Jutro w liturgii obchodzimy Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela.
Św. Jan Chrzciciel jest także czczony na terenie naszej diecezji,
o czym świadczą liczne kościoły i kaplice jemu dedykowane. Jego rzeźba
znajduje się też w głównym ołtarzu zamojskiej Katedry. Św. Jan Chrzciciel,
obok św. Jana Ewangelisty, był bowiem patronem jej fundatora - Kanclerza
i Hetmana Wielkiego Koronnego Jana Zamoyskiego. Stiukowa postać Świętego
emanuje siłą i zdecydowaniem. Takim też był w rzeczywistości ten
Święty.
Ostatni prorok Starego Testamentu przygotowywał drogę Jezusowi
Chrystusowi. Był człowiekiem niezwykle surowym. Ewangelista zapisał,
że "nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder,
a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny" (Mt 3,4). Był też człowiekiem
bezkompromisowym. Widząc zło, ostro je piętnował, niezależnie od
tego, kto je popełniał.
Stąd "oberwało" się nie tylko faryzeuszom i saduceuszom,
których nie wahał się nazwać "plemieniem żmijowym" ale także żołnierzom
i innym funkcjonariuszom publicznym, którzy dopuszczali się licznych
nadużyć. Św. Jan w swoim radykalizmie poszedł jeszcze dalej. Kiedy
dowiedział się, że król Herod grzeszy z żoną swego brata, zdecydowanie
go upomniał: "Nie wolno ci jej trzymać" (Mt 14, 4). Wiemy, że zapłacił
za to głową.
Z jednej strony zdumiewa bezkompromisowość, a z drugiej
pokora św. Jana Chrzciciela. Miał wielką liczbę zwolenników, w dzisiejszym
języku powiedzieliby niektórzy "fanów": "Ciągnęła do niego cała judzka
kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego
chrzest w rzece Jordan, wyznając (przy tym) swe grzechy" (Mk 4,5)
. Niektórzy nawet uważali go za Mesjasza. On jednak znał swoje miejsce
w szeregu. Z wielką uczciwością mówił o prawdziwym Mesjaszu, Jezusie
Chrystusie, i o dystansie jaki go dzieli od Niego: "Ja was chrzczę
wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest
ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić
będzie Duchem Świętym i ogniem" (Mt 3, 11).
Pełna prostoty, pokory, a równocześnie bezkompromisowości
postawa św. Jana Chrzciciela spotkała się z wielkim uznaniem Pana
Jezusa, który powiedział, że "między narodzonymi z niewiast nie powstał
większy od Jana Chrzciciela" (Mt 11,11). Pan Jezus szczególnie podkreślał
stałość w przekonaniach św. Jana Chrzciciela, który nie był "trzciną
kołyszącą się na wietrze" (por. Łk 7, 24). Postawa stałości potrzebna
jest również ludziom w dzisiejszych czasach. Wielu z nich zmienia
swoje poglądy polityczne, społeczne, moralne w zależności od rządzącej
opcji politycznej, mody, środowiska, w którym przebywają. Zachowują
się jak trzciny na wietrze. Niestety, dotyczy to również wyznawców
Chrystusa, którzy również potrafią być ludźmi kompromisu. Potrafią
pogodzić przynależność do religii i Kościoła nie tylko z poglądami
sprzecznymi z wiarą, przykazaniami Bożymi i kościelnymi, ale również
z czynami im przeciwnymi.
Ta skłonność do kompromisu jest szczególnie postrzegana
wśród Polaków. Już w 1789 r., w jednym z czasopism norymberskich
pewien nieznany autor pisał o Polakach: "Są bardzo gorliwi, modlą
się z najgłębszą pobożnością leżąc krzyżem, biją się w piesi z taką
siłą, że Niemiec nigdy by się na coś podobnego nie odważył, przy
czym całują obrazy albo swoją ławkę (...). Co zaś się tyczy istoty
rzeczy: uczciwości, miłości bliźniego, niewzruszonej sprawiedliwości,
prawości charakteru, to rzadkość tych cnót znajduje się w przeciwieństwie
do zachowywania obrzędów". Od napisania tych słów upłynęły ponad
dwa wieki. Na przestrzeni tego czasu wiele zmieniło się w naszym
kraju pod względem politycznym, ekonomicznym, cywilizacyjnym, kulturowym
- na wszystkich obszarach naszego życia narodowego. Jednak nie zmienił
się człowiek. Zacytowany tekst doskonale pasuje również do naszych
czasów.
Niektórych wyznawców Pana Jezusa określa się mianem "półkatolik",
lub "katolik" - "ale". Oznaczają one człowieka, który wprawdzie wierzy
w istnienie Boga, ale ma zastrzeżenia do pewnych artykułów wiary,
a najczęściej do zasad moralności. O takim człowieku napisano: "Półkatolik (
tj. częsty u nas typ katolika z imienia tylko) uważa się za człowieka
religijnego: chodzi czasami do kościoła (...), dogmatów wiary nie
zna lub wybiera te, które mu się podobają, inne odrzuca. Praktyki
religijne, wymagające zastanowienia się i trudu, spełnia z wysiłkiem
i jak najrzadziej, po czym wszakże ma uczucie, że dług swój religijny
spłacił. W ogóle religia nie ma u niego istotnego związku z życiem,
jest jak przedmiot - antyk, złożony w osobnej szufladzie, który w
rzadkich życiowych okolicznościach wydobywa. Jego zdaniem religia
ma służyć dla dekoracji: dla dawania chrztów, ślubów, dla spełniania
obrzędów pogrzebowych, których wymagają dla tych nawet, którzy przez
całe życie pogardzali religią i jej przedstawicielami. Poza tym mało
się troszczą wymaganiami wiary".
Śmiało można powiedzieć, że słowa te doskonale obrazują
postawę wielu współczesnych katolików. A słowa te napisała w 1905
r. Cecylia Plater-Zyberkówna w studium zatytułowanym "Jaka jest nasza
wada narodowa główna". Pisała je patrząc na postawę naszych pradziadów,
którzy rżnęli zboże sierpami i młócili cepami. W wielu wypadkach
mieszkali w kurnych chatach, pod jednym dachem ze zwierzętami domowymi.
Nie znali radia, telewizji i setki innych wynalazków, którymi szczycą
się ich prawnuki. Od tamtych czasów wiele się zmieniło w naszych
miastach i wioskach. Jednak nie zmieniło się nasze traktowanie religii.
Niewiele różnimy się od naszych pradziadów, chociaż mamy większe
możliwości pogłębiania wiary i świadomości religijnej. Mamy książkę
i prasę katolicką, katolickie rozgłośnie radiowe i programy telewizyjne.
Trzeba na serio potraktować słowa Prymasa Wyszyńskiego zapisane
w "Liście do kapłanów" z września 1956 r.: "Żyć po katolicku, tzn.
żyć w łasce uświęcającej. Musimy zerwać z tym swoistym laicyzmem
katolickości, w którym wszystko na zewnątrz, w słowach i gestach
jest katolickie, tylko w sercach i umysłach jest piekło". W podobnym
duchu przez ponad dwadzieścia trzy lata naucza nas Ojciec Święty
Jan Paweł II. Mimo tego droga do wypracowania w naszym narodzie świadomego
katolicyzmu jest jeszcze daleka. Na każdym kroku widzimy przykłady
rażącej sprzeczności między wiarą, do której przyznaje się ok. 95%
Polaków, a codziennym życiem na różnych płaszczyznach życia narodowego,
społecznego, kulturalnego i moralnego. Nie wystarczy tylko czcić
pamiątkę urodzin św. Jana Chrzciciela. Trzeba uczyć się od niego
bezkompromisowości i nazywania zła - złem. Nie tylko u innych, ale
przede wszystkim u siebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu