WACŁAW GRZYBOWSKI: - Tydzień temu rozpoczął Pan relację o wizycie u Papieża Jana Pawła II jego kolegów z wadowickiego gimnazjum. Pierwsze Wasze spotkanie nastąpiło podczas audiencji generalnej w środę 19 września 1979 r. Jaki był dalszy przebieg tego 8-dniowego wspólnego pobytu w Rzymie kolegów Papieża?
EUGENIUSZ MRÓZ: - W niedzielę 23 września udaliśmy
się na Plac św. Piotra. O godzinie 12.00 - Angelus Domini. W drugim
oknie z prawej strony na ostatnim piętrze Pałacu Watykańskiego ukazała
się, jakże droga nam wszystkim, postać Ojca Świętego. Papież błogosławił
wszystkich zebranych i popłynęły słowa wspólnej modlitwy - Anioł
Pański... A wieczorem tego dnia nadeszła oczekiwana przez nas z wielkim
wzruszeniem chwila. Ojciec Kazimierz przeprowadził nas przez bramę,
przez straże watykańskie, przez wartę barwnie ubranych halabardników,
do apartamentów papieskich.
Przed kaplicą powitał nas serdecznie nasz dobry dawny
znajomy ze spotkań krakowskich przy ul. Franciszkańskiej, sekretarz
Ojca Świętego - ks. Stanisław Dziwisz. W małym saloniku w pobliżu
kaplicy - bezpośrednie spotkanie z Ojcem Świętym. Byliśmy bardzo
poważni, skupieni, onieśmieleni. Ale padły pierwsze słowa naszego
wielkiego Kolegi: "No cóż, Karol jest znowu między Wami!" - i prysnęły
błyskawicznie wszelkie niepokoje, zniknęły dystanse, mocno zabiły
nam serca, na wszystkich twarzach zakwitły uśmiechy, zapanowała atmosfera
ciepła, serdeczności. Znów był naszym ukochanym bliskim kolegą, jak
w dawnych latach w wadowickim gimnazjum.
Zasiedliśmy na ławkach niewielkiej, mogącej pomieścić
50 osób kaplicy papieskiej, obok nas - księża: Stanisław, Kazimierz,
Ksawery. Przez barwne witraże sączyło się światło. Prosty, skromny
ołtarz, malowidła i przepiękne rzeźby wzmagały podniosły nastrój.
Tu specjalnie dla nas - przybyszów z niewielkiego, zagubionego w
Beskidach miasteczka, kolegów gimnazjalnych, Ojciec Święty celebrował
Mszę św.
Gdy Jan Paweł II odszedł od ołtarza, wsparł dłonie na
klęczniku i zatopił się w żarliwej modlitwie, głęboka cisza zalegała
mury kaplicy. Wszyscy byliśmy sobie bardzo bliscy. Myśli biegły do
dawnych lat, gdy w wadowickim kościele parafialnym łączyła nas wspólna
modlitwa. A potem płynęły ku nam serdeczne, ciepłe słowa Ojca Świętego,
witającego swoich kolegów na spotkaniu w Wiecznym Mieście, słowa
o powinności zachowania tego wszystkiego, co najlepsze, najszlachetniejsze,
co wynieśliśmy z naszych katolickich ognisk rodzinnych, z murów szkolnych,
co wzięliśmy od naszych wychowawców, nauczycieli, słowa o wartości
przyjaźni i koleżeństwa. Spływały słowa błogosławieństwa apostolskiego
na nas i nasze rodziny, na kolegów, którzy pozostali w kraju.
- A czy była możliwość bezpośredniego spotkania z Ojcem Świętym?
- Tak, oczywiście. Po Mszy św. przeszliśmy do biblioteki,
gdzie Ojciec Święty po uściśnięciu nam rąk zapytał o naszych bliskich.
Rozmawialiśmy o wspólnych znajomych, profesorach, kolegach. Wręczyliśmy
Papieżowi piękną rzeźbę Chrystusa Frasobliwego, dłuta ludowego twórcy
z ziemi wadowickiej. Ojciec Święty obdarzył każdego z nas książką
Jan Paweł II - Do Ludu Bożego oraz misternie wykonanym różańcem.
Spotkanie zakończyło się wieczerzą. Przy nakrytym śnieżnobiałym obrusem
i przystrojonym bukiecikami róż stole, gdzie przez wieki zasiadali
papieże, kardynałowie, biskupi, królowie - władcy tego świata, zasiedliśmy
my, 18 zwykłych "chłopców", przybyłych nad Tyber na zaproszenie naszego
wielkiego Kolegi. Twarz Ojca Świętego promieniała radością, zadowoleniem,
że znalazł się znów w gronie swych druhów ze szkolnej ławy, że gości
ich na swym wielkim "probostwie". Nastrój przy stole był bardzo swobodny,
bezpośredni. Nie odczuwaliśmy żadnego skrępowania. Jak na każdym
z poprzednich, krakowskich spotkań - wspominaliśmy naszych wspaniałych
pedagogów, kolegów, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności.
Ojciec Święty wrócił wspomnieniami do swojej pielgrzymki
do Polski w 1979 r., był wdzięczny rodakom za okazaną mu miłość,
przywiązanie, chwalił ład i porządek, jaki panował w tych wielkich
dniach. Mówił nam z uśmiechem: "Nie myślcie sobie, że tu łatwe mam
życie, czeka mnie wiele spraw do załatwienia, teraz uczę się języka
portugalskiego, w przyszłym roku długa pielgrzymka do Brazylii".
Zapytał, czy spodziewaliśmy się, że wybierze stan kapłański. Odpowiedzieliśmy
przecząco, bo przecież przy całej swojej wielkiej pobożności, marzył
o karierze aktorskiej, był aktorem i reżyserem szkolnego teatru dramatycznego,
zagłębiał się w dziełach wielkich filozofów, wybierał się na studia
polonistyczne...
Jan Paweł II mówił o swojej tęsknocie za krajem, za Krakowem,
za ukochanymi górami: "Wszystko mi bliskie, co Polski dotyczy" -
stwierdził. Śpiewaliśmy piosenki naszej młodości - harcerskie i ludowe:
Czy to w dzień, czy o zachodzie, Choć burza huczy wokoło nas, Czerwony
pas. Z dalekiej przeszłości wracały najmilsze wspomnienia wspólnych
wycieczek w Beskidy - na Dzwonek, Bliźniaki, Gancarz, Łysą Górę,
Leskowiec, Żar, w Pieniny, Tatry - oraz wspólnych ognisk harcerskich
i rozgrywek sportowych.
Cztery jakże cenne w jego wytężonej pracy godziny, które
nam ofiarował, minęły bardzo szybko, zostawiając w naszych sercach,
w naszej pamięci, niezapomniane, najcenniejsze wrażenia. Siedzielibyśmy
tak z nim do rana, urzeczeni atmosferą tego spotkania, lecz ks. Stanisław
oznajmił, że pora je kończyć. Jutro znów czeka Ojca Świętego pracowity
dzień.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu