Trzy tygodnie temu rozważaliśmy przypowieść o bogaczu i Łazarzu.
Dziś o przedstawicielu władzy sądowniczej i biednej petentce - wdowie.
W swoim nauczaniu Pan Jezus odwołuje się do prawa kontrastu. Sędzia,
który Boga się nie boi i z ludźmi się nie liczy - i wdowa, która
mu się naprzykrza. Może dziś takich sędziów nie ma, ale biednych
wdów nie brakuje. I w tym porównaniu jest Bóg miłosierny i sprawiedliwy
- i grzesznik. Ewangelia wspomina takie biedne wdowy: ta z Nain,
płacząca po śmierci syna, i ta, która do skarbony w świątyni wrzuciła
dwa biedne grosiki, i ta dzisiejsza - pokrzywdzona. Niektórzy komentatorzy
tego fragmentu Ewangelii mówią, że ta wdowa to Kościół, który oczekuje
na pełne miłości spotkanie ze swoim Oblubieńcem, który jest w Kościele,
ale dla wielu jest jakby nieobecny. Kościół ma miliony dzieci, ale
nad każdym zagubionym płacze jak nad jedynakiem. Kościół także dziś
jest nękany i prześladowany. Nie trzeba szukać dalekich, egzotycznych
krajów, bo także w krajach o wysokiej kulturze są takie "rozwinięte"
formy walki z Kościołem. Ale dla Kościoła, naszej Matki, najboleśniejsze
są grzechy jej własnych dzieci. Dlatego modlimy się za prześladowców,
ale i za siebie wzajemnie, by nasze winy nie były bólem naszej Matki
- Kościoła Jezusowego.
Nie bardzo lubimy tych ludzi, choćby najbliższych, którzy
nam się naprzykrzają. Ale nasz Ojciec Niebieski raduje się, kiedy
Jego dzieci, święte czy grzeszne, modlą się do Niego usilnie i wytrwale.
Pan Jezus zachęca nas do takiej wytrwałej modlitwy, ale zarazem On
wie, jak bardzo jest nam potrzebna wiara. I dlatego na końcu ta smutna
Jego refleksja: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi,
gdy przyjdzie?". To Jego osobisty wniosek z aktualnych doświadczeń.
Jak wielu było tych, którzy widzieli Jego cuda, a jednak nie uwierzyli.
Ale mimo to pociechą dla nas są te Jego słowa, że jeżeli niesprawiedliwy,
a przynajmniej niewrażliwy sędzia ulega prośbom biednej petentki,
to o ileż bardziej Bóg, nasz Ojciec Niebieski. Pan Jezus nas zapewnia,
że "nie będzie zwlekał, że prędko weźmie nas w obronę". Owo "prędko"
znaczy, że nie będzie to jakaś nieokreślona przyszłość. On słucha,
jak najlepszy ojciec, swojego dziecka i daje to, co On uznaje - na
pewno najbardziej słusznie - za prawdziwie dobre dla nas. Ale w tej
wytrwałej modlitwie jest potrzebna wiara. Dlatego to Jego pytanie: "
Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi?". Możemy Mu bardzo pokornie
odpowiedzieć: Znajdziesz, Panie Jezu, znajdziesz tę wiarę, nie tylko
u takich Twoich dzieci, jak święci Pańscy, jak Mała Teresa czy Wielka
Teresa, które niedawno czciliśmy, ale także u tych pokornego serca,
którzy przesuwają wytrwale paciorki różańca i szepczą jego modlitwy.
To Jezusowe pytanie odnosi się do mnie. Nie powinienem oglądać się
na innych. Modląc się, wyznaję: Ty, Boże, jesteś moim Ojcem, a ja
Twoim dzieckiem, tylko człowiekiem, ale bratem Twojego Syna Jezusa
Chrystusa, który mówi do nas: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie,
a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone" (por. Mt 7, 7).
Nie ma racji Bertolt Brecht, niemiecki pisarz, że modlitwa jest zdradą
drugiego człowieka. Przeciwnie, jest to jednoczenie się wszystkich
ludzi - jako dzieci w domu jednego Ojca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu