Potrzeba mocnych głów
W Bielsku-Białej chcą odwołać wiceprzewodniczącego Rady Miasta, członka SLD. Niby nic dziwnego, no bo w końcu jak go ktoś powołał, to i ten ktoś może go odwołać. Taka kolej życia. Ale myślący człowiek zapyta o powody. I tu zaczynają się kontrowersje. Odwołujący chcą usunąć odwoływanego za pijaństwo. Jeden z przypadków opisali bardzo obrazowo. Były to takie gościnne występy w jugosłowiańskim mieście. " Za pierwszym razem my go przynieśliśmy - zaczęli dramatycznie. - Nie ruszał ręką ani nogą. (...) Za drugim razem przynieśli go gospodarze. I to już był wstyd". Nie za bardzo zgadzają się z tą kategoryczną oceną koledzy klubowi odwoływanego. Nie, nie zaprzeczają oni, że wiceprzewodniczący pił, ale tłumacząc, podkreślają, że pił, bo chciał zrobić gospodarzom przyjemność. Najgorsze w tym całym zamieszaniu jest dla obrońców wiceprzewodniczącego o słabej głowie to, że teraz każdy wyjeżdżający będzie się zastanawiał, czy zrobić gospodarzom przyjemność, czy też nie (Rzeczpospolita, 5 września). Jak nie zrobią przyjemności, to ucierpi na tym prestiż Polski, a i skutki ekonomiczne mogą być opłakane. Wniosek? Do polityki zagranicznej trzeba mieć mocną głowę.
Topnienie niezależności
Trybuna pozwoliła sobie na mały akt niezależności. Bez aprobaty Leszka Millera wydrukowała skład przyszłego rządu koalicji SLD-UP. Niezależność zaczęła jednak topnieć, mimo że o fali upałów zdążyliśmy już zapomnieć. Topnienie było proporcjonalne do postępującego druku gazety (Gazeta Wyborcza, 3 września). Wreszcie niezależność wytopiła się zupełnie pod wpływem przypuszczeń na temat możliwej reakcji Leszka Millera. A ponieważ takie myśli mogą być tylko czarne, skończyło się na tym, że część nakładu poszła na przemiał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bliscy ideału
Przykład odważnej niezależności dał Warszawski Ośrodek Telewizyjny. Nie uległ natarczywym naciskom politycznego centrum i prawicy, które już od dawna chcą zawładnąć telewizją publiczną. Dziennikarze wytrwali na z góry upatrzonych, profesjonalnych pozycjach do końca i mają wyniki. W jednym tylko miesiącu na 25 rozmów w programie pt. Rozmowa dnia 21 przeprowadzono z politykami SLD i PSL (Gazeta Polska, 5 września). Co prawda, do ideału jeszcze trochę brakuje, bo jakieś skrawki krępującej dyspozycyjność funkcjonariuszy przyzwoitości jeszcze pozostały. No, ale nie czepiajmy się. Leszek Miller i z tego wyniku powinien być zadowolony. W przyszłości może być tylko lepiej.
Różnią się pięknie
Na Platformę wskoczyli różnej maści politycy. Są tam liberałowie, są konserwatyści, a i politycy będący do niedawna członkami SLD też się znajdą. Są także antyklerykałowie. Jeden z nich dał wyraz swoim odczuciom w reklamówce wyborczej. "(...) Wali się świat, gdy przez oszustwa działaczy związkowych, ministrów, księży, traci się pracę, dorobek, wiarę w innych ludzi". Podejrzewamy, że natchnienie czerpał z Trybuny. Przyglądając się temu zróżnicowaniu ludzi stojących na Platformie, zastanawiamy się, czy jest choć coś, co ich łączy (Głos, 8 września). W każdym bądź razie różnią się pięknie.