Reklama

Prosto i jasno

Zdrowie do skasowania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do Sejmu trafi niebawem rządowy projekt ustawy o zmianach w systemie ochrony zdrowia. Choćby pobieżna ocena tych zmian wskazuje, że mozolnie budowana reforma zdrowia wprowadzona przez poprzedni rząd, pionierska, choć z błędami, krytykowana, ale przynosząca już efekty, legnie w gruzach. Najważniejszy bowiem element reformy - kasy chorych, czyli banki prywatnych pieniędzy przeznaczanych wyłącznie na ochronę zdrowia, mają ulec likwidacji. Nasze składkowe pieniądze, które wpływały bezpośrednio do kas chorych i przez nie były rozdysponowywane, miałyby wrócić do kieszeni ministerstwa, aby zostać rzekomo sprawiedliwiej wydane. Zamiast więc niezależnych i silnych kas chorych, minister zdrowia Mariusz Łapiński pragnie zgromadzić pieniądze w jednym centralnym Narodowym Funduszu Ochrony Zdrowia, a w miejsce kas chorych powołać 17 oddziałów tegoż funduszu. Odtąd samorządy lokalne odpowiedzialne za ZOZ-y i szpitale zwracałyby się o pieniądze do oddziałów Funduszu, a ten po zatwierdzeniu ich planów, przyznawałby je lub też ich odmawiał. Plan ten jest dokładną kopią tego, co istniało w PRL-u: centralizmu w zarządzaniu i rozdziale pieniędzy.
Przypomnę, że do czasów reformy, czyli do 1998 r. funkcjonował w naszym kraju system, w którym minister zdrowia zarządzał wszystkimi szpitalami, przychodniami i pieniędzmi. Taki system istniał w całym bloku radzieckim. Jakie były usługi, każdy pamięta: tanie, ale marne, na poważniejszą operację czekało się miesiącami, szpitale były słabo wyposażone, lekarze "brali", zadłużenie rosło w przerażającym tempie.
To wszystko miało się zmienić po wprowadzeniu przez rząd J. Buzka wspomnianej reformy zdrowia. Jej głównym założeniem było wprowadzenie systemu kas chorych, takich, jakie istnieją np. w Niemczech. Istotą jest płacenie za usługi medyczne i zabiegi, a nie za ilość łóżek w szpitalu czy za "dojścia" do ministra. Jak by więc tej reformy dzisiaj nie oceniać, wystarczy spojrzeć na nasze szpitale, ich wyposażenie, na jakość usług medycznych, na konkurencję między szpitalami, troskę o pacjenta - to są pierwsze efekty reformy. Byłoby ich, oczywiście, znacznie więcej, gdyby składka zdrowotna wynosiła tyle, ile pierwotnie planowano, czyli 10-11 proc. Obecnie wynosi ona tylko 7,75 proc. Musi budzić zdziwienie, że minister faktycznie zgodził się na jej obniżenie, ponieważ poprzedni Sejm uchwalił jej wzrost w każdym roku o 0,25 proc., tymczasem według uchwalonych ustaw okołobudżetowych ma ona pozostać na tym samym poziomie. Można dodać, że standardem na Zachodzie jest przekazywanie na ochronę zdrowia do 10 proc. PKB; u nas jest to zaledwie 4 proc. Nie protestował również minister, kiedy Sejm cofnął ulgi za leczenie prywatne. Wywołał natomiast śmiech lekarzy specjalistów, kiedy wymyślił zniesienie limitów, a zaproponował, że będzie im płacił nie od liczby porad, lecz za godziny świadczonej pracy. Tym rozwiązaniem niweczy cały sens dotychczasowej reformy, polegający na tym, aby płacić za usługi, a nie za czas pracy, za wykonane zabiegi, a nie za liczbę przyjętych chorych.
Ogólnie więc, dzięki kasom chorych było wiadomo, ile co kosztuje w szpitalu, ponadto częste kontrole wymusiły na przychodniach i szpitalach lepsze gospodarowanie pieniędzmi, sprawniejsze zarządzanie, a co najważniejsze - szacunek dla pacjenta, wszak za nim "szły" pieniądze. To wszystko obecnie może zostać zniweczone. Co gorsza, wcale nie jest pewne, czy pieniądze ze składki zdrowotnej nie pójdą czasowo np. na budowę autostrad, bo tam będą bardziej potrzebne. To przerzucanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej było charakterystyczne w PRL-u. Wydawałoby się, że ten styl rządzenia państwem już zbankrutował, o czym świadczą pracownicze emerytury, wszak te prywatne pieniądze również wydano na "słuszne" państwowe cele, budowę hut, fabryk, szkół, osiedli... Mówiło się wówczas, że są własnością całego narodu.
Lekarze, którzy opierali się długo obecnej reformie, uważają teraz likwidację kas za chory pomysł, który postawi polskie lecznictwo na głowie. Samorządowcy natomiast obawiają się kompletnego bankructwa gmin, ponieważ w budżecie ministra i tak nie starczy pieniędzy dla wszystkich, więc odpowiedzialność za szpitale spadnie na barki gmin i województw. Ponadto, jak twierdzą, nie należy lokować ogromnych pieniędzy - ponad 20 mld zł przeznaczonych na zdrowie w jednych rękach. Te pieniądze mają swoich właścicieli w różnych regionach i miejscach kraju.
Oceniając pomysł likwidacji kas chorych, można sądzić, że tak naprawdę minister zdrowia nie ma żadnego programu i sam nie wie, co należałoby uczynić dla poprawy systemu lecznictwa. Jak dotąd, wszelkie pomysły i różne rozporządzenia służą tylko gromadzeniu władzy i pieniędzy. M.in. minister zdecydował, że będzie osobiście wyznaczał specjalistów krajowych i wojewódzkich bez zasięgania opinii samorządu lekarskiego. Zamierza ograniczyć kompetencje samorządów lekarskich i niezawisłość sądów zawodowych, wprowadzając do nich przedstawicieli ministerstwa, mających rzekomo reprezentować interesy pacjenta. Znawcy twierdzą, że jeśli minister tak bardzo pragnie zadbać o interes pacjenta, niech zaproponuje, aby osoba poszkodowana mogła osobiście uczestniczyć w procesie. Według dalszych projektów ministra, ma powstać krajowa sieć szpitali podporządkowanych ministerstwu i opłacanych przez ministerstwo. Wróci więc rejonizacja, a tym samym osłabnie zapał lekarzy do zdobywania pacjentów. Pytanie jednak: na jakiej podstawie prawnej minister chce utworzyć krajową sieć szpitali, skoro majątek tych szpitali jest własnością społeczności regionalnej? Wśród innych kontrowersyjnych decyzji ministra jest i ta, podjęta po aferze w łódzkim pogotowiu, aby akt zgonu wystawiał lekarz rodzinny, a nie lekarz pogotowia, który stwierdził śmierć w domu pacjenta. Co to oznacza dla rodziny oczekującej pilnie takiego aktu, szkoda nawet pisać.
Generalnie więc, w sprawie likwidacji kas chorych rozgrywa się ten sam scenariusz, co we wszystkich zarządach i spółkach, w których nie zasiadają jeszcze wyłącznie przedstawiciele SLD. Chodzi o skok na kasę, o dzielenie pieniędzy według uznania, o uzależnienie placówek służby zdrowia, dyrektorów i lekarzy od politycznego decydenta. Będziesz posłuszny i spolegliwy - otrzymasz. Jeśli nie - radź sobie sam. Jest prawie pewne, że chodzi o wymianę kadr w kasach chorych, w ministerstwie, w szpitalach, z pominięciem służby cywilnej, konkursów, kompetencji... Tysiące oddanych partyjnych działaczy, znających się wcześniej z działalności na rzecz umacniania socjalizmu, dziś pragnie umocnić się wzajemnie przy państwowej kasie. To zawłaszczanie państwa przez SLD odbywa się w błyskawicznym tempie, prowadząc do monokultury politycznej i dalszej gospodarczej zapaści. Jak sądzę, nie dała się na to nabrać Komisja Europejska, sama niesyta władzy i dóbr - szybko poznała się na swoich.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dariusz Matecki trafił do oddziału szpitalnego w radomskim areszcie

2025-03-12 16:20

Adobe Stock

Pełnomocnik Dariusza Mateckiego przekazał, że poseł przebywa na oddziale szpitalnym aresztu w Radomiu; wg niego ma to związek ze schorzeniami posła, o których sąd był informowany. Przekazał też, że złożył zażalenie na zatrzymanie Mateckiego i planuje złożyć zażalenie na tymczasowy areszt wobec posła.

Mateckiego w ubiegły piątek rano zatrzymali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na polecenie prokuratury w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura Krajowa postawiła posłowi sześć zarzutów zagrożonych karą do 10 lat pozbawienia wolności. Poseł PiS nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia.
CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Marek Mekwiński. Kapłan zasłabł podczas wycieczki górskiej na Śnieżnik

2025-03-08 21:00

[ TEMATY ]

śmierć

śmierć kapłana

FB parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach

Ks. Marek Mekwiński

Ks. Marek Mekwiński

Jak podaje FB parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach, zmarł proboszcz parafii ks. Marek Mekwiński. Kapłan zasłabł podczas wycieczki górskiej na Śnieżnik. Mimo reanimacji ks. Marek zmarł. Przeżył 57 lat życia i 32 lata kapłaństwa.

Ks. Marek Mekwiński urodził się 10 października 1967 roku we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął w 23 maja 1992 roku. Na swoją pierwszą placówkę wikariuszowską skierowany został do parafii pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Oleśnicy. Posługę w tej parafii pełnił do roku 1993 i mianowany w parafii św. Agnieszki we Wrocławiu Maślicach [1993-1999]. W latach 1999 -2002 był wikariuszem w parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Świdnicy. W latach 2002 -2006 był wikariuszem w parafii pw. św. Mikołaja w Brzeziej Łące. Jako wikariusz był także w parafii św. Franciszka z Asyżu [2006 - 2008]. Od sierpnia 2008 roku był proboszczem parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach. W latach 1995 - 2004 był diecezjalnym moderatorem Domowego Kościoła. Przez wiele lat był także moderatorem wspólnoty Agalliasis we Wrocławiu.
CZYTAJ DALEJ

Czy w Krzyżu kryje się sekret szczęśliwego małżeństwa?

2025-03-13 10:04

[ TEMATY ]

kongres

Mat.prasowy

Na początku Wielkiego Postu, przygotowując się do Świąt Wielkanocnych, warto zadać sobie pytanie o miejsce Krzyża w życiu małżeńskim.

„Kiedy święty Paweł naucza Efezjan o małżeństwie, odwołuje się do wielkiej tajemnicy Krzyża. Przypomina, że wzajemne oddanie małżonków ma być na wzór Chrystusa, który umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (Ef 5, 25).” - mówi jeden z prelegentów II Międzynarodowego Kongresu „Odkryj małżeństwo”, ks. Marcin Kąkol, kapłan archidiecezji gnieźnieńskiej. I dalej cytując Adhortację Apostolską Familiaris Consortio dodaje: „Małżonkowie są stałym przypomnieniem dla Kościoła tego, co dokonało się na Krzyżu”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję