Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński (1901-1981) przeżył w kapłaństwie 56 lat, jako biskup posługiwał przez 36 lat. Okres 33 lat, kiedy stał na czele Kościoła w Polsce, przypadł w całości na rządy komunistyczne. Ten człowiek całe swoje życie poświęcił heroicznym zmaganiom o ocalenie ducha i tożsamości religijnej narodu. „Takiego ojca, pasterza, prymasa, Bóg daje raz na tysiąc lat” - powiedział o nim św. Jan Paweł II.
Lubelskie ślady
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Stefan Wyszyński urodził we wsi Zuzela nad Bugiem, na pograniczu Mazowsza i Podlasia. Uczył się w Andrzejewie, Warszawie i Łomży. Seminarium duchowne ukończył we Włocławku. Związany był też mocno z Ziemią Lubelską. Po święceniach kapłańskich, w latach 1925-29 odbył studia na Wydziale Prawa Kanonicznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, które zwieńczył doktoratem. Prowadził wtedy ożywioną działalność w różnorodnych instytucjach życia religijnego i społecznego. W Lublinie poznał wybitnych ludzi, m.in. o. prof. Jacka Woronieckiego, prof. Ludwika Górskiego i ks. Władysława Korniłowicza, przewodnika duchowego, któremu zawdzięczał ukierunkowanie na kwestie społeczne.
Reklama
Na Lubelszczyznę wrócił w latach okupacji niemieckiej. Ukrywał się najpierw w Nasutowie i Nowodworze, potem w Kozłówce, gdzie opiekował się wyrzuconymi przez Niemców z Lasek ociemniałymi dziećmi, które z siostrami Franciszkankami Służebnicami Krzyża znalazły tam schronienie. W pałacu Zamoyskich prowadził wykłady z filozofii i katolickiej nauki społecznej, nazywane przez słuchaczy „Akademią Kozłowiecką”. Pomagał w okolicznych parafiach i był kapelanem zbrojnego podziemia. Potem znalazł się Żułowie koło Krasnegostawu, w majątku Czackich, gdzie ponownie objął opiekę nad ociemniałymi dziećmi i siostrami zakonnymi. Brał udział w tajnym nauczaniu, spieszył z pomocą duszpasterską miejscowej ludności.
Bóg pomnażał siły
Papież Pius XII mianował go 4 marca 1946 r. ordynariuszem lubelskim. 12 maja na Jasnej Górze przyjął sakrę biskupią, a 26 maja odbył ingres do katedry lubelskiej. Jako biskup prowadził heroiczną pracę nad odbudową i ożywieniem życia religijnego powierzonego mu ludu. Nie zaniedbywał pracy naukowej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
- Czasami opowiadał o swoim biskupim posługiwaniu w Lublinie. Starał się otaczać serdeczną troską ludzi zgnębionych działaniami wojennymi. Jeździł po całej diecezji, docierał do najdalszych i najbardziej niebezpiecznych jej zakątków, wizytował parafie, bierzmował nieraz tysiące ludzi. Nawiedzał też najbiedniejsze dzielnice Lublina; odwiedzał wiernych w ruinach domów. Był oparciem ludzi prześladowanych politycznie, upominał się o więźniów; czynił wszystko, aby ratować ich od wyroków śmierci za udział w działaniach Armii Krajowej czy w oddziałach partyzanckich. Sam Bóg pomnażał jego siły i wyznaczał coraz trudniejsze zadania - wspominała Anna Rastawicka z Instytutu Prymasowskiego podczas spotkań w lubelskim oddziale Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.
Dwa lata i osiem miesięcy pracy w diecezji lubelskiej były dla przyszłego Prymasa czasem niezwykle istotnym. Tu zdobył ogromne doświadczenie potrzebne do późniejszego posługiwania prymasowskiego. O Lublinie i KUL nigdy nie zapomniał. Kiedy żegnał się ze społecznością uniwersytecką, powiedział: - „Skoro więc wypada mi iść w dalszą drogę, nie mogę stąd odejść, Najmilsi, bez stwierdzenia, że istotnie wydaje mi się, żem chleba tutaj darmo nie jadł i czegoś naprawdę się nauczyłem; i nauczyłem się tutaj, w tej uczelni, nie tylko przez to, żem tutaj przebywał, ale właśnie przez to, żem był świadkiem pracy tej uczelni, którą kocham”.