Poważny problem obecnej sytuacji politycznej w Polsce stanowi
słaba opozycja. Dla państwa ważne jest , aby rząd miał silną opozycję,
kontrolującą go, mobilizującą do działania i proponującą alternatywne
rozwiązania. Obecna opozycja parlamentarna jest słabsza, niż to wynika
z liczby posiadanych mandatów czy ostrych nieraz wystąpień jej przedstawicieli.
Wynika to - moim zdaniem - przede wszystkim z jej rozbicia i braku
wystarczającego współdziałania opozycyjnych ugrupowań. Współpraca
ma raczej charakter incydentalny, zamiast trwałego, nastawionego
na realizację celów ważnych z punktu widzenia społeczeństwa i państwa.
Poszczególne opozycyjne kluby dbają przede wszystkim
o swój image i proponują integrację wokół siebie szeroko czy wąsko
rozumianej prawicy. Nie dbają natomiast wystarczająco o realny kształt
prawa i podejmowanych decyzji. Obecnie opozycja zadowala się krytykowaniem,
ale nie robi wszystkiego, co możliwe, by skutecznie spełniać swoją
rolę. Warunkiem takiej skuteczności jest bliższa, codzienna współpraca
między klubami PO, SKL, PiS i Ligi Polskich Rodzin, umiejętnie oddziaływających
na PSL i Samoobronę.
Sytuacja jest na rękę rządzącej koalicji, która z łatwością
przeprowadza różne rozwiązania, często bardzo niekorzystne dla ludzi
i państwa. To z powodu braku wystarczającej współpracy i zdyscyplinowania
opozycji możliwe stało się: przeprowadzenie kontrowersyjnych cięć
w wydatkach społecznych, cofanie reformy edukacji, wyproszenie z
obrad rządu szefa NIK i Rady Polityki Pieniężnej, zagrożenie decyzji
sprzyjających gwarancjom dostaw gazu, propaganda klęski w odniesieniu
do działań poprzedniego rządu oraz wiele innych.
Wiem, jak duże są różnice programowe między np. Platformą
Obywatelską a Ligą Polskich Rodzin, ale współpraca powinna mieć miejsce
w każdej sprawie, w której jest możliwa. Oczekuję od opozycji realnego
wpływu na sytuację w kraju, a nie tłumaczenia się, że niewiele może.
Dobrymi przykładami łatwych przegranych, możliwych przy
słabej opozycji, jest likwidacja Komisji Rodziny czy skrócenie urlopów
macierzyńskich. Tak naprawdę na likwidacji Komisji Rodziny zależało
tylko koalicji SLD-UP. Już w poprzedniej kadencji SLD próbowała tego
dokonać. Czyniła to ze względów ideologicznych. Gdyby wziąć pod uwagę
dorobek tej Komisji w postaci licznych projektów ustaw wprowadzonych
już w życie (ostatni dotyczył poprawy sytuacji rodzin zastępczych
i rodzinnych domów dziecka), to niewątpliwie racja bytu tej Komisji
jest uzasadniona. Z pewnością tak podstawowa problematyka, jak ta
dotycząca rodziny, potrzebuje określonej struktury, która się nią
zajmie. Uważam, że możliwe było uratowanie tej Komisji i zrobienie
z niej bastionu broniącego rozwiązań sprzyjających rodzinom. Niestety,
opozycja się nie porozumiała, nie podjęto rozmów z PSL-em, aby wspólnie
przeszkodzić jej likwidacji.
Łatwo też doszło do szkodliwej decyzji o skróceniu urlopów
macierzyńskich. Przeciwko ich wydłużeniu zawsze było SLD, które w
poprzedniej kadencji swoje stanowisko uzasadniało tym, że kobieta
staje się mniej atrakcyjna na rynku pracy, gdy korzysta z dłuższego
urlopu. To - tak ważne ze względu na rodzinę - świadczenie można
było uchronić przed walcem cięć, ale trzeba było wykonać pewną pracę.
Tej pracy, polegającej na dobrym lobbingu, mobilizacji społecznej,
dyskusji i współpracy opozycji - w tej sprawie nie wykonano i dzisiaj
mamy gorszą sytuację dzieci po ich urodzeniu niż dotychczas.
Czy opozycja czuje się odpowiedzialna za te i dziesiątki
innych niekorzystnych decyzji, które można było zmienić? Niestety,
trudno to dostrzec. Raczej z wielką łatwością rozgrzesza się, twierdząc,
że niewiele może zrobić wobec rządowej większości.
Autor był przewodniczącym Komisji Rodziny Sejmu III Kadencji
Pomóż w rozwoju naszego portalu