Przez kilka tygodni poprzedzających wrześniowe wybory do parlamentu
drukowaliśmy na łamach Niedzieli teksty dotyczące etycznych i moralnych
aspektów polityki. Na prośbę naszych czytelników podaliśmy kryteria,
którymi należało się kierować, aby dokonywać dobrych wyborów. Najważniejszy
był stosunek kandydatów na parlamentarzystów do Dekalogu, do spraw
dotyczących rodziny, a także przedstawialiśmy manipulację obecną
w mediach. Wydrukowaliśmy również list Rady Stałej Episkopatu Polski,
który wzywał katolików do pójścia na wybory oraz do tego, by nie
głosowali na ludzi, którzy nie będą odpowiadać wyżej wymienionym
kryteriom.
Dzisiaj jesteśmy już po wyborach. Mówi się, że są to
wybory z kretesem przegrane przez polską prawicę. I rzeczywiście,
trzeba głęboko zastanowić się nad sytuacją, w jakiej znalazł się
nasz kraj. Przede wszystkim trzeba jeszcze raz zwrócić uwagę na to,
że koalicja dotychczas rządząca podjęła bardzo trudne wyzwanie -
pięć wielkich i bardzo trudnych reform. Następnie trzeba wiedzieć,
że ta koalicja nie miała możliwości wytłumaczenia narodowi wszystkich
tych spraw. Sytuacja była tak paradoksalna, że Rząd musiał płacić
za niektóre audycje informacyjne w telewizji, nie mając pełnego dostępu
do szklanego ekranu. Wiadomo także, iż w wielu przypadkach reformy
były promowane przez Sejm czy Rząd, natomiast w terenie, w samorządach,
władzę pełnili przedstawiciele lewicy, którzy skutecznie utrudniali
wejście reform w życie albo sprawiali, że miały one obraz karykaturalny.
Ponadto, w mediach publicznych na ogół reformy były ukazywane w krzywym
zwierciadle. Przykładem złej interpretacji intencji reform jest sprawa
naszego szkolnictwa. Wiadomo, że w Polsce nastąpił spadek przyrostu
naturalnego, zmniejszyła się liczba dzieci i zmniejszyły się możliwości
utrzymania wielu szkół. Tymczasem twierdziło się, iż reformy są temu
winne, że likwiduje się szkoły. Nie mówiono, że nie ma dzieci, nie
ma kogo uczyć - tylko winę zrzucano na reformę, podkreślając jeszcze
jej, zrozumiałe przecież na początku, niedoskonałości.
Tak więc ogromna krytyka dotykała każdej z reform, a
trzeba przyznać, że i reformy nie zawsze były najlepiej przygotowane.
Polska jest krajem ubogim, gdy chodzi o wykształcenie akademickie.
Jeżeli mamy teraz ok. 8% ludzi z wyższym wykształceniem, to przecież
mówi to samo za siebie. Weźmy pod uwagę również taką sytuację, że
te reformy mogły być źle wprowadzone w życie, że po drodze znaleźli
się nieuczciwi ludzie, którzy wykorzystywali luki prawne. Wszystko
bowiem działo się w pośpiechu i także prawo nie było doskonałe. Gdy
dodamy do tego jeszcze bezrobocie i masowe zwolnienia z pracy, reformę
administracyjną i wszystkie problemy z nią związane - zostały zlikwidowane
33 województwa - to nie dziwmy się, że niezadowolonych jest cała
rzesza.
Dużo innych trudnych spraw się nagromadziło. Zauważmy
wielką niesprawiedliwość społeczną, tzw. kominy płacowe - pewnym
ludziom, nawet ze zlikwidowanych zakładów, płaci się ogromne pieniądze,
a naród nie ma na podstawowe rzeczy.
W polityce gospodarczej też zaistniały nowe zjawiska,
związane z funkcjonowaniem m.in. ministerstwa skarbu. Źle odbierana
jest przez społeczeństwo sprzedaż polskiego majątku narodowego, sprzedaż
wielkich przedsiębiorstw, choćby przedsiębiorstwa POLFA. Również
fakt budowy w Polsce wielu super- i hipermarketów, które - według
różnych informacji - nie płacą podatków jak wszyscy, jest przyczyną
społecznego niezadowolenia. To wszystko wskazywało, że ugrupowania
rządzące - koalicja AWS-UW nie radzi sobie, że źle rządzi.
Niezadowolenie społeczeństwa podsycały stale media, a
zwłaszcza telewizja, która ciągle pokazywała wszystko w czarnych
kolorach. Wiadomości składały się na ogół z wydarzeń złych i dramatycznych,
co u ludzi powiększało poczucie braku bezpieczeństwa pod każdym względem.
Szerzące się kradzieże i napady - to wszystko razem sprawiło, że
zaistniała sytuacja ogromnego rozgoryczenia, żalu, a nawet złości
w stosunku do rządzącej koalicji i ludzie szukali wybawiciela. Takim
człowiekiem, w którym ulokowały się w pewnym momencie nadzieje Polaków,
był m.in. lider Prawa i Sprawiedliwości.
Warto jeszcze nawiązać do pewnego wyborczego klimatu,
który stworzyły media. Otóż zaczęły one praktycznie codziennie ogłaszać
sondaże przedwyborcze, z których wynikało, że istnieje zdecydowany
zwycięzca, a jest nim koalicja SLD-UP. Przy każdej okazji pokazywało
się zwycięzcę, a potem wielkiego pokonanego, czyli AWS. W ostatnim
czasie dokonano także pewnych manipulacji, polegających na tym, że
zaczęto przekonywać ludzi: skoro AWS ma tak nikłe notowania, to czy
nie warto zaniechać głosowania na AWSP? To był argument, który spowodował
istotne zaniżenie elektoratu AWS-owskiego; zwłaszcza że i prezydent
RP Aleksander Kwaśniewski wystąpił tuż przed ciszą wyborczą z apelem
o poparcie większościowe, co było niezgodne z istotą urzędu prezydenckiego
jako urzędu reprezentującego wszystkich Polaków.
Jak mówi Ksiądz Prymas - wydaje się, że w tej sytuacji,
wśród wielkiego rozgoryczenia, które jest faktem, do wyborów przystąpił
dość znaczny procent społeczeństwa. Nie wzięli jednak Polacy w większości
pod uwagę głosu Kościoła, choć biskupi wzywali do tego, by głosować
na te opcje, które są bliższe Kościołowi i nauce chrześcijańskiej.
Wydaje się, że społeczeństwo zostało skutecznie ustawione antyklerykalnie,
nieżyczliwie w stosunku do Kościoła. Funkcjonują przecież powszechnie
przeróżne pomówienia, które sprawiają, że głos księży jest traktowany
negatywnie, zwłaszcza jeśli dotyczy opcji społecznych czy politycznych,
może nie związanych wprost z duszpasterstwem.
Pocieszające jest jedno. Krótko przed wyborami sondaże
wskazywały, że zwycięstwo Leszka Millera będzie druzgocące, a sam
zwycięzca wypowiadał się bardzo zdecydowanie i pewnie. Po wyborach
widzimy, że komuniści będą się musieli liczyć z pewną koalicją, że
nie jest to jednak zwycięstwo absolutne. Będą zmuszeni do podejmowania
spraw publicznych w sposób bardziej demokratyczny, nie będzie to
absolutny dyktat jednej partii, mimo wszystko demokracja zostanie
zachowana.
Polakom wierzącym, którzy nie poszli na wybory, którzy
nie chcieli podjąć odpowiedzialności za kraj, trzeba dzisiaj przypomnieć
o obowiązku zaglądnięcia w swoje sumienie chrześcijańskie, które
mówi o odpowiedzialności za to, co człowiek czyni, albo za to, czego
człowiek zaniecha, co ominie. Z tego wszystkiego trzeba przed Panem
Bogiem zdać sprawę. Jeżeli mamy sumienie poprawnie uformowane, to
ono określi takie działanie w sposób oczywisty.
Chciałbym, aby wszyscy czytelnicy Niedzieli zajrzeli
teraz w swoje sumienia, spokojnie, ale szczerze i trochę głębiej
niż zwykle...
Pomóż w rozwoju naszego portalu