Cichnie zgiełk wokół sprawy łódzkiego pogotowia ratunkowego.
Warto więc zastanowić się spokojnie nad obrazem całej sprawy. Obrazem
- bowiem prawdziwych informacji o wydarzeniach, które tam się rozegrały,
nikt z nas nie ma. Przeciętny odbiorca mediów ma dziś najprawdopodobniej
przeświadczenie, że aczkolwiek szum wokół łódzkiego pogotowia nie
ujawnił żadnych wstrząsających faktów - handel informacją nie jest
rewelacją i zdarza się w wielu miejscach, a zwłaszcza takich, które
potwierdzałyby pierwsze doniesienia pod hasłem "łowcy skór", gdzie
lekarzy i sanitariuszy oskarżono o zabijanie chorych ludzi - to coś
w tym wszystkim musi być i na wszelki wypadek lepiej uważać z pogotowiem.
Według zapowiedzi prowadzących śledztwo, bardzo długo będziemy musieli
żyć jedynie domysłami, bo śledztwo będzie nadzwyczaj skomplikowane:
nie wiadomo, czy kiedykolwiek odkryje prawdę. I tu znajduje się punkt
ciężkości: rozpalono emocje, po czym skazano nas na życie domysłami. "
Nie śpijcie spokojnie i liczcie się ze wszystkim. Jeśli zaś mieliście
zaufanie do publicznej służby zdrowia, to niesłusznie".
Naród można ugodzić w wielu miejscach. Najczulszym z
nich jest zdrada tych, którym się ufa. Naród przetrwa klęski militarne,
gospodarcze, nawet utratę własnej państwowości, ale czy znajdzie
jeszcze w sobie siły, gdy ujrzy zdradę przywódców? Albo tych, do
których zaufanie jest jednym z kamieni węgielnych całej naszej cywilizacji:
lekarzy? Dobrych polskich lekarzy, bo mimo wielu narzekań w Polsce
lekarzom się ufa. Ci polscy lekarze cieszą się też najczęściej doskonałą
opinią w świecie, bowiem do sztuki lekarskiej dodają serce - rzecz
prawie niespotykana w realiach Zachodu - okupują swoją pracę wysiłkiem,
który może być oceniany tylko w kategoriach służby.
W wielu z nich pali się iskra powołania, a Tym, który
ich powołuje, nie jest przecież dyrektor szpitala.
Warto przypomnieć, że rezultat poprzedniej kampanii prasowej
- w sprawie groźnej rzekomo dla społeczeństwa postawy księdza z podkarpackiej
parafii nie był tak spektakularny, jak się spodziewano. Oskarżony
w największym dzienniku ukazującym się w Polsce, w dziesiątkach epatujących
drastycznością tekstów, o nieobyczajne czyny, został obroniony w
sądzie. Prokuratura w Krośnie umorzyła śledztwo, nie znajdując żadnych
dowodów winy księdza. Eksperci - psychologowie uznali zeznania świadków
za niewiarygodne. Ku radości wszystkich parafian, którzy księdza
bronili i nieustannie manifestowali swoją solidarność z nim. Czy
oznaczało to, że z łamów gazety posypały się żarliwe słowa przeprosin?
Nastąpił kolejny atak, całkowicie nieprzebierający w środkach. Jeden
z autorów nagonki napisał wówczas: "Z ubolewaniem myślę o nieszczęsnym,
niemłodym już księdzu, który przecież nie jest, nie może czuć się
moralnym zwycięzcą" (Gazeta Wyborcza z 8 października 2001 r.) Nie
może czuć się moralnym zwycięzcą, bo media wydały już wyrok. Zaiste,
straszliwa to instancja. Nie tylko może potrząsnąć wymiarem sprawiedliwości,
ona sama jest "sprawiedliwością". Kiedyś nazywało się to: "sprawiedliwe
wyroki klasy robotniczej". Klasa robotnicza, czyli czerwone gazety
wskazywały palcem winowajcę, sąd tylko zatwierdzał wyrok. Czy możemy
wierzyć, że dziś jest inaczej, skoro po kolejnym ataku prasowym prokuratura
w Jaśle, na wniosek prokuratury wyższego szczebla, wszczęła w sprawie
księdza następne śledztwo?
Bardzo podobny jest scenariusz w sprawie łódzkiej. Pierwsze
ciosy, pierwsze artykuły były tak drastyczne, że można przypuszczać,
iż w dużej mierze chodziło tu o efekt psychologiczny, o ten skowyt
bólu wszystkich, którzy poczuli, że ugodzono w czuły punkt, że odbiera
się nadzieję. Księża, lekarze - kto będzie następny? Czy po tym wszystkim
Polacy będą jeszcze zdolni do walki o swoje prawo do godnego życia
w Ojczyźnie? Czy z rozpaczy nie osuną się ku wizji Leppera? Czy nie
o to właśnie chodziło? Wcześniej był jeszcze - nadal działa - charyzmatyczny
uzdrowiciel gospodarki, namaszczony przez media, z którego polityką
nie próbowano nawet polemizować. Gospodarka została ostatecznie "
uzdrowiona". Następnie oddano głos ekspertowi od moralnego prawa
narodu polskiego do miana narodu bohaterów. Postawił tezę, że udział
Polaków w zbrodni w Jedwabnem (nieudokumentowany naukowo) zrównuje
ich z katami, sowieckimi i hitlerowskimi. Za każdym razem ten sam
wielki gwałt i wielkie słowa. Potem, ewentualnie, maleńkie sprostowania,
najmniejszą czcionką, gdzieś na końcu szpalty. Po co te eskapady?
- Zobaczcie - zdają się mówić - wywyższacie się, mówicie, że jesteście
tacy wspaniali, macie polskiego Papieża, a wasze postawy są szmatławe.
Czy nie na tym polega ten plan, żebyśmy utracili szacunek dla samych
siebie? Wtedy staniemy się łatwi, tani, zdolni do najniższych posług.
Taki ma być koniec wolnej Rzeczypospolitej? Do Polski
przyjechała niedawno pewna skromna pani. Na stałe mieszka w Portugalii.
Kilku osobom opowiadała o swoim życiu w tym kraju. Uczy języka polskiego
członków rodziny królewskiej. Dlaczego? Potomkowie króla Portugalii
uważają, że język polski trzeba znać, bo to język narodu, który jest
tak bardzo przywiązany do Matki Bożej. Narodu, który potrafi kochać.
I dlatego właśnie, pomimo tylu klęsk, zdrad, oszczerstw, stanowi
nadzieję dla Europy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu