Pamięć o ofiarach stanu wojennego
Reklama
Dwudziestolecie stanu wojennego powitano prawdziwie obfitą
dawką artykułów, komentarzy, wspomnień. Najsłabiej pod tym względem,
i to nieprzypadkowo, było w wybielającej gen. W. Jaruzelskiego Gazecie
Wyborczej. Szczególnie polecam za to poświęcone grudniowi 1981 r.
zestawy tekstów w Naszym Dzienniku z 13 grudnia (jest tam też m.in.
Lista udokumentowanych ofiar mordów komunistycznego aparatu represji
w latach 1981-1989), w Rzeczypospolitej z 13 grudnia (osobny Dodatek
specjalny) i w Tygodniku Solidarność z 14 grudnia.
A oto kilka ciekawszych komentarzy. Historyk Antoni Dudek
w wywiadzie udzielonym Janowi Wróblowi 13 grudnia w Życiu: "W moim
przekonaniu on (gen. Jaruzelski - J.R.N.) i większość tego aparatu
wprowadzała stan wojenny, broniąc własnego interesu. Oni rzeczywiście
byli właścicielami Polski Ludowej i bronili swojej własności". Historyk
A. Dudek podjął temat stanu wojennego również na łamach tygodnika
Wprost z 16 grudnia w tekście Trzy bitwy generała. Akcentuje tam
jednoznacznie, że polityka stanu wojennego poniosła klęskę na dłuższą
metę. Według Dudka: "Paradoksalnie, polityczna klęska stanu wojennego
przyśpieszyła krach PRL i całego bloku sowieckiego". Dudek pisze
również o fatalnie przegranej przez reżim bitwie o gospodarkę, przypominając: "
Wstępem do tej bitwy była drakońska podwyżka cen, wprowadzona 1 lutego
1982 r. Żywność podrożała wówczas średnio o 241%, a ceny opału i
energii wzrosły o 171%. W rezultacie dochody realne ludności spadły
o jedną trzecią, a zatem bardziej niż w latach 1990-1991, gdy realizowano
plan Balcerowicza. Generał Jaruzelski okazał się bezsilny wobec kryzysu
ekonomicznego (w 1982 r. dochód narodowy spadł o 5,5%), który podczas
jego rządów stał się zjawiskiem o trwałym charakterze".
Gdy zabito polskie nadzieje
Redaktor naczelny Gazety Polskiej Piotr Wierzbicki pisze: " Stan wojenny, wprowadzony na życzenie Kremla przez bandę tchórzy ( ...) nie był najczarniejszym okresem PRL (...). Ale zadał polskiemu społeczeństwu straszliwy cios natury psychologicznej. Odebrał mu radość i nadzieję (...), temu społeczeństwu odebrano na długo wolę życia". Interesujące i zgodne ze stanem faktycznym są wyniki sondażu Rzeczpospolitej w odniesieniu do stanu wojennego. Andrzej Kaczyński komentuje je w numerze z 13 grudnia pod tytułem Rozdwojona pamięć Polaków. Szczególnie wymowne są wyniki sondażu w odniesieniu do spraw gospodarki: Największa część zapytywanych w sondażu, bo aż 41%, uważa, że lata 80., po wprowadzeniu stanu wojennego były dla Polski okresem " recesji, pogorszenia sytuacji gospodarczej kraju i warunków życia" . 36% uważa, że były to lata "stagnacji - braku zmian sytuacji gospodarczej kraju i warunków życia". Znalazło się jednak i 13% osób na bakier z powszechnymi odczuciami, które głoszą, że lata po wprowadzeniu stanu wojennego były rzekomo latami "rozwoju - poprawy sytuacji gospodarczej kraju i warunków życia". Te 13% to oczywista mniejszość, ale i tak kompromitująca. To jest o wiele za dużo osób myślących wbrew prawdzie, ale najwyraźniej pamiętających o dorobieniu się właśnie wtedy kosztem zastraszanej i poniżanej większości obywateli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kto wziął ten diament
Reklama
W różnych gazetach, m.in. Gazecie Wyborczej z 14 grudnia czytamy
tekst przemówienia obecnego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
Przyznaje on wprawdzie, o dziwo, że stan wojenny był "złem", ale
równocześnie robi, co może, by usprawiedliwiać motywy działania gen.
Jaruzelskiego, który wprowadził ten stan. Jego zdaniem, Jaruzelski
podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, "kierując się dobrem
kraju, poczuciem patriotyzmu". I tłumaczy, że dzięki doświadczeniom
stanu wojennego mogło dojść do "okrągłego stołu": "Tym diamentem
po nocy stanu wojennego były obrady ´okrągłego stołu´. Zapytajmy
więc, kto wziął ten diament, kto się na nim wzbogacił. Otóż, dziś
nie ulega wątpliwości, że skorzystali na tym tylko komuniści, którzy
dzięki magdalenkowej zdradzie zachowali w swych rękach kontrolę wszystkiego,
co najważniejsze: bogactw gospodarki, mediów, a zarazem uniemożliwili
dekomunizację i lustrację (niszcząc większość akt). Uniemożliwili
też rozliczenie z własnymi zbrodniami. Dzięki "grubej kresce", realizowanej
przez T. Mazowieckiego zgodnie z ideami antynarodowego "okrągłego
stołu", komuniści mogli spokojnie poczekać na dogodne dla siebie
chwile, a dziś znowu powrócić triumfalnie do władzy, po kolejnych
fałszywych obiecankach dla społeczeństwa.
Nader celnie obalił mity "okrągłego stołu" słynny polski
historyk i sowietolog ze Stanów Zjednoczonych - prof. Edward Rożek
z USA. W tekście Czerwoni ciemięzcy robotników w Tygodniku Solidarność
z 14 grudnia prof. Rożek pisał: "W 1989 r. przy ´okrągłym stole´,
a dokładniej w Magdalence za zamkniętymi drzwiami, dokonano politycznej
zbrodni. Można ją określić mianem kolejnej Targowicy. Marionetki
Jaruzelskiego i Kiszczaka z jednej, a samozwańczy i namaszczeni przez
siebie samych kandydaci na polskich Chamberlainów z drugiej strony (
wyjątki można by policzyć na palcach) - dogadując się miedzy sobą,
przehandlowali niepodległość ojczyzny, a także wolność i honor Polaków.
Magdalenka stała się swoistym polskim Monachium, tyle że zorganizowanym
przez samych Polaków.
Skrajnie nieodpowiedzialne i szkodliwe pomysły w rodzaju
´grubej kreski´ czy ´wzmacniania lewej nogi´ umożliwiły komunistom
szybki i bezbolesny powrót do władzy.
Bez Magdalenki ani Kwaśniewski nie byłby dziś prezydentem,
ani Miller - premierem. A obie izby parlamentu oraz media nie znajdowałyby
się dziś w rękach postkomunistów. Żaden inny ze zniewolonych narodów
nie poddał się swym prześladowcom w tak poniżający sposób. Historia
potępi polskich naśladowców Chamberlaina, którzy roztrwonili szanse
na pełną suwerenność i niepodległość swego kraju. Przyszłe pokolenia
przeklną tych, którzy w godzinie próby zawiedli, okazując przesadną
´spolegliwość´ wobec komunizmu".
Rzekomo niezawiśli sędziowie
Reklama
Jednym z najbardziej hucpiarskich zafałszowań w przemówieniu Kwaśniewskiego było stwierdzenie: "Zapewniliśmy prawdziwą niezawisłość sędziów". Może więc warto przypomnieć, jak postkomunistyczni kompani Kwaśniewskiego "dbali" o tę "niezawisłość", i to od początków jego prezydentury. W Słowie - Dzienniku Katolickim z 2 lutego 1996 r. tak pisano o poczynaniach osławionego SLD-owskiego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, a dziś przewodniczącego klubu parlamentarnego SLD: "Największe oburzenie wzbudziły jednak decyzje personalne Prokuratora Generalnego. Najbardziej ucierpiała prokuratura. Zastępca prokuratora wojewódzkiego w Warszawie Jerzy Zientek został odwołany w kilka godzin po wysłaniu wniosku - w którym przedstawił potrzebę doprowadzenia do uchylenia immunitetu Aleksandra Kwaśniewskiego. Zientek uznał, że - zatajając akcje ´Polisy´ - lider SLD dopuścił się przestępstwa. Wraz z Zientkiem odwołany został Waldemar Smardzewski, dyrektor Departamentu Prokuratury Ministerstwa Sprawiedliwości. Do dymisji podał się szef warszawskiej Prokuratury Wojewódzkiej Jerzy Łabuda. Smardzewski i Łabuda starali się chronić Zientka przed politycznymi naciskami zastępcy prokuratora generalnego Jacka Piechoty". Można by długo przytaczać przykłady rzekomo niezawisłych sędziów i prokuratorów, umaczanych po uszy tak jak przysłowiowy Kaucz w wyrokach stanu wojennego. To tego typu "niezawisłym sędziom" zawdzięczamy straszliwe opóźnienie rozliczeń komunistycznych zbrodni, od pacyfikacji robotników Wybrzeża 1970 po zbrodnię w kopalni "Wujek".
Chwalba i krytyki
Za przemówienie Kwaśniewski, jak zwykle, doczekał się pochwał ze strony dziennikarzy Gazety Wyborczej. Chwalę prezydenta - gorączkowo zapewniał już w tytule tekstu Gazety Wyborczej Piotr Stasiński. Inny dziennikarz Gazety Wyborczej, Konstanty Gebert, znany z uogólnień antykatolickich i godzących w polski patriotyzm, zapewniał teraz gromko w Rzeczpospolitej na temat wystąpienia Kwaśniewskiego: "To głos rzetelny i uczciwy". Równie rzetelny jak uogólnienia Geberta! W 1996 r. twierdził on, że w Polsce międzywojennej niemal żaden Żyd nie mógł być oficerem. Przypomniałem mu, ku jego skrajnej irytacji, na zerwanym przez stronę żydowską panelu we Wrocławiu, że nie potrafi czytać uważnie nawet własnej Gazety Wyborczej - pisano tam, że w Katyniu zginęło 400 oficerów - Żydów. Niemal żaden Żyd... i czterystu. W odróżnieniu od panegirystów z Wyborczej tym razem z zastrzeżeniami wobec Kwaśniewskiego wystąpił nawet jeden z filarów upadłej Unii Wolności, wiceminister Bogdan Borusewicz. W wypowiedzi dla Życia z 14 grudnia Borusewicz mówił o swym rozczarowaniu przemówieniem Kwaśniewskiego, stwierdzając m.in.: "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Przemówienie prezydenta było niespójne. Widać było, że pisało je kilku autorów. Zaskoczyło mnie, że na równi postawił Jana Pawła II i gen. Wojciecha Jaruzelskiego".
Kolejny falstart Kieresa
Znowu nie popisał się nieudaczny i tendencyjny prezes IPN Leon Kieres. Zaprosił postkomunistę A. Kwaśniewskiego do wygłoszenia w IPN głównego przemówienia z okazji 20. rocznicy stanu wojennego. AnGa w Gazecie Polskiej z 12 grudnia pisała w tekście Kwaśniewski w IPN: "Zapytaliśmy szefa IPN, prof. Leona Kieresa, dlaczego do wygłoszenia przemówienia na uroczystości z okazji wprowadzenia stanu wojennego zaproszono człowieka, który w tamtym okresie zaczął robić karierę. - ´Zaprosiliśmy wszystkie władze. Aleksander Kwaśniewski jest prezydentem RP, a my jesteśmy państwową, a nie społeczną, jednostką organizacyjną´ - wyjaśnił prof. Kieres". Gazeta Wyborcza z 14 grudnia w tekście EM Historia i pamięć pisała: "Prezes IPN prof. Leon Kieres polecony na to stanowisko przez szefa AWS Mariana Krzaklewskiego witał prezydenta i towarzyszącą mu minister Barbarę Labudę bardzo serdecznie. - ´To honor, zaszczyt i zobowiązanie dla Instytutu, że zechciał pan poświęcić swój czas i wziąć udział w naszej sesji´ - mówił Kieres". Po takim wprowadzeniu rzekoma "sesja" coraz bardziej zmieniała się w rodzaj celebrowanej akademii. Przyznano to nawet w SLD-owskiej Trybunie, pisząc, że były minister Stanisław Ciosek "zgodził się z tezą, że konferencja w IPN to była akademia" (według Aleksandra Frydrychowicza: Akademia czy konferencja, Trybuna z 14 grudnia).