O pomocy ludziom borykającym się ze skutkami dokonanej aborcji, rozmawiamy z doktorem Witoldem Simonem, psychiatrą i psychoterapeutą.
PIOTR CHMIELIŃSKI: - O konsekwencjach aborcji mówi się mało. Tymczasem jest ich wiele...
DOKTOR WITOLD SIMON: - Konsekwencje te występują na czterech poziomach: psychicznym, psychiatrycznym, somatycznym i duchowym. Ich rodzaj oraz skala zależy w dużej mierze od wieku kobiety, liczby strat ciąży, okresu życia łonowego, w jakim dokonana była aborcja. Można powiedzieć, że im później, tym gorzej. Nie jest to już bowiem wtedy tylko kwestia obrazu dziecka, wyobrażeń na jego temat, ale kobieta ma już z nim realny kontakt, np. poprzez to, że ono kopie. A to coś więcej niż tylko kontakt hormonalny czy wyobrażeniowy.
- Ale wróćmy do następstw aborcji...
- Na poziomie psychologicznym jedną z najważniejszych
konsekwencji jest tzw. patologiczna żałoba. Sama żałoba jest czymś
normalnym. Patologia pojawia się wtedy, kiedy żałoba w ogóle nie
zostaje zapoczątkowana albo jest przerwana w jakimś momencie. Przerwana
może zostać z różnych powodów, np. dlatego, że przyjdzie mąż i powie: "
Co się martwisz, będziemy mieli następne dziecko". Ktoś inny może
stwierdzić, że to w ogóle nie było dziecko, tylko jakiś płód, zlepek
tkanek. Pamiętajmy też, że po śmierci związanej z aborcją nie ma
pogrzebu, rytualnego pożegnania się z człowiekiem. Nie widzi się
ciała. Wszystko to jest przejawem patologizacji żałoby i może doprowadzić
do wielu przykrych następstw. Wśród nich można wymienić: myśli samobójcze,
depresje, załamania systemu immunologicznego oraz chroniczne poczucie
winy. A ponieważ ludzie na ogół boją się poczucia winy, tłumią je
na różne sposoby, np. stosując środki zmieniające nastrój, począwszy
od alkoholu, leków uspokajających, a skończywszy na narkotykach.
To tylko pogłębia problem, powoduje uzależnienie i powiększa poczucie
winy - istne błędne koło.
Kolejna kwestia to pożycie seksualne. Część kobiet po
aborcji reaguje oziębłością seksualną, gdyż seks kojarzy się im ewidentnie
z rozdzierającym wyborem: rodzić czy nie rodzić. Ale część kobiet
wprost przeciwnie, wchodzi w bardzo częste, przypadkowe kontakty
seksualne, co jest wyrazem podświadomej nadziei, że w końcu pojawi
się mężczyzna, który da prawdziwe wsparcie.
- Czyli znowu pojawia się kluczowa rola mężczyzny.
- Oczywiście! Wsparcie mężczyzny jest dla kobiety sprawą absolutnie podstawową. Zresztą przy tej okazji należy podkreślić, że konsekwencje dokonania aborcji dotykają również partnerów kobiet. Mężczyźni doświadczają podobnych symptomów, za wyjątkiem większości objawów somatycznych. Ponadto odczuwają olbrzymią frustrację, tracąc poczucie męskości, gdyż nie zdołali ochronić swej rodziny i swego dziecka w trudnej sytuacji. Obawa, że każde współżycie może doprowadzić do poczęcia i jeszcze jednego koszmaru podejmowania decyzji, może przyczynić się do powstania impotencji.
- Co jeszcze może spowodować aborcja?
- Ogromnie dużo jest konsekwencji somatycznych: problemy narządu rodnego, kłopoty z następnymi ciążami, poronienia, przedwczesne porody, odklejenia łożyska, a także bezpłodność. W wyniku aborcji następuje 30-procentowy wzrost zachorowalności na raka piersi. Fakt ten jest pomijany przez wiele osób zajmujących się profilaktyką chorób piersi. Istnieje też hipoteza, że tzw. późna anoreksja jest próbą ukarania samej siebie za wcześniejszą aborcję.
- Samobójstwo jest chyba najbardziej skrajną próbą ukarania samej siebie...
- Tak, ale można to także rozumieć jako nieuświadomioną próbę podążenia za swoim zabitym dzieckiem i spotkania się z nim po drugiej stronie.
- Napisał Pan kiedyś, że osoby po aborcji czują się nieodwołalnie potępione przez Kościół i odrzucone przez Boga...
- Zespół poaborcyjny jest natury fizjologiczno-psychologicznej.
Dotyczy każdego człowieka, który dokonał aborcji, niezależnie od
światopoglądu. Osoby wychowane w jakiejś tradycji religijnej mają
często po aborcji wiele kłopotów duchowych. Bóg objawia się im jako
kat i oprawca, który dopuścił do tej tragicznej sytuacji, albo jako
bezduszny, zimny obserwator, który w ogóle nie interesuje się ludźmi
i światem. Niektórzy, szczególnie ci, których rodzeństwo było abortowane,
mają ogromne trudności w uwierzeniu, że Jezus umarł za nich z miłości.
Dla nich bowiem pojęcie miłości i śmierci jest tak pokrzywione i
wypaczone, że po ludzku bardzo trudne do przyjęcia.
Pamiętajmy też, że osoby, które decydują się na aborcję,
to często ludzie mniej lub bardziej zaniedbani, co skutkuje np. niskim
poczuciem własnej wartości. Przecież nie jest tak, że człowiek żyje
sobie szczęśliwie w kochającej, wspierającej rodzinie i nagle postanawia,
nie wiadomo dlaczego, zabić swoje poczęte dziecko. Aborcja jest konsekwencją
wcześniejszych nierozwiązanych konfliktów. Doświadczenie aborcji
to kolejna kula u nogi, która ciągnie w dół, już i tak bardzo niski,
obraz samego siebie, i pogłębia dotychczasowe konflikty.
Na płaszczyźnie religijnej nierzadko tacy ludzie uważają,
że potępienie jest nieodwołalne i Bóg nigdy im nie wybaczy. Wiąże
się to z silnymi mechanizmami samopotępienia. Po prostu projektuje
się na Boga cechy innych ludzi. Tak naprawdę to te osoby nie chcą
wybaczyć sobie - Bóg chce im wybaczyć.
- Jak je do tego przekonać ?
- To kolejny problem. Wiele kobiet po aborcji nie
chce sobie wybaczyć i nie potrafi przyjąć Bożego przebaczenia. Ciągle
spowiadają się z tego samego grzechu, zmieniają spowiedników, parafie,
diecezje, wspólnoty religijne. Są też kobiety, które deklarują, że
nie mają po aborcji żadnego problemu. Jest to związane z mechanizmami
obronnymi. I one w pewnym sensie są korzystne, gdyż przez jakiś czas
chronią przed totalną rozpaczą. Można więc w miarę normalnie funkcjonować,
ale płaci się za to cenę w postaci tych wszystkich objawów, o których
mówiłem wcześniej. Mechanizmy obronne są różne, najpowszechniejszy
to zaprzeczanie. Kobieta wtedy w ogóle zaprzecza, że aborcja miała
miejsce w jej życiu. Boi się potępienia, niezrozumienia, wyśmiania,
posądzenia o chorobę psychiczną. Częste jest też zrzucanie winy na
innych: partnera, lekarzy, rodzinę, cały podły świat itp.
Myślę, że na siłę nie da się przekonać nikogo, że jest
szansa na wyjście z tego koszmaru. Trzeba po prostu mówić ludziom,
że nie są potępieńcami ani nie zwariowali. Natomiast następstwa poaborcyjne
są naturalną konsekwencją tej tragedii, niemniej nie trzeba się z
nimi borykać do końca życia.
- Jeśli do Pana zgłasza się kobieta z zespołem poaborcyjnym, na czym polega działanie?
- Zależy, z jakim przychodzi problemem. Jeżeli jest
to uzależnienie od leków czy alkoholu, najpierw muszę zaradzić nałogowi.
Jeżeli są myśli samobójcze, napady lękowe - to tym muszę się zająć.
Każda sytuacja jest inna. Najpierw zajmuję się tym, co się dzieje
na bieżąco, na powierzchni, co bezpośrednio zagraża dobremu funkcjonowaniu
danej osoby. Jednocześnie jednak warto się zastanawiać nad głębszymi
przyczynami tego, co przeżywa pacjent.
Jestem nie tylko psychiatrą, ale też psychoterapeutą.
Jeśli ktoś do mnie przychodzi, proponuję, żeby opowiedział mi trochę
o sobie. I to nie 5, 10 minut, ale dłużej. Może przez kilka spotkań.
Zależy mi, aby ten człowiek opowiedział mi o sobie wszystko, co uważa
za istotne, ewentualnie ja zadam jeszcze jakieś pytania. Zrozumiałe,
że prędzej czy później pojawia się temat prokreacji. Jeżeli rozmawiam
z kobietą, w odpowiednim momencie pytam, ile ma dzieci, a ile razy
była w ciąży. Kiedy są dwie różne cyfry, pytam, z czego wynika różnica.
- W jaki sposób odbywa się terapia?
- Pracuję według metody "Żywa Nadzieja". Jest to
metaforyczna nazwa terapii opracowanej przez zespół Philipa Neya
z Kanady. Biorąc pod uwagę, że trafia na nią wielu ludzi pogrążonych
w rozpaczy i tracących sens własnego istnienia - jest to nazwa uprawniona.
Terapię prowadzi się grupowo. Zaproszone są do niej osoby doświadczające
co najmniej jednego z następujących urazów: przemocy (słownej, fizycznej,
seksualnej), zaniedbania (emocjonalnego, fizycznego, intelektualnego),
straty dziecka w okresie okołoporodowym (aborcja, poronienie, urodzenie
martwego dziecka, śmierć dziecka tuż po porodzie, śmierć dziecka
w wyniku procedury redukcji zarodków, oddanie do adopcji).
Terapia ma zasadniczo trzy bloki. Pierwszy to przyjrzenie
się przeszłości, temu, co warunkuje nasze obecne funkcjonowanie.
Drugi istotny blok to kwestia pojednania ze wszystkimi ludźmi, z
którymi ma się na pieńku: z własnymi krzywdzicielami, z osobami skrzywdzonymi
przez nas, z obserwatorami, którzy stali z boku i nic nie robili,
wreszcie z samym sobą. Trzeci blok to faza ćwiczenia nowych form
zachowania, po to, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo ponownych urazów
w przyszłości. Cała terapia trwa dwa lata. W pierwszym roku spotkania
odbywają się raz w tygodniu, po mniej więcej 2-3 godziny. W drugim
roku są rzadsze, co trzy miesiące. Grupy są dostępne dla wszystkich,
nie tylko dla kobiet, również dla mężczyzn, a także dorosłych dzieci
z rodzin, gdzie miała miejsce aborcja, oraz personelu medycznego
dokonującego aborcji.
- W jaki sposób dokonuje się uzdrawianie zranień?
- Nie zawsze da się uzdrowić wszystkie zranienia.
Zależy to od wielu czynników. Mówiłem już, że ludzie, którzy dokonują
aborcji, w przeszłości nie byli akceptowani bezwarunkowo, a w pewnym
sensie byli trenowani do tego, aby spełniać oczekiwania otoczenia.
Nic więc dziwnego, że kiedy taka kobieta zachodzi w ciążę, a otoczeniu
to się nie podoba, stosunkowo łatwo jest skłonna z ciąży zrezygnować.
Tak więc na terapii pierwszą rzeczą jest próba leczenia
tego wszystkiego, co było przed aborcją, próba pracy nad poczuciem
własnej wartości, nad prawidłowym obrazem siebie. Powiedziałem już,
że jedną z poważniejszych przyczyn aborcji jest brak wsparcia ze
strony partnera. Pojawia się więc pytanie, dlaczego kobieta wybrała
takiego mężczyznę. Jakie nierozwiązane problemy z dzieciństwa odtwarza
w relacji z tym partnerem, który jej nie szanuje i nie wspiera? Co
dalej robić? Żyć dalej razem czy się rozstać? A jeżeli żyć, to na
jakich warunkach? Jeżeli zaś rozstać się - to jak to zrobić? Są to
wszystko bardzo trudne sprawy, które na terapii podejmujemy i próbujemy
rozwiązywać. Proponujemy też różnego rodzaju kroki, które mają na
celu zamknięcie żałoby po dziecku, które się poczęło, a nie urodziło.
Warto tutaj dodać, że podczas takiej terapii bardzo ważna
jest dobra współpraca z mądrym kapłanem. Ale niestety, mało jest
księży szczegółowo zorientowanych w temacie zespołu poaborcyjnego.
Wydaje mi się, że kapłani często popadają tu w dwie skrajności. Albo
zbyt łatwo potępiają kobiety po aborcji, albo zbyt je łatwo rozgrzeszają,
nie ucząc adekwatnej odpowiedzialności za własne życie.
- Co to znaczy: zbyt łatwo je rozgrzeszają?
- Mówią: Pan Bóg ci wszystko wybaczył, zanim się jeszcze urodziłaś, Jezus umarł za ciebie, nie ma więc problemu, idź i żyj sobie radośnie, a jeżeli masz poczucie winy, to grzeszysz. Jest to pokusa, żeby uwolnić od psychologicznych konsekwencji aborcji. Tymczasem tego się nie da zrobić tak łatwo. Jeżeli powie się kobiecie, że nie ma problemu, bo Bóg wszystko wybaczył, ona to usłyszy, ale nie będzie w stanie przyjąć i pójdzie dalej z poczuciem, że jest gorsza. Pułapką jest też sugerowanie kobiecie, aby w ramach pokuty zajęła się jakąś szlachetną działalnością, np. w Ruchu "Pro Life" . Jeżeli ktoś będzie się tym zajmował nie mając rozwiązanych własnych problemów, może to doprowadzić do niekorzystnych konsekwencji, np. odcięcia od emocji lub trudności z kontrolowaniem agresji.
- Terapeuci pracujący na Bednarskiej są katolikami i biorą pod uwagę wymiar duchowy człowieka. Czy jest też możliwość współpracy z kapłanem?
- Nie wszyscy są katolikami. Bycie terapeutą nie jest związane z wyznawaną religią. Tak, jest możliwość współpracy z kapłanem dla osób, które sobie tego życzą. Z tym, że sama terapia traktowana jest jako terapia, a nie jako rekolekcje. Tzn. nie modlimy się nad pacjentami, nie śpiewamy pieśni ani nie wieszamy obrazów religijnych. Staramy się unikać indoktrynacji religijnej. Ludzie sami dochodzą do poznania Boga. Często jest to moment, kiedy zaczynają sądzić, iż to On ich skrzywdził dopuszczając do tego, co się stało. Niektórzy próbują z Nim o tym rozmawiać. Odkrycie Boga osobowego zawsze stanowi początek dialogu mogącego doprowadzić do autentycznego nawrócenia.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu