Sojusz Lewicy Demokratycznej w koalicji z Unią Pracy nie uzyskał
bezwzględnej większości parlamentarnej: Czy stworzy rząd mniejszościowy,
czy znajdzie trzeciego koalicjanta? Czy może, już po zaprzysiężeniu
nowego parlamentu, poszuka w tej czy innej partii chętnych do zmiany
barw partyjnych, oczywiście - nie za darmo?... Chociaż więc politycy
SLD i UP rozpoczęli już poszukiwanie ewentualnego koalicjanta - nie
wykluczałbym tej trzeciej możliwości: mieściłoby się to w słynnym "
ethosie lewicy", kiedy to po wojnie PPR "połączyła się" z PPS-em...
Z parlamentu wymiotło - ręką wyborców - partie od dawna
w nim obecne: AWS i Unię Wolności. Czy po tej prawdziwej klęsce podźwigną
się - czy zejdą ze sceny politycznej? Jednocześnie do parlamentu
weszły całkiem młode partie: Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość,
Samoobrona, Liga Polskich Rodzin; niektóre z nich powstały ledwo
kilka czy kilkanaście miesięcy przed wyborami. O czym może to świadczyć?
Powiedzieć, że świadczy to o rozczarowaniu rządami AWS i UW - to
powiedzieć trochę za mało. Poważniejszym pytaniem wydaje się: Dlaczego
AWS i UW rozczarowały swój tradycyjny elektorat, który zwrócił się
ku Lidze Polskich Rodzin, ku Prawu i Sprawiedliwości (elektorat AWS)
lub ku Platformie Obywatelskiej (elektorat UW)? Czy rozczarowanie
elektoratu AWS nie wzięło się stąd, że koalicja AWS i UW budowała
i rozwijała ten model demokracji, który nakreślony został w obecnej
konstytucji - napisanej przecież wspólnie przez SLD i UW? I czy część
elektoratu UW nie dlatego poparła Platformę Obywatelską, że dostrzegła
ślepy zaułek, w który brnęła UW, nie wykluczająca nawet w ostatnich
miesiącach sojuszu (mniej) z ...SLD?
Pytanie o to, w jakim stopniu realizowany od 11 lat model
polskiej demokracji rozczarowuje ponad połowę obywateli (to już trzecie
z rzędu wybory parlamentarne, gdy frekwencja wyborcza nie przekracza
50%!) - wydaje mi się pytaniem ważnym. Przecież nie przypadkiem model
ten obrósł korupcją, inflacją prawa, nieufnością wobec wymiaru sprawiedliwości,
bogactwem płynącym ze sprawowania urzędu, a nie z pracy i przedsiębiorczości,
postępującą ingerencją państwa w życie gospodarcze, lekceważeniem
rodziny i władzy rodzicielskiej... Może pora zadać pytanie: Czy to
jest rzeczywiście patologia obecnego modelu naszej polskiej demokracji?
- Czy też ta patologia wpisana jest w ten właśnie model, a zatem
trzeba ten model i tę wizję państwa - zmienić? I właśnie: Czy niewiara
w akt wyborczy nie bierze się aby stąd, że wielu ludzi utraciło wiarę,
że w tym przyjętym w konstytucji modelu państwa kartka wyborcza cokolwiek
zmieni? A przecież nie tylko o zawarty w konstytucji model państwa
idzie - także o "przyległości" polityczne: niedobrą ordynację wyborczą,
finansowanie partii z budżetu państwa...
Wydaje mi się, że ten model państwa demokratycznego,
jaki od ponad 10 lat realizują w Polsce różne rządy - kojarzy się
jakże wielu obywatelom raczej z "kontynuacją" niż z "przełomem",
raczej ze zmianą politycznej formy niż politycznej treści.
Rodzi się więc refleksja: może potrzeba państwa mniej
ambitnego i wszędobylskiego - ale bardziej skromnego, lepiej wypełniającego
swe podstawowe funkcje: zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom, poczucia,
że prawo chroni uczciwych, a karze nieuczciwych, że sprawiedliwość
nie jest jak ta "łaska pańska, co na pstrym koniu jeździ"? Może tęsknimy
za innym modelem państwa demokratycznego: takim, w którym władza
jest mniej wszechstronna, ale za to silniejsza tam, gdzie bez niej
obejść się nie sposób? Może więc trzeba oprzeć model naszej demokracji,
jej nową wizję na konsekwentnym zrealizowaniu zasady pomocniczości
państwa, którą obecnie - w ramach "kontynuacji" - zastępuje ciągle
zasada "władza wie lepiej, czego obywatele pragną"? Albo: "władza
wie lepiej, na co obywatele wydawać powinni swoje pieniądze"?
Dwa przykłady.
Kilka tygodni przez wyborami pewne partie podpisały porozumienie:
zrobią wszystko, by Polska jak najszybciej znalazła się w UE. Mniejsza
tu o toczący się wielki spór o zasadność tego przystąpienia i jego
warunki; ważne jest to, że właśnie z kręgu tych partii wychodzi pomysł,
by zrezygnować z ogólnonarodowego referendum w tej sprawie, zaś by
decyzję podjął... parlament. Parlament, wybrany przez mniejszość
obywateli (ponad połowa nie głosowała), w dodatku podzielony w tejże
sprawie - miałby więc zwykłą "większością" głosów podjąć tę doniosłą
decyzję? Czyż nie jest to przykład kontynuowania myślenia: "Władza
wie lepiej, czego chcieć powinni obywatele"?...
I przykład drugi: ledwo SLD wygrał wybory - już proponuje
podniesienie w Polsce podatku VAT (i tak już najwyższego w Europie). Ma to służyć "załataniu dziury budżetowej". Jeśli jednak tak -
to dlaczego zabrakło wyraźnej deklaracji, że zaraz po "załataniu"
tej dziury, co potrwa, powiedzmy, pół roku, podatek ten zostanie
obniżony?... Zabieranie obywatelom, przez rosnące podatki, coraz
więcej pieniędzy, bo "władza wie lepiej, na co je wydać" - czyż to
nie "kontynuacja" zamiast spodziewanego przełomu?
Skutki braku pożądanego przełomu są coraz bardziej wyraziste:
trwający od 10 lat stały, wielki rozrost biurokracji państwowej i
samorządowej, traktowanie posad w tejże biurokracji jako intratnych
synekur (z licznymi możliwościami "dorabiania" łapówkami!), władza
coraz bardziej odrywająca się od życia, mimo iż jest to przecież
władza demokratyczna...
Owszem, to jest patologia życia politycznego. Obawiam
się jednak, że jest ona wpisana w nasz obecny model państwa demokratycznego,
więc usunięcie tej patologii wymaga znaczącej korekty tego modelu.
Znaczącej - czyli przełomowej.
Nie sądzę, by nastąpiło to pod rządami SLD i UP. Jeśli
jednak prawa strona sceny politycznej nie skoncentruje się na wypracowaniu
takiego modelu, jeśli nie przedstawi narodowi innej wizji państwa
demokratycznego, mniej kosztownego i rozwydrzonego, bardziej skromnego
i skutecznego - postkomunistyczna lewica będzie długo rządzić krajem:
wybierana przez swój wyćwiczony przez lata w partyjnej dyscyplinie
elektorat, stanowiący w sumie "większość" tylko dlatego, że ponad
połowa obywateli nie wierzy w akt wyborczy w obecnym modelu naszej
demokracji.
Wyniki wyborów parlamentarnych 2001
SEJM: SLD-UP 41,04% (216 posłów), Platforma Obywatelska
12,68% ( 65 posłów), Samoobrona 10,20% ( 53 posłów),Prawo i Sprawiedliwość
9,50% ( 44 posłów), Polskie Stronnictwo Ludowe 8,98% ( 42 posłów),
Liga Polskich Rodzin 7,87% ( 38 posłów), Mniejszość Niemiecka (
2 posłów)
SENAT:SLD-UP 75%, Blok Senat 2001 15%, PSL 4%,
Samoobrona 2%,LPR 2%, Inne 2%, Frekwencja 46,29%
Pomóż w rozwoju naszego portalu