Taki okrzyk wyrywa mi się z serca, kiedy coraz więcej znajduję
ludzi, co dają się uwieść magii czarnych scenariuszy. Jak to paraliżuje
chęć udziału w życiu publicznym, choćby przy rozwiązywaniu problemów
w małej ojczyźnie! A w perspektywie wyborów samorządowych może to
mieć niemałe znaczenie.
Najpierw więc - uważam - należy wyzbyć się brzydkiego
obyczaju, jaki, niestety, z góry idzie na dół, kiedy to, niezależnie
od urzędu i stanowiska, na poprzedników zrzuca się wszelką winę i
obarcza się ich odpowiedzialnością za to, że nowa ekipa z chwilą
przejęcia władzy nie może nic zrobić, bo oni..., bo tamci... Brak
szacunku dla poprzedników, dla drogi, którą odbyli, dla problemów,
z którymi się mocowali, znamionuje jednostki słabe, egoistyczne,
bez wizji działania i woli pokonywania trudności. Pamiętam z lekcji
łaciny, jak Cezar wychwalał swoich przeciwników, pisał o ich męstwie
i zwycięstwach. I o tym, że on ich zwyciężył czy też więcej zrobił
niż oni. Bo co to za zwycięstwo nad ludźmi słabymi? Dzisiaj panuje
obyczaj poniżania przeciwników, zwłaszcza gdy są poprzednikami na
urzędzie. Nawet nie widać pragnienia, by czegoś od nich się nauczyć,
by skorzystać z ich doświadczeń, z sukcesów i porażek. Kiedy tak
postępuje kolejna ekipa władzy, a zwykli obywatele słyszą jedynie
same negatywy o poprzednikach, to nic dziwnego, że rodzi się zniechęcenie
i niesmak. Zamiast poderwać do działania, pokazać już szmat drogi,
jaką społeczeństwo zrobiło, i co jeszcze można uczynić wspólnymi
siłami dla dobra małej czy dużej ojczyzny, taką totalnie negatywną
oceną podcina się skrzydła i odbiera ochotę do udziału w życiu publicznym.
Co to za program - przecieramy oczy - którego pierwszym punktem jest
sianie frustracji! Ci, co tak robią, dowodzą jednego: nigdy nie powinni
być u władzy. Zapamiętajmy ten błąd, by go nie powtarzać.
Idąc dalej tym tropem, trzeba powiedzieć, że nie nadaje
się w ogóle do sprawowania władzy ten, kto odbiera ludziom wiarę
w ich własne siły, kto zniechęca do podejmowania inicjatyw. Oj, jak
niebezpieczne to jednostki! Potencjałem ludzkim tak trzeba pokierować,
by go powiększać, powodować jego wzrost i dynamikę, kreślić wizję
realizacji ważnych dzieł, a nie marnotrawić kapitału na bezużyteczne
drobiazgi i zżeranie sił na bezsensowną walkę. Bez budzenia wiary
we własne siły nie zbudowano by np. w Polsce żadnej świątyni czy
kaplicy. Kapłani i biskupi często podtrzymywali na duchu parafian
budujących kościół, ukazując im, ile już zostało zrobione i że zrobi
się resztę, choćby ta inwestycja trwała jeszcze kilka lat. Trzeba
tak też spojrzeć na pracę samorządów i nie zniechęcać ludzi do działania,
niezależnie od opcji politycznej. Tu, na dole, widać najlepiej, czy
pracuje się dla dobra wspólnego, czy też dla osobistych lub partyjnych
interesów. Cieszyć się trzeba z każdego kilometra szosy, ze szkoły,
z sali gimnastycznej, z wodociągu czy z innego obiektu użyteczności
publicznej.
Najgorsze jest jednak "dołowanie" własnego narodu, powolne
sączenie zohydzającej nas opinii, że my, Polacy, jesteśmy do niczego,
że nie nadajemy się do spokojnej pracy w czasie pokoju, że pełno
u nas złodziei i oszustów, sprzedawczyków i zdrajców, że nikomu wierzyć
nie można, że idziemy na dno, że nie ma już dla nas wyjścia. Finis
Poloniae! (Koniec Polski!). Czarnowidztwo totalne. I wtedy zamiast
kochać swoją ojczyznę, ludzie tak mało sobie cenią nawet niewielkie
sukcesy w swoim gospodarstwie, w gminie, w powiecie, w województwie.
Bo cała ich praca jest do niczego. I tak pójdzie na marne. Nie ma
radości. Bo jest źle. I u mnie, i u innych. Bo mówili o tym przez
radio. Bo tak rozprawiali w telewizji. Bo pisali w dzienniku. I to
zarówno ci z lewej, jak i z prawej strony. Nie ma więc powodu, by
się cieszyć. Nie mają nawet siły - obserwowałem - odgarnąć śniegu.
Za moich młodych lat, kiedy śniegu było nieraz równo z płotem, nikomu
by do głowy nie przyszło, by za tę sytuację obwiniać rząd. Ambicją
każdego gospodarza było uprzątnięcie przy swojej zagrodzie, bo inaczej
naraziłby się we wsi na śmieszność i zarzut, że w tym domu są same
niedorajdy, co ze śniegiem sobie nie mogą poradzić. Kopaliśmy więc
w śniegu tunele, by dojść do niektórych miejsc, jak spichlerz, stodoła,
stajnia, obora, kurnik. A dzisiaj wszystkiemu winien ktoś inny, winni
są oni, bo czegoś nie dowieźli, bo czegoś nie zrobili... Zaczyna
panować coraz większe zniechęcenie. Jakby powtórka z PRL, z czasów
późnego Gierka. I oskarżanie wszystkich. Obserwują to księża chodzący
po kolędzie. To nie tylko zubożenie. Gorsze od niego jest wydzieranie
sobie nadziei, że może być lepiej, że są u nas ludzie zdolni, że
poradzimy sobie w każdej sytuacji - niezależnie od tego, czy będziemy
w Unii Europejskiej, czy nie. Lepiej czy gorzej będzie, krócej czy
dłużej, ale niech zostanie nadzieja, że warto żyć i zmierzyć się
z wyzwaniem czasów. A może idzie o to, by Europa nie przyjęła takich
frustratów? Kto wie?
Przez pryzmat posługi biskupiej widać jak na dłoni, że
ostatnie lata to nie tylko jedno pasmo nieszczęść i katastrof, ale
i dużo osiągnięć, że, na przykład, zbudowano wiele dróg, szkół czy
dokonano ich rozbudowy (choć też inne zamknięto z braku dzieci!).
Poświęcając nie tylko obiekty sakralne, ale i szkoły, sale gimnastyczne,
wodociągi, mosty, pomniki i tablice pamiątkowe, widzę, że mamy dobrych
specjalistów i zdolną młodzież, że powinno się ją kształcić, że majątkiem
jest dzisiaj nie tylko ziemia, choć jej bardzo bronić trzeba jako
przestrzeni i podstawy do życia narodu, ale że kapitałem jest też
wiedza, jest poszerzanie kwalifikacji zawodowych. Zadaniem szkoły,
zwłaszcza nauczycieli, jest właśnie wyszukanie i rozeznanie talentów,
jakimi nas Bóg obdarzył, i takie nimi pokierowanie, by nie zostały
zmarnowane. Bo to skarby dla całego narodu.
Nadzieja jest w działaniu, w zmaganiu się z trudnościami,
w małych sukcesach, w rodzących się dzieciach, w ich wychowaniu i
wykształceniu. To przyszłość Polski. Tu należy skupić uwagę, a nie
oddawać się czarnowidztwu. Najgorszy scenariusz - to apatia. Chrześcijanin,
wypływając na ocean trzeciego milenium, nie ulega demonowi zniechęcenia.
Czeka go smak zwycięstwa. Największe zwycięstwo odnosi się nad samym
sobą. Takiego sam Bóg wspiera.
Pomóż w rozwoju naszego portalu