Druga połowa stycznia zaznaczyła się w Kościele wydarzeniami, które odbiły się żywym echem nie tylko w nim samym, ale i w znaczących mediach całego świata. Idzie o zakończoną tradycyjną styczniową oktawę modlitw całego prawie chrześcijaństwa o eliminację ciągle trapiącego je rozdarcia, a także włączone w tę oktawę trzecie już - z inicjatywy Ojca Świętego Jana Pawła II - spotkanie przedstawicieli religii świata w Asyżu. Jego celem była modlitwa, ale skupiona na dobru, tyle że całej ludzkości, bo na zagrożonym przez określony rodzaj zła, jakim jest światowy terroryzm. Do tego doszła, w kilka dni po spotkaniu w Asyżu, stanowczo sformułowana wypowiedź Ojca Świętego na temat postaw katolickich prawników w orzekaniu rujnującej rodzinę plagi rozwodów. Tak samo jak dwie poprzednie, i ta wypowiedź odbiła się szerokim echem w mediach świeckich, ale w sposób zdecydowanie krytyczny, tak, że właściwie okryła mgłą zapomnienia dwa poprzednie, pozytywnie potraktowane wydarzenia w życiu Kościoła i chrześcijaństwa, a nawet całego prawie świata religijnego. Fakty, zwłaszcza te dwa pierwsze, nie powinny jednak odejść do lamusa czy prowadzić jedynie do powierzchownej, ulotnej refleksji katolickiej, chrześcijańskiej, a tym bardziej podzielić los efemerycznej rzeczywistości medialnej. Choć i im nie brakuje słabych punktów, to przecież w swoim rdzeniu stanowią niezaprzeczalną wartość całego chrześcijaństwa, ale przede wszystkim Kościoła katolickiego. Wobec ogromu tragedii, jaką jest rozbicie świata chrześcijańskiego, wielki modlitewny krzyk do Boga o cud zjednoczenia jest jednym z wyjątkowo skutecznych środków, ażeby moment tego cudu przybliżyć. Chrześcijanie to rozumieją i właśnie w Tygodniu Modłów od dziesiątków lat z ciągle narastającą siłą praktykują.
Tegoroczny Tydzień Modłów był z jednej strony taki sam jak
poprzednie, obejmując międzywyznaniowe spotkania na wspólnych modlitwach
w Kościołach różnych wyznań chrześcijańskich. Jednak elementem odróżniającym
go od poprzednich było ilościowe nasilenie tych modlitewnych spotkań,
cieplejszy ich klimat, szersze uczestnictwo wiernych. Oczywiście,
nie można w tym wypadku mówić o dokładnych i całkowicie pewnych danych.
Inaczej natomiast wyglądają wydarzenia, które poprzedziły
tegoroczny Tydzień Modłów, a więc tego, co w zakresie problematyki
ekumenicznej stało się od Oktawy roku poprzedniego. Stało się wyjątkowo
dużo i to spraw o szczególnym ciężarze gatunkowym.
Na czoło wybijają się cztery doniosłe, jeżeli nie o przełomowym
znaczeniu, podróże apostolskie Papieża Jana Pawła II. Pierwsza (4-9
maja 2001 r.) do Grecji, Syrii i na Maltę, druga (23-27 czerwca)
na Ukrainę, trzecia (22-25 września) do Kazachstanu i czwarta, stanowiąca
przedłużenie poprzedniej (25-27 września) do Armenii. Niedziela starała
się wiernie podążać za pielgrzymującym tymi egzotycznymi ścieżkami
Papieżem, dlatego ograniczmy się tylko do schematycznego chronologicznie
i geograficznie zapisu. Jednak nie sposób nie przypomnieć specyfiki
poszczególnych podróży, zwłaszcza doniosłego waloru ekumenicznego
podróży do Grecji, Ukrainy, Armenii i Syrii.
Ale poza podróżami papieskimi, które wypełniły te przestrzenie
roku od poprzedniej do tegorocznej Oktawy Modłów, na uwagę zasługują
różne inne fakty, które wskazują na to, że modlitwa Tygodni przynosi
wymierne oznaki chrześcijańskiego zbliżenia.
Na pierwszy plan wysuwa się spotkanie Konferencji Kościołów
Europy (KEK) z Radą Konferencji Biskupów Europy (CCEE), które odbyło
się w Strasburgu w dniach 17-25 kwietnia 2001 r. Cennym owocem tego
spotkania jest Karta Ekumeniczna, ustalająca wytyczne wzrastającej
współpracy między Kościołami Europy (Documentation catholique 17
czerwca 2001, s. 534). Dokument był przygotowywany od 2 lat, a korzeniami
sięga spotkania w Grazu 2 czerwca 1997 r., gdzie postanowiono nadać
ramy organizacyjne współpracy i prezentowaniu widzialnych przejawów
działalności Kościołów chrześcijańskich w Europie. Podpisali go ze
strony niekatolickiej - metropolita Jeremiasz, a ze strony katolickiej
- kard. Miloslav Vlk. O tym, że nie idzie o czystą teorię, świadczy
choćby fakt wspólnego protestu Kościoła katolickiego i Kościołów
protestanckich w Niemczech przeciwko importowi embrionów ludzkich.
Kolejnym doniosłym wydarzeniem, o mniej optymistycznym
wydźwięku, był wywiad patriarchy Moskwy Aleksego II dla katolickiego
dziennika La Croix po wizycie Ojca Świętego na Ukrainie (w czerwcu
2001 r.). Wywiad utrzymany jest w tonie spokojnej perswazji, respektującej
oczywiste prawa wspólnot kościelnych nieprawosławnych, w tym Kościoła
katolickiego, ale i z nieukrywanym żalem wylicza wielekroć formułowane
już dawniej zarzuty uprawianego przez Kościół katolicki prozelityzmu,
oraz doznawanych krzywd ze strony Kościoła greckokatolickiego, zwłaszcza
na terenach zachodniej Ukrainy. Do tego dochodzi ciągłe i uparte
żądanie rezygnacji z uniatyzmu i sprawa potraktowania przez Ojca
Świętego w Kijowie różnych przedstawicielstw prawosławia. Ale Patriarcha
widzi potrzebę dialogu. Stwierdza dosłownie: "Stosunki między Kościołem
prawosławnym a Kościołem katolickim powinny być lepsze niż dzisiaj.
Świat współczesny odczuwa potrzebę, bardziej niż kiedykolwiek, świadectwa
wspólnej służby Chrystusowi. Dlatego, mimo wszystkich różnic, potrzebujemy
dialogu konstruktywnego i braterskiego" (Doc. Cath. nr 2251, 2001)
.
Jak wiadomo, tegoroczna Oktawa Modłów o Jedność Chrześcijan
dopełniona, o ile wręcz nie zdominowana została przez zwołane z inicjatywy
Ojca Świętego III Spotkanie Modlitewne w Asyżu. I tym razem, jak
i w dwu poprzednich spotkaniach, chodziło o gorącą, choć specyficznie
przebiegającą modlitwę przedstawicieli głównych religii świata w
intencji zagrożonej przez światowy terroryzm ludzkości. Spotkanie
odbywało się w klimacie głęboko religijnym. Przedstawiciele najważniejszych
religii świata reprezentowali - jak donosiła prasa - 80% ogółu wierzących
świata. Ludzie ci z całkowitą swobodą odpowiedzieli na apel Jana
Pawła II i dystansując się od wszelkiego synkretyzmu i relatywizmu
religijnego z zachowaniem całkowitej swobody co do sposobu. Zanosili
oni do Boga żarliwe modlitwy, tym razem o pokój między narodami;
zakończone uroczystą deklaracją - zobowiązaniem do podjęcia ze strony
reprezentowanych religii gorliwych starań o klimat współpracy na
rzecz pojednania w świecie i likwidacji zarzewi konfliktów zagrażających
pokojowi świata.
Spotkanie zyskało duży rozgłos w środkach przekazu, w
tym także, co trzeba podkreślić z uznaniem, zaangażowaniem Telewizji
Polskiej.
Bo też było to wydarzenie ze wszech miar godne uwagi po
tragedii z 11 września ub. r. w Ameryce, jej konsekwencjach w Afganistanie
i na całym właściwie świecie, zapadnięcia w świadomość, jak nigdy
dotąd, zaniepokojonej ludzkości o czekającą ją przyszłość. I trzeba
powiedzieć, że zarówno prasa ogólnoświatowa, jak i radio, i telewizja
usiłowały godnie spełnić to swoje zbożne zadanie. Nie brakło, oczywiście,
i wysuwanych wątpliwości co do skuteczności tej metody zabiegania
o pokój, ale na ogół z uznaniem mówiono o tego rodzaju mobilizacji
obywateli tej umęczonej ziemi w kierunku wygaszenia trapiących ją
konfliktów, eliminacji porażającego świadomość ludzkości terroru
i prowokowanych przez niego konfliktów zbrojnych. A była to mobilizacja
wyjątkowej wagi, co z całą wyrazistością ukazywał przebieg całego
wydarzenia. Ci ludzie, tam zgromadzeni, byli reprezentatywnymi przedstawicielami
ludzkości religijnej, uznającymi, tak czy inaczej, autorytet i sens
angażowania Boga przez praktykowaną na swój sposób modlitwę w problem
światowego pokoju. Był to wiec inaczej brzmiący, związany z innym
niż jedność chrześcijan dobrem ludzkości, bo pokojem i jednością
całej ludzkości. Nie mógł więc nie robić wrażenia ten dostojny senat
religijny świata złożony z głów Kościołów chrześcijańskich lub ich
przedstawicieli z Papieżem Janem Pawłem II, patriarchą Konstantynopola
Bartłomiejem i innymi patriarchami, z głowami Kościołów protestanckich
i Światowej Rady
Kościołów, pastorem Konradem Raiserem, wybitnymi przedstawicielami
judaizmu i islamu, a wreszcie reprezentantami 11 wielkich religii
świata(Dalajlama był tym razem nieobecny z powodu choroby).
Niepozbawione głębokiej wymowy były świadectwa przedstawicieli
podzielonego ciągle chrześcijaństwa, żydowskich rabinów i muzułmańskich
mufdich, przywódców buddyzmu i konfucjonizmu, szintoizmu, religii
pierwotnych. Oczywiście, centralnym punktem była ta jakżeż zróżnicowana
modlitwa, w której poza głęboką zadumą, religijnym zaangażowaniem
modlitwy niechrześcijańskiej, jako namacalny owoc działalności ekumenicznej
rzucała się w oczy razem odkrywana modlitwa przedstawicieli chrześcijaństwa.
A wreszcie uroczyste zobowiązanie do pracy na rzecz pokoju i wyrzeczenie
się użycia przemocy i broni "w imię Boga" (KAI, nr 513/2002, s. 22)
.
Kończąc tę sumaryczną relację ze spotkania, wróćmy na
moment do wspomnianego punktu świadectw, a ściślej do świadectwa
wybitnego rabina amerykańskiego, który rozpoczął swoje świadectwo
podziękowaniem skierowanym do Ojca Świętego za to, że to on, Jan
Paweł II, mógł nas tu zgromadzić, w domyśle tak zróżnicowanych i
tak zjednoczonych. W ustach żydowskiego rabina, w klimacie tak swoistego
zebrania miało to swoistą wymowę, tak w skali chrześcijaństwa, religijnej
części ludzkości, jak i całego świata ... A działo się to, dzięki
telewizji, na oczach całego świata.
A jednak ...
Parę dni później ten Wielki Architekt podziwianego Spotkania
w Asyżu sformułował - w trosce o zagrożony byt ludzkiej rodziny -
przestrogę pod adresem prawników w sprawie ich udziału w procesach
rozwodowych. I niemal natychmiast rozpoczął się w mediach światowych
i polskich prawdziwy tumult krytyki wobec tej papieskiej wypowiedzi.
Zapomniano o tym, co się działo parę dni wcześniej, ale zapomniano
przede wszystkim o tym, co znajdowało się w podtekście wypowiedzi
amerykańskiego rabina, że autorem bulwersującej światowe media przestrogi
- jak najbardziej uzasadnionej i zrodzonej z głębokiej troski o kolejne
- po jedności chrześcijan i światowym pokoju - zagrożone dobro ludzkości,
jakim jest rodzina - był niekwestionowany autorytet moralny i religijny:
Jan Paweł II.
Pomóż w rozwoju naszego portalu