczególności tych, którzy ponoszą obecnie skutki terroryzmu i wojny. Chciałbym ponadto zapowiedzieć, że zamierzam zaprosić przedstawicieli religii świata do Asyżu 24 stycznia 2002 r. na modlitwę o przezwyciężenie sporów i o zaprowadzenie autentycznego pokoju. Pragniemy zgromadzić się razem, zwłaszcza chrześcijanie i muzułmanie, aby głosić na cały świat, że religia nie może być powodem konfliktów, nienawiści, przemocy". Słowa te Jan Paweł II wypowiedział z okna Pałacu Apostolskiego 18 listopada 2001 r. przed modlitwą " Anioł Pański". Na terroryzm fundamentalistów muzułmańskich i rozpoczętą przez Stany Zjednoczone "wojnę z terroryzmem" Papież odpowiedział, wzywając katolików i wszystkich ludzi dobrej woli, by pościli i modlili się. Spotkanie w Asyżu było drugim z kolei spotkaniem modlitewnym w mieście św. Franciszka - pierwsze odbyło się 27 października 1986 r., natomiast Światowy Dzień Postu - to wydarzenie bezprecedensowe w historii. O papieskich inicjatywach, które w szczególny sposób dotyczyły muzułmanów, rozmawiam z jednym z nawiększych znawców islamu - egipskim jezuitą o. Samirem Khalilem, profesorem Uniwersytetu św. Józefa w Libanie i Papieskiego Instytutu Studiów Wschodnich w Rzymie.
WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: - Wielu katolików obawiało się, że wezwanie Papieża do poszczenia w ostatnim dniu Ramadanu - muzułmańskiego miesiąca postu - może zostać źle zinterpretowane przez wiernych. Czy Ojciec nie uważa, że tego typu inicjatywy stwarzają ryzyko synkretycznego zamieszania?
O. SAMIR KHALIL SJ: - To prawda, że niektóre środowiska
były przeciwne, by katolicy pościli w ostatnim dniu Ramadanu, lecz
ja nie podzielam tych opinii.
Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że inne jest znaczenie
tego gestu dla chrześcijan, a inne dla wyznawców islamu. Dla muzułmanów
post jest jednym z tzw. filarów wiary i ma wymiar publiczny, dla
chrześcijan natomiast jest wolnym aktem osobistego uświęcania się,
który - jak zalecają Ewangelie - należy praktykować w sekrecie. Jan
Paweł II, dostrzegając wagę postu dla obu religii, chciał jedynie,
by wszyscy na nowo odkryli sens oczyszczenia i istotę naszej egzystencji.
Post to nie tylko powstrzymanie się od jedzenia, ale także wyrzeczenie
się czegoś, co nam sprawia przyjemność, tak jak oglądanie telewizji,
palenie papierosów czy picie alkoholu. Rezygnacja z tych codziennych
przyjemności pomaga nam w odkryciu tego wszystkiego, co się w życiu
naprawdę liczy.
Dzień postu w Kościele to nie żaden "katolicki Ramadan"
. Papież wierny jest tradycji ewangelicznej, a jednocześnie zdaje
sobie sprawę, że post ma także wielkie znaczenie dla muzułmanów i
żydów. Dlatego nie proponuje synkretycznego zbliżenia, lecz pogłębienie
tradycji każdej religii. Uważa także, że jest to najlepszy sposób,
by uchronić islam od fundamentalistycznych wypaczeń i odizolować
tych, którzy starają się nadać terroryzmowi motywacje religijne.
Ojciec Święty jest przekonany, że jedynie Bóg nadaje
sens dialogowi między religiami.
- W jaki sposób jest przeżywany Ramadan w państwach muzułmańskich?
- Jak już wspomniałem, post jest jednym z filarów
wiary muzułmańskiej. To publiczny akt poddania się Allachowi, akt
o wielkim znaczeniu społecznym. Według tradycji, w czasie postu wierni
powinni modlić się i czytać Koran, lecz prawdę mówiąc, zalecenia
te są respektowane przez nielicznych wiernych. Oficjalnie cały świat
muzułmański w czasie Ramadanu praktykuje post, lecz jego pierwotne
zasady często są wypaczane. Coraz więcej ludzi nie myśli o poście,
który obowiązuje cały dzień, aż do zachodu słońca, lecz o tym, co
się dzieje wieczorami i nocami, a mianowicie o obfitych kolacjach,
zabawach i innych rozrywkach. Może to się wydawać dziwne, ale w Egipcie
w miesiącu postu wzrasta import pewnych artykułów spożywczych, zużywa
się wszystkiego więcej niż normalnie, a w telewizji nadawane są całonocne
programy. Jednym słowem - Ramadan stał się miesiącem świętowania.
Fundamentaliści krytykują konsumpcjonizm, który wypacza
charakter muzułmańskiego postu, a jednocześnie podkreślają polityczne
znaczenie Ramadanu dla międzynarodowej wspólnoty wyznawców islamu,
tzw. ummy. Toteż organizują dla ubogich "kolacje miłosierdzia", które
są przejawem solidarności w stosunku do braci w wierze oraz stanowią
doskonałą okazję do prowadzenia propagandy religijnej i krytyki rządów
niezdolnych do rozwiązania problemów społecznych. Fundamentaliści
twierdzą, że zlaicyzowane elity polityczne, które odchodzą od Koranu
i od prawa koranicznego (szarijatu), odpowiedzialne są za problemy
społeczne i gospodarcze. Można powiedzieć - Ramadan staje się okazją
do walki politycznej.
- Post jest bardzo ważnym elementem duchowości Kościoła wschodniego, z którego Ojciec się wywodzi...
- W Kościele koptyjskim 200 dni w roku obowiązuje ścisły post. Od północy aż do godz. 15.00 nic się nie bierze do ust ( mnisi kontynuują post aż do zachodu słońca). Następnie spożywa się posiłek, ale nie je się mięsa, ryb, masła ani żadnych smakołyków. Tak wygląda post u Koptów i tak poszczono kiedyś we wszystkich Kościołach wschodnich. Uważam, że duchowa siła Kościoła koptyjskiego bierze się właśnie z postu, który nigdy nie jest praktykowany w sposób ostentacyjny - czasami muzułmanie nawet nie wiedzą, że chrześcijanie też poszczą.
- W Kościele na Zachodzie nikt tak nie pości...
- Na Zachodzie post praktycznie znikł z tradycji
Kościoła, a dwa dni obowiązkowego poszczenia - Popielec i Wielki
Piątek - to fakt czysto symboliczny. Czasami pewne grupy - jak np.
radykałowie włoscy - uciekają się do postu, lecz czynią to na znak
protestu, traktując go jako broń polityczną, a nie okazję do nawrócenia
serc.
Ojciec Święty, apelując o przestrzeganie postu w dniu
14 grudnia 2001 r., przypomniał wszystkim tę ewangeliczną tradycję,
którą należałoby przywrócić. Walka wewnętrzna i zmagania duchowe
- chrześcijański jihaQd - wyrażają się w modlitwie, poście i dziełach
miłosierdzia. Dlatego Papież prosił katolików, by w dniu postu i
modlitwy zebrać fundusze, aby pomóc cierpiącej ludności Afganistanu,
tzn. muzułmanom. Miłosierdzie nie może ograniczać się tylko do naszych
braci w wierze - to jest sedno chrześcijaństwa.
- Papież podjął tę inicjatywę w konkretnym momencie historii świata, tzn. gdy Zachód wypowiedział wojnę terroryzmowi. Czy to czysty zbieg okoliczności?
- Na pewno nie. Papież chce pokazać, że post jest
chrześcijańską metodą walki z terroryzmem. Terroryzm to akt agresji
wobec drugiego człowieka w celu rozwiązania prawdziwych lub domniemanych
problemów, to gwałt zadany innemu człowiekowi. Natomiast chrześcijanin,
poszcząc, sam sobie "zadaje gwałt" i w ten sposób uczy się kontrolować
swe instynkty. Tak uczynił Chrystus, gdy poszcząc i cierpiąc na krzyżu,
wziął na siebie całą przemoc, która go otaczała.
W tym miejscu warto porównać postawę Chrystusa i Mahometa.
Mahomet, odrzucony przez swych ziomków z Mekki, zawiera pakt, również
wojskowy, z sąsiednim miastem Medyną. Przez wiele lat organizuje
wyprawę przeciw Mekce i w końcu podbija miasto. Chrystus natomiast,
odrzucony przez swój naród, idzie do Jerozolimy i pozwala się ukrzyżować.
Umierając na krzyżu, zwycięża tych, którzy zadali Mu gwałt. Oto dwa
różne sposoby reagowania na przemoc.
- Jak na papieską inicjatywę zareagowali chrześcijanie mieszkający w państwach muzułmańskich?
- Gdy pojawiają się próby podkreślania tego, co dzieli
ludzi, Jan Paweł II podkreśla to, co w każdym człowieku i w każdej
tradycji religijnej jest dobre i pozytywne. Papież wie, że post zmusza
ludzi do odkrywania spraw zasadniczych, a przede wszystkim tego,
że życie należy do Boga. Tylko wtedy, gdy to sobie uzmysłowimy, będziemy
mogli zbudować trwały pokój oparty na sprawiedliwości. W przeciwnym
razie do głosu dochodzi logika przemocy, która wykorzystuje religię
do celów politycznych i tłumaczy uciekanie się do terroryzmu.
Papież przypomina, że "pokój czy przemoc rodzą się w
sercu człowieka, nad którym władzę ma tylko Bóg", oraz dodaje, że "
świadomi tego ludzie wierzący zawsze przeciw największym niebezpieczeństwom
stosowali broń, którą jest post i modlitwa". Czy zwrócił Pan uwagę,
że Ojciec Święty używa słowa "broń"? Modlitwa i post to nie puste
słowa ani dziwne ćwiczenia duchowe - jak twierdzą niektórzy - lecz
broń chrześcijan! I nie jest to utopia; żadna przemiana na świecie
nie okaże się trwała, jeśli nie wyjdzie z serca człowieka. Nie oznacza
to, oczywiście, odrzucenia możliwości użycia siły w walce z terroryzmem.
Kościół przypomina jednak, że nowe współżycie między narodami musi
opierać się na respektowaniu godności każdego człowieka.
Człowiek, "stary człowiek" - jak powiedziałby św. Paweł
- ucieka się do zemsty i skłonny jest odpowiadać przemocą na przemoc
innych, dlatego nie wszystkim było łatwo zaakceptować apel Papieża.
Niektórym arabskim chrześcijanom wydawało się, że inicjatywa Ojca
Świętego jest oznaką słabości Kościoła i ustępstwem na rzecz islamu.
Można zrozumieć ich reakcję, gdyż przez wieki byli prześladowani
przez muzułmanów.
- Po 11 września nasiliło się wrogie nastawienie muzułmanów do Zachodu, który postrzegany jest jako wróg islamu. W jaki sposób inicjatywa Ojca Świętego została przyjęta przez muzułmanów w tym szczególnym momencie historii ludzkości?
- Większość muzułmanów nic nie wie o inicjatywach Jana Pawła II, ponieważ żyje w swym zamkniętym świecie. Ci jednak, którzy dowiedzieli się o dniu postu i spotkaniu w Asyżu, doceniają wysiłki Papieża prowadzące do dialogu. Jeden ze znanych przedstawicieli islamskich wyznał - a zrobił to publicznie w telewizji - że Papież podbił serca wielu muzułmanów. Gesty papieskie podważają pewne fałszywe idee o chrześcijaństwie, które większość wyznawców islamu utożsamia z wrogim Zachodem. Działania Papieża świadczą, że chrześcijaństwa nie można zredukować do politycznych strategii Zachodu, i są zaproszeniem do spotkania na płaszczyźnie religijnej, która pozostaje ponad podziałami politycznymi i wojskowymi.
- Zajmijmy się teraz drugą inicjatywą Jana Pawła II - modlitewnym spotkaniem w Asyżu. Czy w tego typu spotkaniach przedstawicieli różnych religii nie ma ryzyka synkretyzmu i uznania wszystkich religii za równe sobie, co wypaczałoby sens chrześcijaństwa?
- U nas, w Libanie, często słyszymy pytanie: Jeżeli
wszystkie religie są dobre i prowadzą do zbawienia, dlaczego mamy
być chrześcijanami? Jak odpowiedzieć na tego rodzaju wątpliwości?
Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, że ani Papież, ani Kościół nie
akceptują synkretyzmu religijnego! Papież zaprosił wyznawców innych
religii do Asyżu, lecz nie modlono się razem, tzn. nie możemy mówić
o communicatio in sacris - każdy modlił się osobno. Papież respektuje
człowieka, który się modli, i w ten sposób dowartościowuje duchowy
wymiar ludzkiej egzystencji; jest to także wyzwanie rzucone ateistom
i agnostykom Zachodu. Modlitwa muzułmanina, buddysty czy hinduisty
ma wartość ludzką i duchową, lecz nie możemy osądzić tej "wartości"
.
Dokumenty Soboru Watykańskiego II nie mówią, że wszystkie
religie są jednakowe, stwierdzają natomiast, że Chrystus jest jedynym
Zbawicielem ludzi, i że w Chrystusie, Synu Bożym, jest pełnia prawdy
i człowieczeństwa, jak nauczają Ewangelie. Wyznawca innej religii
może się zbawić, bo Duch Święty działa na ziemi i w sercach ludzi,
ale to Chrystus go zbawia.
Nasi wierni, głównie młodzi, zadają mi też inne pytania: "
Jeżeli mogą się zbawić także wyznawcy innych religii, to czemu służy
Kościół? Lepiej przejść na islam, by nie mieć problemów i żyć spokojnie"
. Wyjaśniam im, że w Kościele są wszystkie środki służące do zbawienia,
jak sakramenty, modlitwa, wspólnota wiernych, a co najważniejsze,
w Kościele obecny jest sam Chrystus. Respektując inne religie, musimy
pamiętać o wyjątkowości chrześcijaństwa.
- Zdecydowana większość muzułmańskich i żydowskich przywódców religijnych otwarcie oświadcza, że niczego nie musi uczyć się od chrześcijaństwa, gdyż ich religie są "samowystarczalne". Jak można prowadzić dialog religijny z ludźmi o takich poglądach?
- Oni mówią to samo o chrześcijanach: "Jesteście
fanatykami, ponieważ rościcie sobie prawo do pełni objawienia". Odpowiadam
im, iż jestem pewny, że jako chrześcijanin otrzymałem całą prawdę
objawioną, lecz nie jest to moja zasługa. Nie oznacza to bynajmniej,
że ja, chrześcijanin, jestem doskonały - czerpię jedynie z doskonałości
Chrystusa. Dlatego nie gardzę wyznawcami innych religii, a wprost
przeciwnie, uważam, że mogę się nauczyć od buddysty, muzułmanina
czy żyda czegoś, co istnieje w chrześcijaństwie, ale z pewnych względów
nie jest widoczne. Najlepszym tego przykładem jest właśnie post,
który stanowi nieodzowną część tradycji chrześcijańskiej, ale nie
jest dziś tak ściśle przestrzegany i praktykowany. Podobnie ma się
sprawa z samą wiarą. Wielu chrześcijan podziwia wiarę muzułmanów,
którzy modlą się publicznie, a każdą pracę rozpoczynają słowami: "
W imię Boga" (b-ismi UaQh). Można ich podziwiać, trzeba jednak pamiętać,
że jeszcze nie tak dawno również chrześcijanie modlili się przed
rozpoczęciem pracy, bo jak naucza św. Paweł: "cokolwiek czynicie,
czyńcie to w imię Boga" (por. Kol 3, 17). Dziś chrześcijanie tak
nie postępują, ponieważ ich wiara nie jest tak mocna, jak wiara poprzednich
pokoleń.
I jeszcze jedna dygresja. Często mówi się o wielkiej
odnowie religijnej w świecie muzułmańskim, lecz dane statystyczne
donoszą, że w południowej modlitwie w dzień świąteczny, którym jest
piątek, uczestniczy zaledwie 5% ludności. Na Zachodzie ludziom wydaje
się, że muzułmanie są bardzo przywiązani do swojej religii. Okazuje
się jednak, że jest to jedynie przywiązanie do społeczno-politycznych
aspektów islamu i zwyczajów przypisywanych religii: noszenie brody,
tradycyjny sposób ubierania się, zwyczaje kulinarne itp. Moi znajomi
immani libańscy twierdzą, że chrześcijaństwo cechuje życie duchowe,
którego dziś brakuje islamowi. Muzułmanie z reguły zamknięci są na
świat zewnętrzny i nie chcą dialogu, bo obawiają się, że kontakt
z chrześcijaństwem może skłonić kogoś do apostazji. Ja, chrześcijanin,
znam dobrze Koran, muzułmanie, nawet wykształceni, nie znają i nie
czytają Ewangelii.
Wydaje mi się, że pomimo wielkiego wzrostu demograficznego
świat islamski przeżywa głęboki kryzys, czego wyraźnym znakiem jest
strach przed konfrontacją z innymi kulturami i religiami. Należy
mieć nadzieję, że uda mu się pokonać ten kryzys i wyjdzie z niego
wzbogacony.
- Przecież to muzułmanie mówią o kryzysie chrześcijaństwa...
- To prawda, ale chrześcijaństwo pozostaje religią, która jest źródłem dynamizmu i kultury. Oczywiście, otwarcie się na współczesny świat nie jest pozbawione ryzyka, dlatego też chrześcijanie powinni mieć silne i wyraźne poczucie swej tożsamości.
- Niektórzy katolicy uważają, że dialog z islamem powinien ograniczać się do aspektów życia społecznego i politycznego, gdyż nie jest możliwy dialog religijny. Czy podziela Ojciec tę opinię?
- Nie podzielam jej. Uważam, że dialog polityczny i kulturalny jest bardzo ważny, ale nie można z góry odcinać się od dialogu religijnego, oczywiście, pod warunkiem, że dialog ten będą prowadziły osoby kompetentne, tj. specjaliści. Wielokrotnie krytykowałem ludzi - również duchownych - którzy nie znając islamu lub znając go bardzo powierzchownie, prowadzili z muzułmanami dialog dotyczący teologii i religii. Oczywiście, istnieją inne formy dialogu, wśród których najważniejszy jest "dialog życia", tzn. sąsiedzkie kontakty chrześcijan i wyznawców islamu, dotyczące wszystkich codziennych aspektów życia ludzkiego. Ma on bowiem jeszcze większe znaczenie niż dialog teologiczny.
- Kard. Camillo Ruini, papieski wikariusz Rzymu, powiedział, że po zamachach terrorystycznych w USA spotkanie w Asyżu nie może być zwykłym "powtórzeniem" pierwszego spotkania modlitewnego z 1986 r., gdyż nie można prowadzić dialogu z muzułmanami, którzy nie potępiają terroryzmu fundamentalistów i aprobują przelewanie krwi niewinnych ludzi "w imię Boga". Czy powinniśmy stosować tę " klauzulę etyczną" w kontaktach ze światem muzułmańskim?
- Powiedziałbym, że stosowanie tego typu "klauzuli"
powinno być punktem docelowym dialogu, bowiem punktem jego wyjścia
musi być dzisiejsza rzeczywistość. Trzeba więc wysłuchiwać racji
muzułmanów, którzy aprobują terroryzm i zamachy w USA, aby móc ich
przekonać, że ślepa przemoc nigdy nie jest uzasadniona. Nie zapominajmy,
że znaczna część muzułmanów przekonana jest, że świat islamski jest
ofiarą Zachodu, a w szczególności Stanów Zjednoczonych. To właśnie
z nimi trzeba cierpliwie rozmawiać i dyskutować, aby choć trochę
zmienić świat.
Nowe spotkanie w Asyżu pozwala żywić nadzieję. Przyszłość
jednak pokaże, czy spotkanie to wpłynie na umocnienie pokoju między
narodami - pokoju, który nie opiera się jedynie na politycznych i
ekonomicznych kalkulacjach, lecz również na przekonaniach religijnych.
Podczas gdy Jan Paweł II przebywał ze swymi gośćmi w Asyżu, w Bejrucie
chrześcijanie modlili się w katedrze maronickiej, a muzułmanie w
sąsiednim meczecie, po czym wszyscy spotkali się na głównym placu
miasta, by wspólnie śpiewać. Był to znak nadziei na pokojowe współżycie.
- Dziękuję za rozmowę.
Kilka lat temu o. prof. Samir Khalil udzielił Niedzieli obszernego wywiadu nt. islamu. Warto jeszcze raz przeczytać ten wywiad, by lepiej zrozumieć problemy współczesnego świata (ukazał się on w 1998 r. w trzech kolejnych numerach Niedzieli: 36, 37 i 38).
Pomóż w rozwoju naszego portalu