Parafia, o której chcemy opowiedzieć, leży na północy Białorusi,
przy granicy z Łotwą, w Nowopołocku. Proboszczem wspólnoty katolików
w mieście jest młody kapłan, Białorusin, doskonale mówiący po polsku
- ks. Aleksander Czajkowski. Ksiądz Aleksander ewangelizuje i buduje
kościół. I to w warunkach gorszych niż w Afryce. - W Afryce ludzie
są jak czyste kartki papieru - opowiada w czasie swojej wizyty w
redakcji. - Obywatele b. ZSRR przeszli przez zorganizowane na wielką
skalę pranie mózgu. Dla kapłana oznacza to podwójną pracę.
Nowopołock to ponad 100-tysięczne miasto, wybudowane
w latach 50. razem z wielkimi zakładami petrochemicznymi. Wielkie
anonimowe blokowisko. W Nowopołocku opowiada się, że bohaterscy pionierzy
mieszkali w namiotach, wznosząc w pocie czoła wielki kombinat przetwórstwa
ropy, że dzięki nim na tym pustkowiu miasto rosło w oczach itd. Mimo
kryzysu, jaki dotknął ZSRR, w tym Białoruś, w Nowopołocku petrochemia
ciągle daje ludziom pracę, co oznacza względną stabilizację i poczucie
bezpieczeństwa. Mieszkańcy mówią o sobie "Białorusini", choć ich
nazwiska brzmią z polska, rosyjska lub niemiecka. Przyszło im żyć,
często sporą część życia, w mieście bez świątyni i kapłana, z wpajanym
przez lata przekonaniem, że religia to "opium dla ludu", balast zbędny
współczesnemu człowiekowi. A jednak... Gdy runął gliniany kolos,
wraz z poczuciem wolności przyszła tęsknota za Tym, którego Imienia
do niedawna bali się nawet wymieniać. Bo mimo ateistycznego wychowania,
mimo naśmiewania się z religii, gróźb za wyznawanie jakiejkolwiek
wiary, ci ludzie przechowali w sobie potrzebę Boga.
- Tam bardziej niż czyste powietrze potrzebny jest kościół
i duchowa opieka kapłana - twierdzi ks. Aleksander Czajkowski.
W tym ponad 100-tysięcznym mieście regularnie odwiedza
niewielką świątynię katolicką ok. 300 osób. W okresie świąt liczba
ta wzrasta dość gwałtownie. Burmistrz Nowopołocka ocenia, że w mieście
żyje ok. 20 tys. wiernych obrządku rzymskokatolickiego. Obliczenia
władz miejskich biorą pod uwagę fale migracji ludności, jakie miały
miejsce w XX wieku. Okazuje się, że większość mieszkańców Nowopołocka
to potomkowie ludności, która przybyła w północno-zachodnie regiony
Białorusi z zachodu Europy, a więc byli to w większości katolicy.
Ich dzieci i wnuki, nawet w czasach największej walki z religią i
Kościołem, wchłonęły wiarę katolicką i dziś jeśli, w ogóle przyznają
się do wyznawania jakiejś religii, jest nią katolicyzm.
- Problem polega na tym, że do tych ludzi trzeba dotrzeć,
trzeba ich powyciągać z anonimowego tłumu - dowodzi ks. Czajkowski.
- Część przychodzi z ciekawości, z potrzeby serca, ale inni tkwią
w duchowym bezruchu i to od nas musi wyjść impuls. Proszę pamiętać,
że w większości mają oni zerową świadomość religijną.
- Mimo to bardzo dużo jest tu osób ochrzczonych. Chrzcili
ich albo księża pojawiający się na Białorusi konspiracyjnie, albo
np. własna babcia - twierdzi s. Maria Magdalena Dziewulska, zmartwychwstanka,
która wraz z s. Zofią Anną Raczyło od roku pracuje w nowopołockiej
parafii.
Ks. Czajkowski wspomina, jak w dzieciństwie do jego rodzinnego
domu w Mińsku przyjeżdżał raz, dwa razu w roku przebrany za turystę
kapłan z Polski. O tej wizycie powiadamiało się w tajemnicy wszystkich
okolicznych katolików. Ksiądz odprawiał Mszę św., chrzcił, udzielał
I Komunii św., spowiadał w prywatnym domu. Wszystko "hurtowo", w
pośpiechu i w obawie przed donosem, najściem ludzi z radzieckiej
bezpieki. Zadanie małego Aleksandra polegało na wypatrywaniu obcych
osób kręcących się po ulicy. W razie niebezpieczeństwa alarmował
dorosłych o obecności intruza, a ci natychmiast zamieniali stół,
na którym sprawowano Eucharystię, na stół biesiadny.
Gdzieś w wioskach i miasteczkach Białorusi mieszkali
katoliccy księża, ale zazwyczaj staruszkowie, tacy, których "nie
opłacało się" już wywozić na Syberię. Resztę zamęczono w łagrach
stalinowskich. Ks. Czajkowski wspomina, jak w niewielkiej miejscowości
Raków, niedaleko Mińska, po tym, jak komuniści wywieźli miejscowego
księdza, ludzie kładli na ołtarz ornat, kielich, tak jakby ciągle
był z nimi kapłan, i modlili się. Tak przez lata wyglądała u nich
Msza św.
Oddzielny rozdział stanowi los kościołów białoruskich,
często pięknych, zabytkowych, pełnych dzieł sztuki. Większość zdewastowano
zupełnie. W Mińsku do wojny działało 15 kościołów. Czego nie zniszczyła
wojna, dokonali komuniści. Do dziś w stolicy Białorusi udało się
odnowić raptem 4 świątynie. Nie buduje się też nowych kościołów.
Katolicy białoruscy są zbyt biedni.
Ks. Czajkowski, który buduje jedyny kościół katolicki
w Nowopołocku, może liczyć tylko na ludzi, którzy czują więź z Kościołem.
Kapłan zdaje sobie jednak sprawę, że nawet ci najwierniejsi nie mają
się czym podzielić. Mimo tej biedy, udało się wznieść fundamenty
świątyni i jedną trzecią murów. Dalej jednak nie można się posunąć
ani o krok.
- Kościół ma być widocznym znakiem obecności katolików
w mieście. Bez świątyni nie wyobrażam sobie budowania Kościoła duchowego.
Przyjechaliśmy do Polski prosić pod kościołami o pomoc. Mnie żebranie
nie przynosi ujmy, bo znam cel, wiem, o jaką stawkę chodzi. Na Białorusi,
podobnie jak w Rosji, pojawiły się sekty. W Nowopołocku zjawisko
to istnieje w mniejszym stopniu, ale kwestią czasu jest ich zaistnienie
na prowincji. Toczymy więc walkę o dusze. A jeszcze dużo pracy przed
nami, nim ci ludzie poczują się w Kościele katolickim jak u siebie.
Parafię rzymskokatolicką zarejestrowano w Nowopołocku
w 1992 r. Kapłan dojeżdżał wówczas z oddalonego o 60 km Zadorża.
W 1997 r. w mieście pojawił się ks. Czajkowski - pierwszy proboszcz
pierwszej katolickiej wspólnoty w tym mieście. Na początku wierni
spotykali się w sali wynajmowanej od miejskiego muzeum. Kiedy władze
przydzieliły parafii parcelę - podmiejski lasek nad rzeką - trzeba
było najpierw plac wykarczować, by postawić prowizoryczne budowle
- na początek parę desek na dach i brezent zamiast ścian, potem drewnianą
kapliczkę, nazywaną domkiem z papieru z racji swej delikatnej konstrukcji.
Marzeniem stał się kościół z prawdziwego zdarzenia, bez przeciągów
i przeciekającego dachu.
Ks. Czajkowski przyznaje szczerze, że kapłan, który boryka
się na Białorusi z budową świątyni, ma niewiele czasu na budowanie
Kościoła duchowego. Dodatkowo przeszkodą jest brak miejsca do spotkań.
W tej chwili życie parafii toczy się w trzypokojowym mieszkaniu w
blokach. Jeden z pokoi to salka katechetyczna, drugi - kancelaria
parafialna, w trzecim mieszkają zakonnice. Ksiądz Aleksander rezyduje
w hotelu robotniczym. Mimo spartańskich warunków odbywa się normalna
katecheza dla dzieci i młodzieży. 60 dzieciaków przygotowuje się
do I Komunii św. Przychodzą 30-, 40-latkowie z prośbą o spowiedź,
przygotowanie do Komunii św., ślub. Białorusini traktują Kościół
katolicki, podobnie jak Cerkiew, jako instytucję od chrztów, ślubów
i pogrzebów. Ewangelizacja ma to użytkowe podejście zmienić. Obok
pracy w parafiach Kościół na Białorusi organizuje duże akcje ewangelizacyjne
w małych miasteczkach i wioskach, których celem jest wytłumaczenie
ludziom, czym jest Kościół, o co mu chodzi, co proponuje. Ludzie
często po raz pierwszy spotykają kapłana w sutannie.
Halina Kułanina, jedna z osób zaangażowanych w życie
nowopołockiej parafii, twierdzi, że Polakom trudno jest pojąć duchową
pustkę, jaką odczuwają Białorusini, na zasadzie: "Syty głodnego nie
zrozumie".
- Ludzie mają ogromną potrzebę odkrycia, czym jest religia.
Obudziła się w nich jakaś tęsknota, której wcześniej sobie nie uświadamiali
albo lękali się nawet o niej myśleć. Pytają starszych: Czy byłem
ochrzczony? Nagle staje się to ważne, aby przynależeć do Boga, nie
czuć się tak bezpańsko, tak znikąd. Przychodzą do kościoła z ciekawości.
Drobnymi kroczkami wchodzą we wspólnotę. Nigdy przedtem nie należeliśmy
do takiej grupy, więc zachwyca nas, jak zakonnice pracują z dziećmi,
jak odnoszą się do młodzieży, jak kapłan traktuje ludzi. Kiedy mówi
kazania - wszyscy mają oczy mokre. Tyle w tym serca i zwykłej życzliwości.
Uczymy się Boga jak abecadła. Od początku. Trzeba nam wiele czasu
i cierpliwości. Bez Kościoła nie odnajdziemy swojej drogi do Chrystusa.
Dlatego tak zależy nam, mieszkańcom Nowopołocka, na własnym miejscu
do modlitwy. Na wzniesieniu, jak to w Polsce mówią - Domu Boga.
Ofiary dla parafii w Nowopołocku na Białorusi można przesyłać
na konto: Bank Polski Kasa Opieki SA,nr rachunku: 10701018-365978-2221-0202,
z dopiskiem: "s. Maria Magdalena Dziewulska".
Pomóż w rozwoju naszego portalu