Przyglądając się niedawnym skandalom, spotkaniu Papieża z amerykańskimi
kardynałami i surowemu dokumentowi, który został wydany w ślad za
tymi wydarzeniami, przyglądając się szerzącej się pedofilii w internecie,
możemy zadać sobie pytanie, czy faktycznie ten koszmar tak bardzo
się ostatnio nasilił, czy może tylko zwiększyła się nasza świadomość
tego problemu. Jest to pytanie, które uspokaja, ponieważ ma na celu
oddalenie zła w przestrzeń i czas bez granic. Jednocześnie jest to
także pytanie, na które nigdy nie będzie można dać odpowiedzi ilościowej.
Przeszłość pogrzebała już lub zakamuflowała swe najbardziej zakazane
zwyczaje: wiejskie kazirodztwo wynikające ze wspólnego przebywania
kobiet i mężczyzn, typowego dla życia na wsi, czy też podstępnego
uroku mieszczańskiego środowiska. Teraźniejszość jest świadkiem cyklicznych
sensacji, ale ucieka i ukrywa się w internecie, w miejskich pokusach,
w salach gier i w ogólnikowych statystykach turystyki seksualnej.
Istnieje jednak ilościowa hipoteza dotycząca różnej natury
relacji między płciami, która dojrzała w ostatnich dziesięcioleciach,
i być może pomoże nam w zrozumieniu problemu. W męskich wyobrażeniach
współczesna kobieta, bez względu na jej konkretną sytuację, stała
się napawającą strachem postacią, której podporą jest niezależność
finansowa i seksualna. Stała się postacią, która przestała akceptować
wolę mężczyzny, ponieważ nie jest już zależna od jego władzy finansowej,
wybiera partnera według własnego uznania i zmienia go według własnej
woli. Gdzie zatem można odnaleźć słabość, ekscytującą wstydliwość,
bojaźliwą nieprzystępność, które przez stulecia były dla wielu mężczyzn
bodźcem w płciowości? Kto jest słabszy i bardziej bezbronny niż dziecko?
Kto nie jest w stanie ocenić, porównać i wręcz wyszydzić seksualnej
propozycji?
W ten oto sposób dzieciństwo może stać się miejscem wyboru
nie tylko dla niezaprzeczalnych zboczeńców, ale także dla bardziej
nieokreślonych postaci patologicznych, od których roi się w naszych
czasach: osoby z zahamowaniami, pozbawione uczuć, frustraci niezdolni
do nawiązania relacji we właściwej grupie. Naprzeciw monitora, który
oddala odpowiedzialność i wstyd, osoby takie mogą się czuć jak niewinni
widzowie perwersji innych osób. Należą jednak do grupy bezwstydnych
łowców, dla których internet stał się prawdziwym obszarem łowów.
Ludzie ci z pewnością nie poszukują dodatkowych przyjemności, bo
takie przesłanie przemycają w ich wstrętnych wezwaniach online, poszukują
jedynie tego strzępu przyjemności, który ich nędzna płciowość jest
w stanie osiągnąć. Dzisiaj, kiedy oferta wpływa na zapotrzebowanie,
trudniej jest stawić czoła dramatowi pedofilii i za nim nadążyć,
rynek zmienia zachowania. Internet osłabia mechanizmy psychologicznego
i społecznego pozbawienia uznania, które jeszcze do wczoraj pełniły
rolę hamulca dla zboczonych pragnień i skrytych pobudek. Z tego względu
większość postępowań przeciwko pedofilii ma swój początek w internecie.
Biorąc też pod uwagę, że korzystanie z internetu wymaga minimum obycia
z technologią, okazuje się, że najczęściej użytkownikami sieci są
będące poza podejrzeniem osoby wykonujące wolne zawody, szanowani
lekarze, zamożni adwokaci, zręczni programatorzy, studenci, którzy
zajmują się tym trochę z nudów, trochę dla pieniędzy, pracownicy
firm w przerwie na obiad spędzanej przed komputerem w biurze.
Zdemaskowani, przesłuchiwani, poddani procesom, czasem
skazani. Co dalej? Pedofilów osadzonych w więzieniach próbuje teraz
leczyć ok. 400 specjalnych wydziałów. Jeszcze więcej zostanie poddanych
kuracji w aresztach domowych, pomoże im w tym Wolf - sieć administracji
sądowniczej we Włoszech, Hiszpanii, Belgii i Wielkiej Brytanii -
skrót od "Working on lessing fear" ("Pracując dla zmniejszenia strachu")
. Wolf to także wilk i to także nie jest bez znaczenia. Bezzasadna
zbieżność sprawia, że zarówno pedofile, jak i ci, którzy z nimi walczą,
używają tych samych pojęć ze świata bajek, np. Piotruś i wilk czy
Hansel i Gretel.
Gaetano De Leo, ordynator Psychologii Sądowej przy Instytucie
Nauk w Rzymie oraz dyrektor grupy pracowników penitencjarnych w Wolfie,
mówi, że podstawowy problem polega na tym, że "ich wypaczenie w sferze
poznawczej doprowadza do tego, że postrzegają siebie jako jedynych
wrażliwych na uczuciowe potrzeby dziecka, cytując także Freuda i
jego spostrzeżenia na temat dziecięcej seksualności; trudno jest
ich nakłonić do leczenia, brakuje bowiem przymusu, podobnego do tego,
który stosuje się w przypadku narkomanów, kiedy można zamiast więzienia
zaoferować kurację we wspólnocie". Jest to nieprzypadkowe porównanie,
ponieważ De Leo określa pedofilię jako formę uzależnienia, postępowania
kompulsyjnego, podobnego do narkotyków i gier hazardowych: "Pedofil
postępuje według pewnych faz, idzie do parku, gdzie obserwuje, następnie
odczuwa potrzebę zbliżenia, potem okazja popycha go do czynu". Internet
modyfikuje jego struktury myślowe i zwiększa okazję do działania.
De Leo mówi, że w Kanadzie i Wielkiej Brytanii leczą
pedofilów, "kierując ich impulsy ku dorosłym i legalnym obiektom
uczuć, uczulając ich na emocje i cierpienia innych osób, burząc ich
mechanizmy braku moralnego zaangażowania. Rezultaty pozytywne wahają
się między 20% a 40%". WHO, Światowa Organizacja Zdrowia, usunęła
z listy chorób homoseksualizm, ale nie usunęła z niej pedofilii i
dlatego należy ją karać i przede wszystkim oddalać, jednak jeśli
osoby te nie będą leczone, powrócą do swych zachowań nawet po wielu
latach więzienia. Należy podkreślić jeszcze jeden fakt, a mianowicie,
że często ułatwiają drogę pedofilowi sami rodzice, nie tylko dlatego,
że większość gwałtów na nieletnich ma miejsce w rodzinie, ale także
dlatego, że wielu informacyjnych półanalfabetów lub po prostu leniwych
i nieuważnych osób traktuje internet na równi z telewizorem. Popełniają
błąd, ponieważ pozostawianie dzieci samotnie przy internecie jest
równoznaczne z pozwoleniem im na wyruszenie samotnie w świat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu