Uczestnicy procesji Bożego Ciała ze wzruszeniem wysłuchali
kazania abp. Kondrusiewicza. Ten świadek wiary przytaczając bolesne
wydarzenia z czasów prześladowania Kościoła w dawnym ZSRR raz po
raz wstrzymywał głos, walcząc ze wzruszeniem. Miałem okazję prywatnej
rozmowy z Kaznodzieją. Epizody życia, o których mówił warte są zapisania.
W trakcie tego spotkania padło pytanie o przyczyny upadku ateistycznego
kolosa. Uczestnicy spotkania podawali znane z opracowań historycznych
fakty, argumentowali powiązaniami w świecie polityki. Ksiądz Arcybiskup
słuchał uważnie, przytakiwał. Wreszcie, kiedy wyczerpały się nasze
intelektualne argumenty, zaczął mówić.
Po pierwsze świat mało wie o tym, że największe prześladowania
religii w ZSRR miały miejsce za czasów Chruszczowa. Zdarzały się
sytuacje, że przyjeżdżało do jakiejś wsi NKWD likwidować świątynię.
Ludzie pierścieniem własnych ciał otaczali kościół dając tym do zrozumienia,
że nie pozwolą na jego unicestwienie. Wtedy zdarzało się i to dość
często, że likwidowano biologicznie całą wioskę. Męczennicy - to
pierwsza siła, która doprowadziła do upadku komunizmu. Przecież niemal
w każdej rosyjskiej rodzinie był ktoś zamordowany lub prześladowany
za wiarę. Ta sytuacja rodziła szczególną solidarność ludzi, którzy
musieli w ukryciu realizować swoją drogę za Chrystusem. Niemal jak
w upadającym Rzymie wierzący porozumiewali się gestami, czuli intuicyjnie
swoją bliskość. Tymi nieznacznymi gestami i modlitwą wspierali się
na drodze wiary.
Ksiądz Arcybiskup zanim został duchownym studiował na
Politechnice w Moskwie. Już po pierwszym roku zorientował się, że
władze uczelni wiedzą, że jest wierzącym i praktykującym. Mając świadomość,
że uniemożliwią mu kontynuowanie studiów postanowił przenieść się
do Petersburga. W dziekanacie wyjął z bocznej kieszeni marynarki
swoje dokumenty i wręczył je urzędniczce. Ta skrupulatnie je przejrzała,
włożyła do personalnej teczki i kiedy miał odchodzić niespodziewanie
zaproponowała:
- Niech mi pan pokaże swoją prawą dłoń.
- Ale po co? - zapytał zaciekawiony propozycją.
- Niech pan to zrobi, bardzo proszę.
Kiedy spełnił jej prośbę kobieta z zaciśniętej własnej
dłoni położyła na jego ręce medalik, który miał wśród dokumentów,
bo na szyi nosić go nie było wolno.
- Niech pan to schowa i nikomu nie pokazuje, to bardzo
ryzykowne.
Wiedział, że spotkał osobę wierzącą. Jego nieuwaga mogła
kosztować go nieprzyjęcie na studia.
Inny przypadek, już z czasów petersburskich studiów.
Jeden z egzaminów wypadał 25 grudnia. Dla wierzącego to wielkie święto.
Przyszły metropolita rozważył za i przeciw i ze smutkiem skonstatował,
że na egzamin iść trzeba. Świętować zacznie dopiero wieczorem i wówczas
pójdzie na Mszę św. Kolejka na egzamin długa. Cierpliwie stoi i czeka
na odległą swoją kolejkę. W pewnym momencie z pokoju egzaminacyjnego
wychodzi profesor i kieruje się wprost do niego.
- Panie Kondrusiewicz, proszę na egzamin.
- Ależ panie profesorze, jest kolejka i jeszcze nie moja
pora.
- Proszę na egzamin.
- Proszę zrozumieć, że będę się źle czuł wobec kolegów,
którzy już od dłuższego czasu czekają?
Na nic zdały się gesty oporu. Profesor niemal za rękę
wprowadził go do sali egzaminacyjnej wtrącając po drodze.
- Niech się pan nie tłumaczy. Ja wiem, że dziś pan nie
ma czasu.
Sporo było jeszcze podobnych wydarzeń. Ludzie zniewoleni,
prześladowani za swoją wiarę, nawzajem u siebie szukali pomocy i
wsparcia. Wzajemnie się popierali. Jako Polacy może nie mieliśmy
tak trudnej drogi. Można było mieć w domu święte obrazy, chodzić
do kościoła, korzystać z sakramentów.
Nadeszły czasy, które nie grożą prześladowaniem podobnym
do tego opowiedzianego w kazaniu na Boże Ciało. Wydaje się jednak,
że czasem walka z religią staje się dziś o wiele bardziej wyrafinowana.
Niszczony jest duch. Wielu z nas ulega tym wpływom, wielu schodzi
na drogi liberalizmu i bylejakości wiary - ponieważ nie ma oparcia
w nas, podobnie jak on wierzących w Chrystusa. Rozpoczęły się wakacje.
Wielu młodych korzysta z zasłużonego czasu wypoczynku. Na drogach
wakacyjnych miesięcy szatan zastawia misternie poustawiane zasadzki.
Trzeba modlić się za nadchodzące wakacje. Trzeba także wszędzie gdzie
jesteśmy gestem, świadectwem wiary pomagać innym w zachowaniu młodzieńczych
ideałów w pogłębieniu ich wiary. Oby te wakacje przyniosły wzrost
i umocnienie wiary wśród wielu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu