Ela jest mężatką i matką trojga dzieci. Pochodzi z mazowieckiej
wsi, z rodziny rolników, sięgającej korzeniami szlacheckiego rodowodu.
Z czasów młodości zapamiętała dobroć i wyrozumiałość matki i gwałtowność
ojca. Bardzo pragnie być wyrozumiała i dobra dla swoich najbliższych.
Przed dwudziestu laty poznała chłopca z pobliskiego miasteczka.
Poznała jednak nie do końca. Zataił przed nią rzecz najważniejszą
- swoje uzależnienie od alkoholu. Wprawdzie nie było to tajemnicą
dla jego rodziców, ale oni byli i są przekonani, że ich syneczek
to jednak prawdziwy mężczyzna i po prostu musi wypić. Po latach okazało
się, że ratunkiem nie jest dla niego i rodziny nawet przymusowe leczenie.
Po powrocie z ośrodka odwykowego zamknął się całkowicie w sobie.
Nie wykazuje żadnej troski o rodzinę i dom. Całe dnie wpatruje się
w telewizor. Dorywczo zarobione pieniądze zamienia na kolejne butelki.
Przy akompaniamencie rodziców o wszystko obwinia Elę. Jest w tym
mistrzem. W kilku zaledwie słowach potrafi zawrzeć porcję nienawiści,
która rani w samo serce i Elę, i dzieci. I tak niemal codziennie.
A ona?! Po maturze wyszła za mąż, urodziła dzieci i wychowuje
je walcząc z brakiem czasu. Wkrótce zdecydowała się na studia zaoczne.
Nie przeszkodziła jej w nauce ani ciąża, ani wrogi stosunek męża
i teściów. Wie, że we wszystkim pomaga jej Pan Bóg. Tę pomoc odczuwa
szczególnie teraz, gdy jest bardzo obciążona wielogodzinną pracą
zawodową. Wie, że Pan Bóg pomaga jej także w wychowaniu dzieci i
rozbudzaniu w nich miłości do Boga i ludzi. Chłopcy są aktywnymi
ministrantami i członkami ruchu oazowego. Dla Eli jedyną przeszkodą
w dobrym wychowaniu dzieci może być tylko niedobór czasu. Śmieje
się, kiedy ku memu zaskoczeniu zapewnia, że mogłaby mieć nawet sześcioro
dzieci, bo przecież najważniejszy jest dar życia.
Pan Bóg pomógł jej także w studiach. To On zachęcił koleżankę,
aby podwoziła Elę co tydzień na uczelnię, a to przecież prawie sto
kilometrów w obie strony. Jest przekonana, że to nie koniec edukacji.
Coraz częściej myśli o doktoracie. Chciałaby napisać pracę o sposobach
konkretnej pomocy ludziom słabym.
Pomimo tych doświadczeń i bardzo ograniczonych możliwości
finansowych Ela jest zadbana i w swej skromności elegancka. A co
najważniejsze - ciągle uśmiechnięta! Po prostu promieniująca radością
błękitnych oczu. Miłość Bożą odwzajemnia miłością do ludzi. Znosi
otwartą niechęć teściów i obelgi męża. Z myślą o podobnie cierpiących
żonach i dzieciach zorganizowała przy parafii spotkania terapeutyczne
dla grupy osób współuzależnionych od alkoholu. Zadziwia przy tym
wszystkich swym wielkim sercem, otwartym na potrzeby innych. Pomaga,
jak może - zarówno radą, jak i materialnie innym cierpiącym kobietom.
Czyni to nieustannie, pomimo jakże częstego braku zrozumienia w środowisku.
Gdy przed dwoma laty opowiedziała kapłanowi w konfesjonale
o swoim krzyżu, usłyszała: "Zaufaj bezgranicznie Bogu!" Zaskoczona
całkowicie, powtarzała to wskazanie wielokrotnie. Aż zrozumiała -
Pan kieruje wszystkim dla naszego dobra. Tym dobrem jest zbawienie.
Wszystko inne jest jedynie krzyżem dźwiganym w drodze, krzyżem, który
nie może być przecież większy od naszych możliwości jego podźwignięcia.
Zrozumiała, że uczestnicząc w życiu wspólnoty religijnej będzie bliżej
Boga i ludzi. Rekolekcje stały się dla Eli rzeczywistą Bożą tarczą
i czasem błogosławionym. Jej serce otworzyło się na pomoc innym ludziom:
bliźnim samotnym, chorym, starszym i często opuszczonym przez rodzinę.
O jednej z takich podopiecznych z wyboru mówi: "Pan Bóg dał mi tę
kobietę!" Wkrótce została wybrana odpowiedzialną we wspólnocie.
Wielu ludziom Ela swoim życiem i cierpieniem niesie przesłanie
wiary, nadziei i miłości. Gdy mówi o Bogu, o dobru, o cierpieniu
- zawsze podnosi wzrok do Pana. Jej policzki nabierają rumieńców.
Kiedy pytam, dlaczego tak jest, odpowiada bez wahania: "wiem, co
jest ważne!". I rzeczywiście, osoby z kręgu wspólnoty potwierdzają
z własnych doświadczeń jej niewątpliwie wręcz charyzmatyczne rozeznanie
sytuacji i wskazywanie dobrej rady. Jedna z nich podkreśla przedziwne
i bardzo skuteczne prowadzenie przez Elę w swoich trudnych zdarzeniach
życiowych. Jej umiejętną i przekonywającą zachętę do właśnie takiego,
jak radzi, postępowania w konkretnej sytuacji. I niezachwianą pewność,
że Pan Bóg właściwie pokieruje, a wszystko dobrze się skończy. I
tak się skończyło!
Dzieci Eli mają absolutną pewność, że mama jest wspaniała.
Podnosząc kciuk do góry, mówią zgodnie: To taaaka kumpelka! I dodają
szybko: Nasza najukochańsza Mama! Najmłodszy, dzielny przedszkolak,
modli się wieczorami: "Panie Boże, spraw, aby tato wziął mnie na
ręce! No i jeszcze, aby potrafił tak kochać mamę, jak ja ją kocham!"
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu