Wierzyć w Boga, a wierzyć Bogu . wydaje się, że to tylko gra słów,
że różnica polega tylko na zastosowaniu innej konstrukcji gramatycznej.
A jednak nie. Jeśli dobrze się zastanowić, dochodzimy do wniosku,
że może chodzić o zupełnie odmienne rzeczywistości. Wierzyć w Boga,
to przyjmować za prawdę to, że On istnieje; wierzyć Bogu, to podporządkować
się wszystkiemu, co On objawił, to przyjąć określony sposób życia.
Oczywiście . jeśli naprawdę uwierzymy, że On jest, to naturalną konsekwencją
tego faktu jest takie pokierowanie swoim postępowaniem, jakiego Bóg
właśnie od nas oczekuje. Niestety, nieraz bywa tak, że nie negujemy
Jego prawdziwości, ale jakoś brak nam konsekwencji i pozostajemy
jedynie na poziomie .wiary w Boga.. Przykłady? O nie nietrudno. Jakże
wielu ludzi przyznaje się do wiary, uczęszcza do kościoła, przystępuje (
przynajmniej czasami) do sakramentów świętych. Ale przecież bywa
i tak, że na tym się kończy. Człowiek się spowiada, ale już się nie
przejmuje zbytnio postanowieniem poprawy; jeśli Bóg przebaczył .
myśli sobie taki człowiek . to mogę znowu robić to samo, bo znowu
przebaczy. Człowiek chodzi do kościoła, ale nieraz nie widzi związku
między obecnością w świątyni, a swoim postępowaniem poza nią. Przystępuje
do Komunii św., ale żyje w niezgodzie z domownikami, sąsiadami. Mówi,
że w Boga wierzy, ale nie przejmuje się przykazaniami; ma swoje własne
. łatwiejsze zasady postępowania.
Można by tak jeszcze długo. Może nie szukajmy przykładów
u innych ludzi; raczej popatrzmy w prawdzie sumień na nasze własne
postępowanie. Czy nie bywa nieraz tak, że mamy świadomość, iż to
czy inne nasze zachowanie stoi w sprzeczności z wiarą, że Bóg oczekuje
od nas czegoś więcej. A mimo to pozwalamy sobie na tę niedoskonałość,
nie staramy się zmieniać. Mówimy może, że Pan Bóg wymaga zbyt wiele,
albo szukamy własnych interpretacji Bożych prawd; takich, które zdadzą
się popierać nasze własne .przykazania.. Jakże nieraz łatwo zwalniamy
się z różnych nałożonych na nas zobowiązań.
Tymczasem Chrystus przypomina nam, że to właśnie wąska ścieżka
i ciasna brama prowadzą do królestwa niebieskiego. Owszem, jesteśmy
wolni, więc możemy wybrać drogę szeroką i przestronną bramę, ale
musimy pamiętać, że one nie wiodą do Chrystusa. Trzeba więc zaparcia
się siebie, zapomnienia o własnej . .złagodzonej. wersji Ewangelii.
Chrześcijaństwo jest religią radości, bo prowadzi do wiecznego szczęścia;
jest też jednak religią wyrzeczenia i samozaparcia, bo do tej szczęśliwości
niejednokrotnie prowadzi przez cierpienie i doświadczenia, przez
.prześladowania dla Imienia Chrystusa.. Właśnie cierpliwe znoszenie
codziennych ucisków, mężne przyznawanie się do Boga jest drogą do
zbawienia.
Zechciejmy więc naprawdę uwierzyć w to, że błogosławieni
są ci, którzy płaczą, cierpią prześladowanie, którzy dążą do zgody
i pokoju; zechciejmy uwierzyć, że trudno się zbawić bogatemu, bo
.łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne.. Znamy te słowa,
ale czy w nie wierzymy? Czy raczej dalej nie pragniemy szukać własnych
wytłumaczeń tych słów Chrystusa? Jakże inaczej wyglądałby świat,
gdyby wszyscy chrześcijanie na poważnie wzięli sobie do serca słowa
o przebaczeniu, miłości nieprzyjaciół, o przychodzeniu z pomocą bliźniemu
w potrzebie. A że jest to trudne, że wymaga poświęceń i silnej woli
. to tylko dowodzi, że jest to właśnie owa wąska ścieżka i ciasna
brama. To tylko potwierdza nam, że kroczymy właściwą drogą. Ewangelia
byłaby o wiele łatwiejsza do przyjęcia, zastosowania w życiu, gdybyśmy
uwierzyli w nią w całości. Jak długo chcemy z niej wybierać tylko
to, co nam się podoba, jesteśmy rozdarci pomiędzy Bogiem, a światem
i naszymi żądzami. Dopiero przyjmując ją w całości, widzimy, że jest
prosta i konsekwentna. Nie można nauczyć się pływać, próbując ciągle
chodzić trochę po wodzie, trochę po brzegu; nie można zrozumieć Ewangelii,
próbując przyjmować tylko wybrane fragmenty. Zaryzykujmy odważne
rzucenie się w otchłań Bożej miłości, a wtedy zrozumiemy, że Boże
.jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. (por. Mt 11, 30).
Pomóż w rozwoju naszego portalu