Bilans minionego roku
Reklama
A tyle się działo w ciągu tych paru ostatnich miesięcy. W Kościele
przede wszystkim odbyte przez Jana Pawła II trzy podróże apostolskie,
o wyjątkowym znaczeniu każda. Pierwsza w maju: do Grecji, Syrii i
na Maltę; druga w czerwcu: Ukraina - Kijów i Lwów; trzecia we wrześniu:
Kazachstan i Armenia. Każda z nich taka sama, głosząca Ewangelię
i wynikające z niej zasady: pokoju, jedności i miłości. A równocześnie
każda z nich swoista, przywodząca na myśl i dotykająca jakżeż zróżnicowanej
problematyki, stwarzająca okazję do intensywnej refleksji, z którą
nie można się było podzielić z czytelnikami Niedzieli.
A potem, już wewnątrz Kościoła - dwa konsystorze: zwyczajny
i nadzwyczajny, nominacje nowych kardynałów, Zwyczajny Synod Biskupów
na temat godności biskupiej. Komentowała to wszystko wnikliwie Niedziela,
ale ileż myśli ponadto cisnęło się do głowy, a z powodu chorych oczu
zabroniono sięgać po pióro. Tym niemniej bogaty jest bilans życia
Kościoła w 2001 r.
A ileż dramatyzmu kryje się w dziejach świata, zwłaszcza
w drugiej połowie minionego roku! Nowa karta w dziejach ludzkości
odwrócona 11 września. Czy starcie różnych cywilizacji? Czy tylko "
wyprawa krzyżowa" przeciwko światowemu terroryzmowi? Początek wojny,
jakiej jeszcze nie było, jej dziwny przebieg i zwycięskie zakończenie
bez ostatecznego zwycięstwa i zapowiedź, że będzie trwać nadal. A
efekt wszystkiego - zalęknienie ludności nieulęknionej dotąd Ameryki
i całego świata z ewentualnością terroru w postaci plag o nieprzewidywalnych
rozmiarach zniszczenia. Słowem - nowy wiek, ale przygotowany niepostrzeżenie
i, okazuje się, samobójczo przez wiek poprzedni.
A Polska w tym wszystkim?
Reklama
Patrząc już tylko na wymiar lokalny, można ten rok podzielić
na dwa okresy. Pierwszy stanowi smutny czas wypalania się szansy "
Solidarności", z wymiernymi, bolesnymi, jeżeli nie tragicznymi rezultatami.
Ale przecież były też i inne wartościowe dokonania, tyle że obecnie
przemilczane, deprecjonowane, jeżeli nie cichaczem niszczone, zamazywane.
Okres drugi - to tromtadradzkie przygotowywanie do przejęcia przez
nową orientację polityczną pełni władzy, wybory i groteskowy ich
wynik. No i równie groteskowy początek rządzenia. A efekt po trzech
miesiącach? Wstrzymajmy się od komentarza, bo jakby nie było to dopiero
trzy miesiące. Pożyjemy, zobaczymy, byle tylko nie powtórzyła się
sytuacja Argentyny w Polsce.
Ale wstrzymując się od pełniejszej oceny sytuacji politycznej
w kraju w tej ostatniej fazie, nie sposób nie zasygnalizować faktów,
które już w niej zaszły, a które mogą świadczyć o powolnym kierowaniu
polskiego społeczeń-stwa na tory postkomunistyczno-laickiej orientacji
życiowej przy wyraźnym oszczędzaniu, a nawet okazywaniu kurtuazji
wobec Kościoła.
Zaniepokoić więc musi zaproponowany prezydencki projekt
prawa karnego, a w nim półgębkiem wspomniany punkt dotyczący sprawy
karalności czy niekaralności lekarza pomagającego na życzenie chorego
w skróceniu mu życia. U każdego myślącego musi się zrodzić pytanie:
Czy to już nie jest uchylanie drzwi do eutanazji w Polsce? Zobaczymy,
jakie będą dalsze losy całego projektu, ale przede wszystkim tego
złowieszczego w nim punktu. Czy katolicka opinia publiczna może wobec
tego faktu milczeć?
Innym sygnałem niepokojącym sumienie katolickie jest,
związane z kryzysem finansowym, ustawowe ograniczenie płatnych urlopów
macierzyńskich. Intencje i tu są przejrzyste. Z jednej strony jest
to cios w politykę prorodzinną prowadzoną tak bardzo konsekwentnie
przez poprzedni rząd, a z drugiej - skuteczny współczynnik już i
tak narastającego kryzysu rodziny w Polsce. A swoją drogą jest to
ratowanie finansów państwa kosztem na pewno niebogatej części społeczeństwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ocenzurowane papieskie Orędzie
Kolejnym epizodem, który musi do głębi zaboleć katolickie sumienia
w Polsce, jest sprawa ostatnich dni, a konkretnie sprawa papieskiego
Orędzia poprzedzającego błogosławieństwo Urbi et Orbi, udzielone
przez Ojca Świętego w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Telewizja
Polska nadała całe to Orędzie z polskim tłumaczeniem i chwała jej
za to, jak i za transmisję Pasterki o północy. A jak zachowało się
Polskie Radio, komunikując Orędzie w nadawanych dziennikach? Tak
się zdarzyło, że słuchałem kilku z nich, czekając na to, że z doniosłego
i oczekiwanego przez cały cywilizowany świat wystąpienia Głowy Kościoła
katolickiego, sygnalizującego palącą problematykę odnośnego momentu
dziejowego Kościoła i całej
ludzkości, zostanie podane wierne sprawozdanie. A Orędzie
było rzeczywiście wspaniałe. Choć Papież był wyraźnie zmęczony po
niedospanej nocy - to jednak niezwykle dobitnie zarysował dramatycznie
niepokojącą panoramę problematyki nurtującej współczesną ludzkość.
I w tej właśnie panoramie, na gruncie kontemplacji o Bożej Dziecinie
leżącej w betlejemskim żłobie, rozwinął myśl o jedności rodzaju ludzkiego,
palącej potrzebie pokoju, niedopuszczalnych manipulacjach naukowych,
na czoło jednak wysunięty został tragiczny współcześnie los dziecka.
To ten właśnie motyw w Orędziu zabrzmiał najdobitniej i najbardziej
dramatycznie. Bo i jest on w obecnej chwili dziejów ludzkości nie
tylko problemem wstydliwym, porównywalnym z epizodami praktykowania
skały tarpejskiej, ale krzyczącą wręcz o pomstę do nieba ropiejącą
raną o katastroficznych rozmiarach fali zbrodni na dzieciach, rozpoczynając
od najniewinniej wylewanej krwi nienarodzonych, przez dziecięcą prostytucję,
handel żywym towarem dziecięcym w celach militarnych i naukowo-medycznych.
O tym wie cały świat, wiedzą możni tego świata - i milczą. A gdy
dramatycznie zabiera głos Papież-Polak, jakoś rehabilitując obecny
moment dziejowy, Polskie Radio ten głos w swoim przekazie do Polaków
usiłuje zagłuszyć, klasycznie cenzurując papieskie Orędzie Urbi et
Orbi. Przeoczenie? Czyjś dyktat? Przypadek? A może kolejny akord
pobrzmiewają-cego w świecie dzisiejszym marsza żałobnego aM la polacca
z okazji masowego wyniszczania dzieci?
Czy więc napaść na Polskie Radio?
Bynajmniej, tylko stwierdzenie smutnego faktu i jego jakżeż
wymownego kontekstu. Co więcej, właśnie Polskie Radio legitymuje
się wieloma dobrymi audycjami, cechującymi się obiektywizmem, odwagą
i perfekcyjnością wykonania. Klasycznym tego przykładem była audycja
z drugiego dnia świąt, nadana dopiero, niestety, przed północą, między
godziną 23.00 a 24.00. Nie pamiętam już dokładnie tytułu, ale chyba
brzmiał on: Betlejem Polskie. Osnowę audycji stanowiły dwa typy sposobu
przeżywania świąt Bożego Narodzenia. Pierwszy, wrzaskliwy, jarmarczny,
myślowo pusty, a więc bezduszny, wypruty z głębszych treści. Jego
przejawami są: melodie kolęd w domach towarowych i innych magazynach
w samym sercu Adwentu, szał gwiazdkowych zakupów, dywagacja nad świątecznym
stołem itp., słowem - tandetne opakowanie kluczowej Tajemnicy chrześcijaństwa.
Drugi wątek audycji - animowany w dużej mierze przez
sen. Piesiewicza - mówił o głębokiej warstwie świąt Bożego Narodzenia,
związanej z szopką betlejemską i rodzącymi się w związku z nią głębokimi
przeżyciami duchowymi i religijnymi. Mądrym rozmowom towarzyszyła
wpleciona w nie kolęda. A wszystko zakończone zostało wnioskiem (
cytuję z pamięci), że tylko ten, kto nasiąknął tymi przeżyciami,
może skutecznie głosić innym tajemnicę szopki betlejemskiej.
Było to wszystko tak piękne, że żałowało się, gdy dobiegło
końca. Ale piszący te słowa, parający się teologią, żałował jeszcze
jednego, że nie dopowiedziano w sposób jednoznaczny i wyraźny, iż
niewyczerpana moc tej stajenki posiada swoje źródło w tym, że złożony
w niej był Wcielony Syn Boży. Tego jednak ostatecznie można się było
domyślić.
W sumie, choć to, co zostało wyżej napisane, jest trochę
laurką dla Polskiego Radia, ale i krytyką jego wpadki, to przecież
jedno i drugie (i laurka, i krytyka) jest w pełni zasłużone. I trzeba
było o tym napisać.