Zaklęcie nie działa
Same nieszczęścia spadają na rząd Leszka Millera. Najpierw słynna już dziura budżetowa, której rozmiary przewyższyły oczekiwania. Później - minister Cimoszewicz, który dialog z obywatelami prowadzi z Brukseli zamiast z Warszawy. Teraz - śnieg i na dokładkę mróz paraliżujący kraj. Spodziewane oszczędności, które miały wzmocnić kasę państwa po przenosinach obrad Rady Ministrów z większej sali do mniejszej, na której ogrzanie nie trzeba zużyć tak wiele energii, są niewystarcające. Jednak nie to jest najgorsze. Jak tu się wytłumaczyć przed własnymi wyborcami, skoro obiecywało się, że do władzy idzie przygotowane ugrupowanie. Współpracownicy L. Millera i sam premier mają na razie jeden sposób. Raz po raz powtarzają zaklęcie: Zostaliśmy zaskoczeni. Niestety, zaklęcie nie działa.
Znudzony
Z szeregu zaskoczonych wyrwał się wicepremier Marek Pol. Chyba doszedł do wniosku, że płyta z piosenką o zaskoczeniu już się zgrała i chwała mu za to. Myślał, myślał i wymyślił. - Za paraliż kraju w 90% odpowiedzialni są kierowcy tirów - orzekł. Ludziom w zaspach od razu zrobiło się cieplej, a odcięci od świata odetchnęli z ulgą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nudny rok
Reklama
Czeka nas ciężki rok. Nie dość, że sytuacja gospodarcza nie zmieni się za bardzo, to i w telewizji nie będzie co oglądać. Rząd ogłosił bowiem ofensywę ministrów na telewizję. Telewizji publicznej już nie muszą zdobywać, więc wszystkie siły koncentrują na komercyjnych ( Życie, 2 stycznia). To wszystko wiadomo z przecieków. Do MTV przymierzany jest Krzysztof Janik, bo dobrze mu poszło w śpiewanej kolędzie. Do Marcopolo ma iść minister Włodzimierz Cimoszewicz. Nieoficjalnie wiadomo, że będzie oprowadzał widzów po Brukselli. Jarosław Kalinowski ma zająć przyczółek w Animal Planet, a Marek Pol w Motors będzie przedstawiać historię tirów, a przy okazji przemyci trochę informacji o pracach rządu. Ponoć czynione są przymiarki, żeby któryś z ministrów wziął udział w castingu do trzeciej edycji Big Brothera.
Błędy selekcji
Odwołują ludzi lewicy w Koszalinie - bije na alarm Trybuna ( 2 stycznia). Opozycja odrywa ludzi Sojuszu od stołków po kawałku. Zdjęto już przewodniczącego Rady Miejskiej, wiceprezydenta miasta i jednego członka Zarządu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zdziałano to głosami części radnych, którzy do samorządu weszli z rekomendacji SLD. Teraz niewdzięczni odłączyli się i założyli swój własny klub. Taka zdrada "ideałów" ma charakter recydywy, bo i w poprzedniej kadencji koszalińskiego samorządu było podobnie. Szwankuje proces selekcji, w którym po raz kolejny zawiodła rewolucyjna czujność i pod czerwone sztandary dostały się karły reakcji.
Serialu ciąg dalszy...
Prawica, no może lepiej jej część, podała informację, że koniec z separacją i czas na jedność. Znaczy - będą się łączyli. Motorem napędowym jedności ma być znane nie od dziś z takich ciągot Stronnictwo Ludowo-Konserwatywne (Rzeczpospolita, 4 stycznia). Z tą informacją należałoby poczekać do 1 kwietnia. Byłaby bardziej wiarygodna.