KATARZYNA WOYNAROWSKA: - Minęło prawie półtora miesiąca od powodzi, która nawiedziła Kielecczyznę. Ile przeznaczyła do tej pory Caritas kielecka na pomoc powodzianom?
KS. STANISŁAW SŁOWIK: - Wartość dotychczasowej pomocy to milion nowych złotych... Natomiast to, co zamierzamy jeszcze posłać powodzianom, zamknie się kwotą następnego miliona. Sądzę, że pomoc z zewnątrz będzie do nas docierać do końca listopada. Wszelkie działania długoterminowe prowadzone będą w oparciu o fundusze już zebrane lub wcześniej zadeklarowane. Oczywiście, mogą pojawić się miłe niespodzianki, ale z doświadczenia wiem, że raczej są to sporadyczne przypadki. Do końca sierpnia przekazano za pośrednictwem naszej Caritas 150 transportów z darami napływającymi z całej Polski. Jeden transport oznacza od 2 do 24 ton towaru. Pomagamy także powodzianom z diecezji sandomierskiej, ok. 100 transportów rozdysponowano w diecezji kieleckiej i w kilku gminach sąsiednich. Transporty zawierały żywność, wodę, środki czystości, odzież itd. Wysłaliśmy 20 transportów z płodami rolnymi o łącznej wadze 300 ton. Myślę, że ilość pasz, teraz najbardziej potrzebnych, wzrośnie nawet do 1000 ton.
- Jaka część diecezji została dotknięta klęską i jaki rodzaj szkód poczyniła powódź?
- Operujemy dwiema kategoriami zniszczeń. Zniszczenia
gospodarstw domowych i zniszczenia upraw rolnych. Pomoc w pierwszym
przypadku polega na wsparciu w osuszaniu i odbudowie budynków, a
takich domów do remontu mamy ok. 2000. Ok. 800 z nich leży na terenie
diecezji sandomierskiej, ale w gminach województwa kieleckiego. Na
przykład Łagów, zniszczony przez powódź w dość dużym stopniu, leży
dwadzieścia kilka kilometrów od Kielc, a sześćdziesiąt od Sandomierza.
Z natury rzeczy więc ludzie z tych gmin poprosili o pomoc Caritas
kielecką. Postanowiliśmy współpracować z Sandomierzem, mając świadomość,
że tamtejsza Caritas ma więcej pracy od nas, bo powódź wyrządziła
im większe szkody. Na Kielecczyźnie najbardziej dotkniętych skutkami
powodzi jest trzynaście gmin. Najgorzej jest w gminach Morawica,
Daleszyce, Kunów, Łagów - tam jest najwięcej poszkodowanych.
Te 2000 domów, o których wspomniałem, to budynki poważnie
uszkodzone, czyli takie, gdzie woda weszła do mieszkania; kilkanaście
budynków, głównie drewnianych, w ogóle przestało istnieć. Niejednokrotnie
dom po prostu odpłynął, np. kilometr dalej, a jego właściciele rozpoznawali
szczątki budynku po fragmentach ścian czy meblach. Woda na ich oczach
rozbierała budynek na czynniki pierwsze. W grę wchodzą też katastrofy
budowlane, popękane ściany, podmyte fundamenty, stan, który nie nadaje
się do remontu, a tylko do odbudowy. Czasem wystarczy odkucie tynku,
osuszenie domu, wymiana podłogi. Kolejne kilkaset domostw zostało
lekko podtopionych, np. zalało tylko piwnice. Skala zniszczeń i konkretnych
potrzeb jest więc różna.
Drugi obszar zniszczeń dotyczy gospodarstw rolnych, i
tutaj w grę wchodzą zarówno budynki gospodarcze, jak i uprawy rolne.
- W przypadku gospodarstw rolnych sytuacja jest również bardzo dramatyczna. Zniszczone domy, zabudowania gospodarcze, potopione zwierzęta, zniszczone plony. Najczęściej większość dobytku rolników nie była ubezpieczona, co oznacza, że na odbudowę otrzymają grosze. Czy Caritas jest w stanie w jakiś wymierny sposób pomóc tym ludziom?
- Generalnie kondycja finansowa tych ludzi nie była najlepsza także przed powodzią. Od dawna żyli na granicy wytrzymałości materialnej, a teraz, utraciwszy cały potencjał, jakim jeszcze dysponowali, są naprawdę w tragicznej sytuacji. Nasza oferta polega na pomocy w odbudowie, osuszeniu, dostarczeniu nowych mebli, sprzętu AGD, ale nie tylko. Dla rolnika ważna jest pasza i zboża na nowe zasiewy. Uprawy tutejszych rolników zgniły w wodzie stojącej na polach często kilka dni. Ocalałe zwierzęta nie mają co jeść. Jeśli nie pomoże się dostawami pasz, ci biedni ludzie będą musieli sprzedać nawet to, co ocalało z powodzi. A jest tego niewiele. Na tym terenie nie ma dużych ferm, zazwyczaj trzymanych jest w gospodarstwach kilka, kilkanaście sztuk zwierząt.
- Wspomniał Ksiądz o ścisłej współpracy z samorządowymi władzami w terenie. Jak organizujecie rozdział darów wśród powodzian?
- Optymalną i chyba najbardziej satysfakcjonującą formą współpracy jest współpraca Caritas diecezjalnej z gminą i parafią równocześnie. Obie są najniżej usytuowane, jeśli chodzi o kontakt z powodzianami. Tworzymy więc na miejscu komitety pomocy, w których uczestniczy przedstawiciel urzędu gminy i Kościoła. Trzeba brać pod uwagę, że jeśli w gminie jest 200-500 rodzin dotkniętych powodzią, to ani wójt, ani jego zastępca czy kierownik ośrodka pomocy społecznej nie są w stanie rozeznać i dopilnować niesienia pomocy tak wielu rodzinom. Trzeba liczbę poszkodowanych dzielić na mniejsze wspólnoty, na wioski, które mają po kilkadziesiąt domów, bo wtedy wiadomo, jaki rodzaj pomocy dostali ci ludzie wczoraj, czego im zabraknie jutro, za dwa dni czy później.
- Plan pomocy Caritas składa się z dwóch etapów. Pierwszy to pomoc doraźna, udzielana możliwie szybko po kataklizmie. Drugi etap - pomoc długofalowa - rozpisany jest na lata.
- Caritasowski program pomocy długofalowej zakłada m.in. pomoc medyczną, pomoc w osuszaniu mieszkań, w zakupie opału na zimę, w zasiewach i odnowieniu upraw rolnych, pomoc w wyposażeniu mieszkań. Działania długoterminowe, czyli tzw. odbicie się od dna, zwłaszcza w przypadku ludzi najbardziej poszkodowanych, oceniam na dwa, trzy lata. Jeśli ktoś musi odbudować dom, to ani technologicznie, ani finansowo nie zdoła tego zrobić przed zimą. Na zimę można zabezpieczyć się prowizorycznie, np. wyremontować część domu lub wybudować dwa mieszkania, by w nich przezimować, ale to nie jest powrót do sytuacji sprzed powodzi.
- W jaki sposób powodzianin może otrzymać pomoc od Caritas? Jakie musi spełnić warunki?
- Rozprowadziliśmy w terenie specjalną ankietę dla powodzian, żeby zorientować się w rodzaju i skali potrzeb. Rozdawali je proboszczowie, ośrodki pomocy społecznej na terenach zniszczonych przez powódź. Taka ankieta jest dla nas konkretnym wnioskiem o wsparcie, ponieważ zawiera pytanie, o jaką pomoc występują powodzianie, a jednocześnie jest potwierdzeniem, jaka była skala zniszczeń; zawiera też informację o kondycji finansowej rodziny.
- Ile ankiet zostało rozprowadzonych?
- Dotychczas rozprowadziliśmy ok. 1500 ankiet. Do tego czasu wróciło ok. 800. Jest to, oczywiście, początek. Spodziewaliśmy się takiego "poślizgu", zwłaszcza że ankieta wymaga potwierdzenia przez ośrodek pomocy społecznej czy parafię.
- Co dalej dzieje się z tym wnioskiem? Kiedy powodzianin może spodziewać się jego realizacji?
- Otrzymane ankiety są sukcesywnie opracowywane pod kątem zbilansowania biedy i dopasowania planowanych działań do zgłoszonych potrzeb. Równocześnie w odniesieniu do pilnych potrzeb, zwłaszcza remontowych, działania są podejmowane od zaraz. Inne sprawy, jak zakup opału czy ziarna siewnego, będą realizowane w terminie występowania potrzeb.
- Czego najbardziej potrzeba teraz powodzianom?
- Zdecydowanie materiałów budowlanych, dlatego że jest to czas, gdy ludzie otrząsnęli się z pierwszego szoku i zaczynają poważne działania w kierunku odbudowy domostw, żeby zdążyć przed zimą.
- Jak Ksiądz ocenia obecną sytuację powodzian?
- W tej chwili jest średnio trudna, i w jakimś stopniu opanowana. Do rzadkości należą rodziny, które by pozostawały bez dachu nad głową i bez środków do życia. Choć przyznaję, że wiele rodzin najbardziej poszkodowanych żyje doraźnie. Mieszkają u krewnych albo zakwaterowano ich w pomieszczeniach zastępczych. Trudno jest mi ocenić, czy jest to sytuacja drastyczna, czy łagodna, bo - jak wspomniałem - minimum potrzeb jest zabezpieczone. Gdy patrzymy na rodziny powodzian jednostkowo, to faktem jest, że jeszcze długo ich sytuacja będzie rozpaczliwa. Natomiast jeśli mówimy o makroskali, to większość sytuacji jest opanowana.
- Czy Polacy nadal są tak ofiarni wobec rodaków dotkniętych tragedią? W mediach podniosły się głosy, że tegoroczna powódź nie zmobilizowała nas tak jak ta z 1997 r.
- Źródło nie wysycha, tak bym to określił, zwłaszcza jeśli chodzi o pomoc rzeczową czy paszową. Ofiarność jest na pewno godna podziwu. Natomiast jeśli patrzeć z szerszej perspektywy, makroskali, to powiedziałbym tak: w 1997 r. ofiarność Polaków była największa od zakończenia II wojny światowej. Obecny rok można oceniać na poziomie 50-60 procent tamtej ofiarności. Bliższy czasowo jest przykład z 1999 r., gdy Polacy zebrali podczas kwest pod kościołami ok. 600 tys. dolarów na pomoc ofiarom trzęsienia ziemi w Turcji. Śmiem przypuszczać, że skala pomocy realizowanej przez Caritas w tym roku w skali całego kraju przekroczy 40 milionów złotych polskich. Podkreślam, że zakres tegorocznej pomocy jest imponujący, ale mniejszy niż w 1997 r. Największymi dobroczyńcami dla naszego rejonu byli wierni diecezji: warszawskiej, radomskiej, katowickiej, poznańskiej, siedleckiej i kieleckiej. Otrzymaliśmy z nuncjatury apostolskiej w Warszawie 18 procent z sumy, jaką na pomoc dla powodzian przeznaczył Ojciec Święty. Caritas Polska wsparła nas 100 tys. złotych z funduszu ogólnego. Znaczne kwoty ofiarowali też Elektrownia Bełchatów i Medical Aid For Poland z Londynu. Lista darczyńców, oczywiście, stale rośnie.
- Czyli głównymi darczyńcami są nie bogate firmy, instytucje, biznesmeni, ale jak zwykle niezamożni ludzie, wrzucający do puszek Caritas po kilka złotych?
- Zasługuje na wyraźne i mocne podkreślenie oferta
pomocy otrzymywana właśnie od indywidualnych osób. Zaledwie 2-5 procent
darczyńców stanowią instytucje. Caritas diecezjalne przesyłały nam
pieniądze pochodzące z kwest organizowanych głównie przy kościołach
czy z indywidualnych wpłat na konto Caritas. Przedsiębiorstwa wpłacały
chętniej na konta telewizyjnych akcji "Pomóż powodzianom" czy innych
organizacji, powiedziałbym - bardziej upolitycznionych. To, co trafia
do Caritas, jest to bardzo często dar sumowany z drobnych kwot, które
jednak z racji ich ilości urastają do imponujących rozmiarów. Podobnie
ma się rzecz z pomocą rzeczową. Zdecydowana większość darów rzeczowych
pochodziła od osób prywatnych. Stąd nasza szczególna wdzięczność
dla anonimowych ludzi, którzy rezygnując z czegoś, ofiarowali pieniądze
na powodzian. Czujemy się w obowiązku wyliczenia się z każdej wydatkowanej
złotówki, by ofiarodawcy wiedzieli, że ich dary trafiły do adresata.
Numer konta: Caritas Diecezji Kieleckiej: BSK O/Kielce 10501416-0500115811
Pomóż w rozwoju naszego portalu